POZNAN 10/02/2013


Poniższy tekst jest stenogramem z warsztatów w Poznaniu z 10 lutego 2013r i jako taki nie podlegał obróbce stylistycznej lub innej. Tak jest chyba prawdziwie i bardziej można się wczuć w głos serca jaki czułem słysząc te słowa bezpośrednio tam w sali. Dla porządku, jeśli w tekście pojawia się „T” to oznacza Tadeusza, jeśli „Wa” to oznacza Waldka, a jeśli „G” to oznacza głos z sali.

G – głos z Sali (wszyscy się przedstawiali – mam na imię …. I jestem alkoholikiem- w stenogramie to przedstawianie się pominąłem)


Oddaję teraz głos naszym spikerom – Waldkowi i Tadeuszowi

Wa – Mam na imię Waldek i jestem alkoholikiem. Strasznie was dużo, ale myślę , że chyba damy radę. Pochodzę z małego miasta z południa Polski, z Krynicy Zdroju. Obecnie na stałe mieszkam w Londynie, od dziesięciu lat. Tam, moją domową Grupą jest Grupa „Wrzos”. Spotykamy się w soboty o 19.30. Wszystkie mityngi są spikerskie i otwarte. Jeśli ktoś by był to zapraszam. Przyjechaliśmy tu, żeby podzielić się własnym doświadczeniem. Tematem jest sponsorowanie ale jakby, Tadeusz powie o tym szerzej za chwilę. Szczególnie chcielibyśmy się podzielić tym, co z nami zrobili sponsorzy i w jaki sposób my przekazujemy to dalej. Tak, że na takiej zasadzie będziemy to prowadzić. Tyle na razie ode mnie.

T – Dzień dobry. Mam na imię Tadeusz i jestem alkoholikiem. Chciałem przede wszystkim podziękować za zaproszenie, za to , że możemy być tutaj razem. Jak patrzę na tę salę – to my sami byśmy tego nie wymyślili. Coś się stało. Ja wierzę, że cokolwiek motywuje alkoholików i nas żeby być tutaj razem, to jest ta Siła, która mnie trzyma w trzeźwości od jakiegoś czasu. I chciałem podziękować Tadeuszowi i Zbyszkowi za taką troskę z jaką odebrali nas na lotnisku i Zbyszka żonie , która ma chyba taki plan cichy, żeby nas utuczyć po prostu. Jedliśmy smaczne dania, ja pochodzę ze wschodu Polski, mówili, że te poznańskie to takie skąpe ale to się okazało nieprawdą. Ale chyba to, chyba tak jest na całym świecie, bo kiedyś byłem w Szkocji. Anglicy mówią , że Szkoci tacy skąpi a to najwspanialszy naród na świecie. I wam wszystkim chciałem podziękować za to , że jesteście tutaj. To dla nas naprawdę przywilej i taki zaszczyt, żeby być tutaj i się podzielić swoim doświadczeniem. Nie jesteśmy żadnymi teoretykami sponsoringu i nie chcemy tutaj mówić o jakiejś idei sponsoringu. Nie reprezentujemy tu żadnego oficjalnego stanowiska Wspólnoty AA odnośnie sponsoringu, także jakiejkolwiek Grupy angielskiej czy jakiegoś stylu czy modelu sponsorowania. Jedyne to, co mamy, i tym czym chcemy się podzielić, to jest nasze osobiste doświadczenie jako podopiecznych i jako sponsorów. Pewnie będzie też okazja żeby podzielić się swoimi obserwacjami dlatego, że mamy to nieszczęście, no tak się zdarzyło w życiu, że jesteśmy w Anglii gdzie sponsoring jest czymś naturalnym, normalnym na Grupach AA. Widzimy tam ludzi, którzy pracują na programie w różny sposób. Czasami troszkę inny niż ten, o którym my będziemy mówić, ale to nie znaczy, że to jest gorszy sposób. Chciałem też powiedzieć, że mamy pełne przekonanie i chciałem to powiedzieć bardzo jasno, że to, jak będziemy mówić o sponsoringu i to co będziemy mówić, to nie znaczy, że to jest jedyny sposób na sponsoring, nie znaczy, że to jest najlepszy sposób na sponsoring, nie jest też jedyny słuszny ale jest to sposób, który pomógł nam. Mnie pomógł – Tadkowi alkoholikowi. Widzę jak pomaga innym ludziom i tym właśnie chcieliśmy się podzielić. Parę słów chcę też powiedzieć o formie w jakiej te warsztaty będą prowadzone. Jak patrzę na tę salę, to trudno takie spotkanie nazwać warsztatami bo warsztaty to jest często praca w małych grupach. A dziś to trochę nierówne szanse macie, bo my mamy trochę więcej czasu niż wy, ale postaramy się skrócić nasze wypowiedzi i chcielibyśmy, żeby na koniec każdego spotkania był czas na dzielenie się. Na dzielenie się swoim doświadczeniem w tym temacie tych Kroków – jak to jest u was, jakie wy macie doświadczenia w pracy jako sponsor i podopieczny i nie dlatego, że chcemy siebie chronić tu od pytań – czwarte spotkanie zostawiliśmy na pytania i dyskusje- tylko dlatego, że nie przyjechaliśmy tu uczyć was, tylko przyjechaliśmy uczyć się sami. To, co jest dla mnie najważniejsze we wspólnocie, to dzielenie się nawzajem doświadczeniem , siłą i nadzieją. I tak właściwie w Zielonej Górze te warsztaty zatytułowaliśmy  „Wizja dla ciebie” i postanowiliśmy utrzymać tę formę tutaj dlatego , że cała Wielka Księga, to książka napisana by pokazać alkoholikowi co zrobić żeby wyzdrowieć z alkoholizmu. I na koniec Bill w paru zdaniach napisał tak, i jest tam ten kawałek, który znamy wszyscy, który jest czytany na mityngach i go chciałem teraz przeczytać i to będzie taka główna nasza myśl przewodnia tych warsztatów. „Wizja dla ciebie” – „Zdajemy sobie sprawę , że wiemy niewiele” i tutaj te zdania , które będą odpowiadały naszym spotkaniom. Spotkanie pierwsze poświęcone będzie Krokom I-III i też powiem wam szczerze, że spotkałem się z takim pytaniem. Jeden z przyjaciół do mnie zadzwonił i powiedział – no tak, czy to są warsztaty sponsorowania czy to są warsztaty Kroków ? Ja muszę powiedzieć, że nie wyobrażam sobie żeby prowadzić warsztaty sponsorowania i nie mówić o Krokach. To są rzeczy nierozerwalne. Sponsor dla mnie to jest człowiek, który pomógł mi przejść przez te Kroki. I dlatego to jest w tej formie. Więc „oddaj się Bogu takiemu jak go sam pojmujesz” to będzie główne hasło na to spotkanie. Potem będzie spotkanie drugie w którym będziemy mówić o porządkowaniu własnej przeszłości pod hasłem „wyznaj Bogu i współbraciom swoje winy, uporządkuj swoją przeszłość” czyli Kroki IV-IX. I potem spotkanie trzecie pod hasłem „dziel się tym co odkrywasz i dołącz do nas” i to będzie Krok X-ty , XI-ty i XII –ty. Jak powiedziałem, ja mam na imię Tadeusz i jestem alkoholikiem. Nie będę nikomu tego udowadniał, nie będę nikogo przekonywał. Moje życie przekonało mnie dobitnie, że jestem alkoholikiem. I kiedyś naprawdę próbowałem filozofować, zastanawiać się dlaczego. Szukać jakiś przyczyn – rodzina, może geny, może coś – aż do momentu kiedy znalazłem w tej książce taką fantastyczną definicję alkoholika. I ja pasuję do niej doskonale. „Jeżeli uczciwie chcesz przestać pić a nie potrafisz – prawdopodobnie jesteś alkoholikiem”. Ja powiem więcej – dzisiaj bardziej jestem alkoholikiem – tak uważam- nie dlatego, że piłem ale dlatego że nie potrafiłem przestać pić. Nie mogłem. I to było wiele, wiele lat temu. I tak chciałem się zapytać – no odpowiedź jest znana – ale dla takiej identyfikacji – chciałem się zapytać czy na tej sali są tacy ludzie, którzy w pewnym momencie swojego życia zobaczyli, że za dużo piją i powiedzieli sobie – nigdy więcej już nie tknę alkoholu – i chwilę potem czy jakiś czas potem byli pijani.
---- las rąk ------------
Jesteśmy w domu. To byłem ja. Chciałem przestać pic naprawdę i nie mogłem. Oczywiście były takie momenty, że czasami byłem pijany i miałem kaca takiego, mordercę, i powiedziałem sobie- no nie będę pił tydzień- to jeszcze nie chodziło o absolutną abstynencję. Ale czasami tego nawet nie potrafiłem dotrzymać. Na drugi dzień znowu byłem pijany. Znacie te historie. Nie chcę tu mówić o piciu za dużo, bo to jest tylko jakby symbol, jak Wielka Księga mówi , tej naszej choroby. I druga część tej definicji to jest taka, że jeżeli nie potrafisz kontrolować ilości wypijanego alkoholu – i to także moja historia. Właściwie kiedykolwiek sięgałem po kieliszek, to nie wiedziałem co się wydarzy, nie wiedziałem ile będę pił, nie wiedziałem co będę pił, nie wiedziałem z kim będę pił, nie wiedziałem gdzie będę pił. Absolutny brak kontroli. Miałem długie okresy abstynencji. Dzisiaj wiem, że to były próby kontroli, ale nigdy nie potrafiłem tej abstynencji utrzymać. Generalnie muszę powiedzieć, że ja nie miałem problemu z tym, żeby przestać pić, bo już przychodził taki moment, gdzie już nie miałem siły, albo nie miałem pieniędzy, albo się budziłem w celi policyjnego aresztu. Ale miałem problem z tym, żeby zacząć żyć, tak, żeby nie pić. Nie potrafiłem. Miałem wokół siebie ludzi i znajomych i przyjaciół którzy właściwie pili i tak na zewnątrz to wydawało się , że piją tak samo jak ja i mają życie takie samo jak ja, ale w pewnym momencie ich żony albo dziewczyny albo lekarz powiedzieli im – słuchaj, jeżeli będziesz pił jeszcze, to albo ja od ciebie odchodzę albo lekarz powiedział, że twoje życie naprawdę jest zagrożone. I ci ludzie- do tej pory jestem z wieloma w przyjaźni – zakręcali butelkę i generalnie ich problemy się kończyły. Zaczęli normalnie żyć, normalnie pracować, normalnie funkcjonować. Jak ja zakręcałem butelkę, to się moje problemy zaczynały. Byłem zupełnie bezbronny wobec życia. Nie potrafiłem żyć na trzeźwo. Długo o tym nie wiedziałem, dlatego wierzę, że byłem kompletnie oderwany od rzeczywistości. Nie potrafiłem zupełnie, zupełnie odróżnić prawdy od fałszu. I pamiętam, jakiś czas temu, po raz kolejny obudziłem się w Londynie, na ulicy, bezdomny byłem i pieniądze mi się skończyły i pomysł mi się skończył i to był taki moment, w którym właściwie nie wyobrażałem sobie życia bez alkoholu, nie wyobrażałem sobie życia z alkoholem. Ale dziwiłem się jak to się stało, jak to się stało, że po tylu latach bycia we Wspólnocie AA – na pierwszym mityngu ja byłem ponad 20 lat temu – znowu, znowu się upiłem, znowu sięgnąłem po alkohol. Znowu jestem w takiej sytuacji, że straciłem wszystko, co miało dla mnie jakąkolwiek wartość w  życiu. Moja mama nie wiedziała nawet czy żyję. Moja żona i moja córka nie chciały ze mną rozmawiać. Nie miałem pracy. Nie miałem przyjaciół, nie miałem znajomych. Ludzie nie chcieli już odbierać telefonów ode mnie. Ja się wstydziłem. Byłem na takim poczuciu winy, wstydu, że wstydziłem się nawet pójść na mityng. Gdzieś tam zajrzałem, uciekałem. Nie wiedziałem co z sobą zrobić. Jedyne miejsce, które mi przyszło do głowy żeby przyjść i wrócić to był mityng AA. Ale w związku z tym, że na polskich Grupach AA miałem poczucie tego wstydu i strachu, bo tam byli ludzie, których oszukałem, którym byłem winien pieniądze. Po prostu się wstydziłem po ludzku. Było mi głupio, że znów zapiłem. Nie mogłem się przebić przez to sam. Poszedłem więc na angielski mityng. Oczywiście ja nie poszedłem tam żeby trzeźwieć. Poszedłem żeby wypić herbatę ciepłą, zjeść ciastko, może jakiegoś papierosa wydębić. Gdzieś podskórnie wiedziałem, że jest rozwiązanie, ale zupełnie byłem bezbronny. Pamiętam, po jednym z tych mityngów rozmawiałem z przyjaciółmi, właściwie, to po tym pierwszym mityngu i taki anglik wysłuchawszy „mojej” wersji historii mojego życia, która prawdopodobnie nie odpowiadała rzeczywistości całej, choć pewne elementy były tam prawdziwe, powiedział do mnie tak – wiesz co Tadek, albo znajdziesz sponsora, weźmiesz się za program 12 Kroków, znajdziesz Boga w swoim życiu, albo zdechniesz na ulicy-. Ja w tym momencie pomyślałem sobie – gdzie jest twoja aowska miłość. Do jasnej cholery jak ty możesz tak mówić. To był język, który wydawał się na pierwszy rzut oka, że to nie był język serca, że to nie był taki język, do którego byłem przyzwyczajony, że to nie był taki „misiu”. Ale dzisiaj jestem wdzięczny temu człowiekowi, bo okazał mi taką twardą miłość i ja wiedziałem, że ja coś muszę zrobić ze sobą w życiu. Pamiętam, poszedłem na drugi mityng i tam było dużo weteranów. Weterani mają dużo czasu, bo są to emeryci często. Mają po trzydzieści, czterdzieści lat trzeźwości. No i tam przyszedłem. No i po mityngu kawa, herbata i mówię im o swojej historii, użalam się nad sobą i mówię – na ulicy jestem – a oni – na ulicy jesteś, tak ? fantastycznie – Oni coś widzieli, że prawdopodobnie jestem w momencie życia w którym mogę w końcu coś zrobić. Co , żona z tobą nie rozmawia ? Świetnie. Pracy nie masz i pieniędzy ? Doskonale. Tak się wyśmiewali, że chciałem najprawdopodobniej zrobić im coś złego. W ogóle nie rozumiałem tego o czym oni mówią. Jaką mają czelność w ogóle śmiać się z sytuacji, w której jestem. Ale dzisiaj wiem, że oni widzieli coś, czego ja na ten moment nie widziałem. Zobaczyli prawdopodobnie coś i tym czymś było to , że ja już nie miałem się na czym zawiesić. Bo dopóki ja miałem cokolwiek, na czym mogłem się zawiesić, ja nie byłem w stanie oddać swojego życia ani Bogu ani Sile Wyższej, ani poprosić drugiego człowieka o pomoc. Dopóki miałem pieniądze, dopóki miałem samochód dobry, dopóki miałem pracę, dopóki miałem inne rzeczy ja nie byłem w stanie się poddać po prostu. Ja wiele lat wcześniej przyznałem się , że jestem bezsilny wobec alkoholu. Ja wiedziałem o tym, że ja nie powinienem pić. I co z tego ? Piłem dalej. Być może skończył się komfort picia. Powiem tak, że ten I-szy Krok dla mnie, to jest zobaczenie problemu i to właściwie przyszło mi dość łatwo ale ta druga część, zdanie sobie sprawy, że nie jestem tego problemu w stanie sam rozwiązać. Ostatnia rzecz, którą musiałem oddać, choć ja już właściwie nie miałem wiele do oddania, bo nie miałem nic, ale wciąż miałem jakieś przekonanie o swojej jakiejś wyjątkowości i o tym, że ja sobie dam radę sam lepiej. Że nikt mi nie będzie musiał mówić co mam robić , jak mam żyć. I przyszedł taki moment, w którym zdałem sobie sprawę – po paru rozmowach z tymi weteranami – że ja chyba jestem gotowy. Po raz pierwszy w życiu nauczyłem się mówić „tak”. Już nie mówiłem „tak, ale”. Bo ja przez całe życie byłem taki, żeby zgadzać się ze wszystkimi, ale mówiłem tak, ale. I stali obok mnie alkoholicy, którzy znaleźli rozwiązanie dla swojego problemu i oni mi powiedzieli – zacznij chodzić na mityngi codziennie – ja powiedziałem – tak, znajdź sponsora – powiedziałem – tak, znajdź dwie służby na mityngach, zacznij robić herbatę, sprzątać pety, ustawiać krzesła – powiedziałem – tak. Zacznij czytać Wielką Księgę – powiedziałem – tak, zrób dokładnie to, co ci sponsor powie nie kwestionując tego – powiedziałem – tak. Coś się zmieniło. Był to taki moment dla mnie, w którym wiedziałem, że coś pękło. Oczywiście ja w swojej arogancji, jako sponsora chciałem mieć najbardziej trzeźwą osobę w Londynie i tylko dlatego chodziłem na te mityngi dla weteranów żeby wyrwać kogoś, kto ma trzydzieści, czterdzieści lat trzeźwości, jest milionerem najlepiej i przy okazji załatwi wszystkie moje problemy finansowe. Jakoś dziwnie. I spotkałem człowieka, w którego wypowiedzi coś mnie dotknęło i poszedłem do niego i poprosiłem go o pomoc. Powiedział, że z przyjemnością by mi pomógł, ale ma wielu podopiecznych i ma inne liczne obowiązki i nie ma czasu. I wskazał mi człowieka, który dopiero co skończył pracę na programie i mam być jego pierwszym królikiem doświadczalnym. Chłopak miał 22 lata. Był mniej więcej w wieku mojej córki. I to było ciężkie dla mnie, dlatego, że moja duma została znów urażona, że tak powiem. Pamiętam, chyba minęły dwa dni, dwa dni się męczyłem ze sobą, ale jakoś też miałem tę zdolność żeby zobaczyć, że tak naprawdę ja poprosiłem kogoś doświadczonego, kogoś kto wiele lat jest w AA, sponsoruje, ma służby i to była jego sugestia. To co ? Ja znów wierzgam ? I zadzwoniłem i przez zaciśnięte zęby poprosiłem Josha czy może mi pomóc. On mi odpowiedział, że to przyjemność i przywilej. I tak zaczęliśmy. Na pierwszym spotkaniu dostałem kilka sugestii. O niektórych powie Waldek za chwilę, ja powiem o takich dwóch rzeczach. Pierwszą rzeczą , którą mi Josh powiedział to, że trzeźwienie ma pewne warunki, że ja muszę spełnić pewne warunki. Pomyślałem- o czym on gada w ogóle, przecież tu nie ma żadnych warunków, przychodzę i mam być trzeźwy, nie? Powiedział, że te warunki trzeźwienia są trzy – uczciwość, otwarty umysł i gotowość. Uczciwość to on mówił- wiesz z tą uczciwością to jest tak. Spójrz na swoje życie. Zaczynałeś wiele razy od nowa? No tak, zaczynałem. No i jak to było ? No chciałem być uczciwy wobec całego świata od razu , od pierwszego dnia. No i co się stało ? Brałeś na swoje barki ciężar, którego nie byłeś w stanie udźwignąć- i to była prawda. I powiedział- umówmy się , że od dzisiaj będziesz uczciwy wobec mnie. Jedna osoba na świecie. Absolutnie uczciwy. Absolutnie. Jeżeli ja ci coś zasugeruję i ty tego nie zrobisz to jest ok. ale jeżeli mi powiesz , że zrobiłeś, to już jest coś nie tak. Drugi warunek to jest otwarty umysł. Poprosił mnie o to, żebym dopuścił taką możliwość, że być może istnieje inna wersja wydarzeń, że być może nie wszystko, co ja myślę o sobie, o swoim życiu, o świecie, o moich relacjach z ludźmi, o chorobie alkoholowej, o wspólnocie anonimowych alkoholików, o programie 12 Kroków, że być może nie wszystko jest tak, jak mi się wydaje, że jest. Te warunki są opisane w dodatku „Doświadczenie duchowe” tak dla informacji. I trzeci warunek to jest gotowość. Więc ja powiedziałem- oczywiście jestem gotowy, a on mówi- dobrze, zobaczymy w praniu, jak jesteś gotowy. I ta gotowość to musiała się w działaniu okazać. Dzisiaj wiem, że  gotowość to nie jest taka chęć wyrażona werbalnie, słowami, ale gotowość to jest zdolność do zrobienia rzeczy, których się nie chce robić. Tak było na początku. Dostałem wiele sugestii, których nie chciałem robić, które kwestionowałem, na temat których miałem opinie, ale byłem gotowy to zrobić. Byłem naprawdę – tak jak mówi Wielka Księga – gotowy zrobić wszystko, żeby wyzdrowieć. To łatwo mi się czytało i słuchało na mityngach przez wiele lat – że jestem gotowy zrobić wszystko. I na koniec teraz powiem, że sponsor powiedział mi taka ważną rzecz, która się okazała dla mnie takim kluczem. Powiedział – pamiętaj o tym, że twoim problemem nie jest to, czego nie wiesz. Ja całe życie myślałem , że moim problemem jest to czego nie wiem i szukałem nowych rozwiązań, nowych książek, nowych doświadczeń, nowych rozmów. Powiedział mi- twoim głównym problemem jest to, co wiesz i czego się trzymasz z uporem maniaka. I wtedy doszło do mnie bardzo wyraźnie to, co jest czytane na każdym mityngu AA, że musieliśmy się pozbyć starych sposobów myślenia. Bo to, co wiem przeszkadzało mi zaakceptować , że można inaczej, że istnieje szansa i wyjście. I że to wyjście polega na tym, żebym sam się wziął za swoje życie. Pamiętam te pierwsze rozmowy z weteranami, gdy oni mi coś mówili o tych mityngach codziennie – ja mówiłem – nie, ja teraz muszę się wziąć za własne życie, zacząć je porządkować, pracować i nie wiem czy będę miał czas. I pamiętam jeden z nich powiedział – słuchaj, zostaw to swoje życie. Pracowałeś już, pracowałeś już 30 lat nad tym swoim własnym życiem. Spójrz na rezultaty. Idź na mityngi, pozwól wspólnocie, pozwól sponsorowi, pozwól temu programowi żeby troszkę uformował ciebie. Zostaw już swoje wysiłki, żeby zmienić jakość swojego życia. I posłuchałem. Teraz Waldek opowie o sugestiach.

Wa – Powiem tak. Ja nie jestem Tadka podopiecznym, tak, żeby było jasne. Na dzień dzisiejszy jestem jego podopiecznego podopiecznym. Moja droga do momentu, gdy ja poprosiłem o pomoc, nie była taka prosta jak jego, bo Tadek ma fajną historię, bo był bezdomny, na ulicy, poszedł na mityng, poprosił o pomoc, zaczął pracę na programie, przeszedł przez program, zaczął sponsorować. Wszystko tak, jak Wielka Księga pisze. Ja, ja już jakiś czas nie piłem, zanim poprosiłem drugą osobę o pomoc. I nie wiem czy to mi pomogło czy przeszkadzało. Ja zacząłem moje trzeźwienie od terapii. Byłem w ośrodku terapeutycznym 30 dni. Po 30-tu dniach wyszedłem na wolność i zobaczyłem ludzi i dali mi nadzieję , że można żyć na trzeźwo. To było dla mnie bardzo ważne na samym początku, bo ja jak doszedłem do tego ostatniego punktu w swoim piciu, to nie wyobrażałem sobie życia bez alkoholu. Często mówię na mityngach, że ja piłem dla efektu. Mnie interesował efekt działania alkoholu. To było mi potrzebne do życia. Nie wyobrażałem sobie życia na trzeźwo. Żeby mi nic nie szumiało w głowie, żebym nie był pod wpływem alkoholu, narkotyku lub czegokolwiek, bo po prostu bałem się żyć tak sam ze sobą. Jak ktoś mi mówił – nie pij bo ci szkodzi – to tak jakbyś astmatykowi, który kaszle dużo powiedział, nie oddychaj bo to ci szkodzi- na takiej zasadzie to było. Ja nie wyobrażałem sobie życia bez. Spotkałem na tej terapii ludzi, którzy nie pili jakiś czas i dali mi nadzieję, że można nie pić to raz, a dwa, że konsekwencje mojego picia były dosyć duże – pomimo młodego wieku – że ja się wystraszyłem po prostu. I strach na tyle mnie otrzeźwił, że ja potrafiłem zacisnąć te przysłowiowe pośladki i nie pić. Trafiłem na mityng do Londynu, na polskojęzyczny i robiłem wszystko, co mi sugerowano tam, na ten czas. Miałem służby od samego początku, jeździłem na intergrupę choć nie miałem jeszcze służby na intergrupie, ale nie pracowałem na programie. Czytałem te Kroki na ścianie i zaczęło się dziać ze mną coraz gorzej. Znaczy, nie było porównania z tym okresem jak piłem, bo to dwie różne rzeczy, ale ja w środku… Zabrano mi moje rozwiązanie, czyli moją najlepszą zabawkę, czyli alkohol. Moje lekarstwo na ból, który się nazywa życie. Zostałem na lodzie bez tego. Porównuję to, tak jakby ktoś ci wyjaśnił zasady gry w piłkę i wypuścił na boisko i kazał grać. No tak. No ja znałem zasady. Ja wiedziałem co jest dobre, co złe. Że tego nie wolno, że nie kradnij, nie oszukuj, załóż rodzinę, pracuj, bądź uczciwy ale ja nie potrafiłem tego robić. Cały czas w swojej głowie, obsesja na swoim punkcie, porównywanie się z innymi i to wszystko się działo na trzeźwo, będąc na mityngach. Ja często wchodziłem na mityng i wychodziłem z niego bardziej nakręcony niż przyszedłem. Wszystko mnie irytowało. Nie mówię, że mityng był zły, ale we mnie był taki niepokój pod skórą. Żle się czułem sam ze sobą po prostu. Czasami porównuję do takiego stanu , jak się bujasz na krześle i czekasz aż ktoś ci podetnie nogi z tyłu, że zaraz się coś stanie. Wszystko jest ok. ogólnie, ale ja czekam na coś, że coś się stanie. Powiem wam, że po dwóch latach chodzenia na mityngi, ja zacząłem tracić nadzieję na to, że może być lepiej. I się wystraszyłem, że ja pójdę może pić za chwilę. To mnie popchnęło do tego żeby zacząć pracować nad sobą. To był czas, mniej więcej 2009 r gdzie sponsorowanie na polskojęzycznych Grupach nie było popularne. Chodziłem i szukałem sponsora. W końcu trafiłem na gościa, który mówił trochę inaczej niż inni. Okazało się, że on był też narkomanem i pracował na programie NA. Ja myślę – cokolwiek, co działa. No to poprosiłem jego o pomoc. Spytał mnie czy mam problem z narkotykami. Ja miałem do czynienia z tym wcześniej i jakby nie było to dla mnie przeszkodą. Zaczęliśmy tę pracę. Później tak się zadziało, że Tadeusz się pojawił z tych angielskojęzycznych Grup, z tym swoim angielskojęzycznym sponsorem i zasiał w nas takie ziarnko, że można inaczej, że jest inna droga. I Janusz, mój ówczesny sponsor poszedł za nim. Ja byłem wówczas w Polsce, nie miałem z nim kontaktu. Przyjechałem po dwóch miesiącach do Londynu, z napisanym IV-tym Krokiem i on mi mówi, że poprosił Brytyjczyka o sponsorowanie, który mu zasugerował, aby zakończył pracę ze swoimi podopiecznymi i jeżeli chcę, to mogę na niego poczekać, a jak on będzie wyżej na Krokach, to mnie pociągnie dalej. No ja tak się poczułem trochę oszukany, bo nie zmienia się reguł gry w czasie gry, ale jakby , .. powiem wam, w tym momencie, jakby moja choroba zadziałała i moje wady charakteru. Tutaj Tadeusz z Januszem coś kombinują, taki Adam był wtedy też  z nimi. Coś tam , jakieś sugestie robią, czytają „Opinię lekarza” codziennie, czytają coś tam. No i coś tam się dzieje i beze mnie ? No to ja też chcę się tu załapać. I zacząłem z nimi chodzić na te angielskojęzyczne mityngi, i tak się akurat zadziało, że Henry, taki Brytyjczyk polskiego pochodzenia, po prostu akurat mu się zwolniło miejsce i poprosiłem jego o pomoc i on się zgodził wtedy. W tym momencie zaczęła się moja praca tak od początku. I co było dla mnie ważne ? Ja już nie piłem wtedy dwa lata i dużo czytałem o Krokach, dużo słyszałem różnych opowieści o sponsoringu i innych, i on mi wtedy powiedział – słuchaj, moim tekstem na którym ja pracuję, jest Wielka Księga. I zaczęliśmy od wstępów, od tego właśnie skąd to się wzięło, dużo mi mówił o historii AA i co było dla mnie ważne, że ja w końcu robię coś od początku do końca w zgodzie z sobą. Ten program NA on był ok., działał u mnie, ale głównym moim uzależnieniem jest alkoholizm. Też jestem perfekcjonistą i chcę robić dokładnie tak, jak ma to być i on mi wytłumaczył i powiedział – robimy tak, jak książka pisze. To mnie gdzieś pociągnęło. To ja mówię – dobra – przestałem się kłócić. Też mi zadał to sakramentalne pytanie – czy jesteś gotów zrobić wszystko, żeby wytrzeźwieć ? Ja tak się zająknąłem przez chwilę – a to wszystko, co to znaczy ? Co rozumiesz przez to wszystko ? Jak mi każesz gdzieś tam nie wiem iść, do kogoś teraz w Londynie i…. Ja , ja miałem gotowość po prostu, bo moja głowa i ten stan na trzeźwo bez programu dał mi już popalić – wiec powiedziałem – tak, ok. Tak trochę w ciemno, powiem wam szczerze, bo to tak wtedy bardzo nie dotarło do mnie, ale też widziałem osoby, które on już sponsorował wcześniej. I widziałem, że są szczęśliwi. Że są uśmiechnięci, że dają radę, czyli, że to wszystko nie może być takie straszne. I zaczęliśmy od sugestii właśnie. To o tym teraz powiem. My je rozdamy za chwilę wam wszystkim. Ja mam je wklejone na ostatniej stronie Wielkiej Księgi. To, co my tu mamy, to jest słowo w słowo – z tym moim sponsorem, Henrym- przetłumaczyliśmy na polski. Tak, że to nie jest nasz wymysł, tylko dostaliśmy to od Anglików. I on mnie porosił, żebym ja te sugestie robił codziennie. On zresztą sam mi pokazał, że on sam dalej je robi chociaż nie pije już jakiś czas i sponsoruje. Ja też do tej pory je robię każdego dnia. Przede wszystkim on wbił mi do głowy to, że moje trzeźwienie, moje życie nie zależy od niego. Jego rolą jest pomóc mi nawiązać kontakt z Siłą Wyższą. To jest jego zadanie. A Siła Wyższa rozwiąże moje kłopoty, moje problemy. Tak, że ja od samego początku miałem starać się budować jakiś kontakt z Siłą Wyższą. Powiem wam, że ja tego też się bałem na samym początku, bo Bóg, Bóg, mowa o tym Bogu na tych mityngach. Ja pochodzę jak mówiłem z południa Polski, z mocnej katolickiej rodziny i byłem wychowany w takim przekonaniu, że Pan Bóg za dobre wynagradza a za złe karze. A ja tego złego trochę w życiu narobiłem po pijaku, no to ja już jestem stracony, już mnie nic jakby nie uratuje. I on mi powiedział- no nie, Bóg alkoholików jest Bogiem miłosiernym i On się cieszy za każdym razem gdy ktoś się do niego zwróci. I on też pokazał, że ja nie muszę od razu przyjmować całej tej religii, tej otoczki w której gdzieś byłem wychowany. Że to chodzi o moją osobistą relację z Siłą Wyższą, jakąkolwiek, byle była wyższa ode mnie. On mówił, że jedyną rzeczą jaką musisz wiedzieć na temat Boga to , to, że ty nim nie jesteś. I to na początek wystarczy. I te moje próby na samym początku były bardzo proste. Ja klękałem rano i mówiłem – Panie Boże proszę Cię o trzeźwy dzień. Amen. I to na początek wystarczyło. I wieczorem było – Panie Boże dziękuję Ci za trzeźwy dzień. Amen. I takie były początki. Tak, że może ja rozdam te sugestie, żebyście mieli jakby jasność o czym mówię.
………. Chwila przerwy na rozdanie wszystkim sugestii – to taka mała złożona na pół karteczka z tekstem…………………………..
Czyli  pierwsza sugestia jest pod tytułem, tu jest taki zwrot „Na kolana” ale powiem wam, że to jest taki dziwny błąd w druku, bo powinno być „Na kolanach” , ch na końcu. Czyli „Na kolanach – powierz siebie Sile Wyższej”. Czemu na kolanach ? Bo ja się modliłem na leżąco na przykład, w łóżku. Nie mogę w łóżku, muszę na kolanach ? A jak mnie dziewczyna zobaczy ? Albo współlokator zobaczy, że ja klęczę na kolanach, co sobie o mnie pomyśli ? Też wyjście z obsesji na swoim punkcie. To , że na kolanach , też pokazuje moją postawę. Że ja nie jestem tym Bogiem. Tadeusz chce coś dodać teraz

T – To była jedna z pierwszych rzeczy, które zakwestionowałem. Mówię, słuchaj, Wielka Księga, pracujemy na Wielkiej Księdze a tutaj wyrwane nie wiadomo skąd kolana, skąd ty to wziąłeś ? Tego nie ma w całej literaturze AA. No bo ja przecież wiem, bo ja czytałem całą literaturę AA i o na kolanach nie ma nic. I sponsor mówi do mnie – jesteś pewien, że nie ma w całej literaturze AA? No, jestem pewien. No i poszliśmy po mityngu do stolika kolportera i wyciągnął książkę „Dr Bob i starzy weterani” Str 95, przeczytam wam, to jest historia jak dr Bob z Bilem W poszli do Bila Olsona- alkoholika nr 3, którego historia jest w Wielkiej Księdze. Cytuję, „później przyszedł dr Bob i porozmawiał z moją żoną …. Jeszcze tego samego wieczoru dr Bob powrócił z Bilem Wilsonem i obydwaj z nim rozmawiali (to opisuje żona tego człowieka). Potem dr Bob zalecił mojemu mężowi żeby jadł kapustę kiszoną i pomidory. Przez cały pobyt w szpitalu wolno mu było jeść tylko to. Ale oni dwaj tak mu się spodobali, że wcale się tym nie przejmował. Był tam około pięciu dni zanim ci dwaj sprawili, że mój Bil przyznał, że nie panuje nad swoim piciem i że musi zostawi tą sprawę Bogu. Z jednej strony mój mąż wierzył w Boga lecz z drugiej, sam chciał o sobie decydować. Dosłownie kazali mu uklęknąć tam w szpitalu, przy łóżku, pomodlić się i powiedzieć, że powierza swoje życie Bogu”. I mój sponsor mi powiedział- jemu kazali a ja ci tylko sugeruję. Ja mówię, sugestie- ciekawa rzecz. Mój sponsor mi powiedział tak- wiesz, w życiu sugestie są na przykład takie, płyniesz na jachcie, jacht zaczyna tonąć i kapitan mówi słuchajcie, sugeruje wam wszystkim, żebyście kapoki założyli. Macie wolność, każdy może zrobić to, co chce. Więc okazało się, że właściwie to wszystko gdzieś jest, w jakimś nurcie historii AA i tak moje wątpliwości jedna po drugiej zostały rozwiewane po prostu.

Wa – Czyli jakby to był początek. Próby nawiązania kontaktu z Siłą Wyższą. Dokładnie , przy tej sugestii jest taki tekst:
1. NA KOLANACH – POWIERZ SIEBIE SILE WYŻSZEJ
„ Codziennie rano na kolanach rozmawiaj lub módl się swoimi słowami do Siły Wyższej jakkolwiek Ją rozumiesz. Poproś Ją o trzeźwy dzień, abyś mógł pomóc innym alkoholikom, a także abyś był pożyteczny dla twojej rodziny, znajomych, społeczeństwa. Wieczorem podziękuj Sile Wyższej za to, że utrzymała cię w trzeźwości przez 24 godziny.”
To była pierwsza sugestia. Co mnie zadziwiło ? Sponsor też mi powiedział  na samym początku, że – ty nie pijesz po to ( i to też jakby wbijał mi do głowy od samego początku) żebyś mógł się chełpić tym , że nie pijesz, nie pijesz dla swojej trzeźwości. Ty nie pijesz po to, byś mógł pomagać innym. I to jest twoje zadanie. To jest twój cel. Być użytecznym dla Siły Wyższej i pomagać innym. Ja jakby wystraszyłem się tego trochę na samym początku. Jak to pomagać innym jak ja sam tu jeszcze potrzebuję pomocy. Ale jakby budowanie od samego początku takiej postawy we mnie, że ja już miałem swój czas- tak to nazwę- że to, że przestałeś pić, w pewnym momencie swojego życia dostałeś ten dar desperacji od Boga i poprosiłeś drugą osobę o pomoc, to wcale nie jest twoja zasługa. To jest dar, który dostałeś od Siły Wyższej. Czyli jakby Siła Wyższa pociągnęła cię za kołnierz z tego bagna, żebyś mógł teraz wypełniać to, co Ona chce. W takim jakby duchu mi to przedstawił. Sponsor mi kazał przez pierwsze dwa tygodnie, gdy robiłem te sugestie, robić jakiś altruistyczny gest dla drugiej osoby. Cokolwiek, nie wiem, pozmywać szklanki za kimś w domu, podnieść śmieć z ziemi. Cokolwiek zrobić takiego prostego , altruistycznego, żebym dał coś od siebie. Tak , że to też było takim dobrym doświadczeniem dla mnie. I wieczorem podziękuj w takich prostych słowach, że to nie jest moja zasługa, że ja się dzisiaj nie napiłem. To też było dla mnie bardzo ważne. Druga sugestia to:
2. MEDYTACJA
„Codziennie rano czytaj kartę Tylko na dzisiaj . Wieczorem spisz listę wdzięczności, w której umieść wszystko to, za co jesteś wdzięczny swojej Sile Wyższej i podziękuj”
Tylko na dzisiaj – ona jest dość mało popularna, nie wiem czy wiecie, o co chodzi. To jest „Właśnie dziś” albo „Tylko dzisiaj” – ten tekst. Anglicy to mają pod nazwą (tu pada angielski zwrot). My ją mamy bardzo ładnie przetłumaczoną na polski. To jest jeden z tekstów, który mi pomaga tak się nastawić na rozpoczynający się dzień. Że właśnie dzisiaj zrobię coś na co nie mam ochoty, właśnie dziś będę dobrze wyglądał itd. To jest ten tekst, który kazał mi czytać. Wieczorem, spisz listę wdzięczności – bardzo fajne narzędzie. Ja jestem mistrzem w użalaniu się nad sobą. Tego nie mam, nie mam samochodu, nie mam prawa jazdy, nie mam pieniędzy, pracuje dla szwagra, nie mam dziewczyny, w ogóle nie mówię po angielsku, jestem emigrantem i w ogóle jest wiadomo jak. Sponsor kazał mi codziennie pisać listę wdzięczności- przynajmniej 10 rzeczy, które mam, a które być może nie miałem jak piłem, albo, których inni nie mają. Na przykład, jestem zdrowy, mam gdzie spać, mam co jeść, mam przyjaciół, mam wspólnotę, mam się w co ubrać, takimi talentami mnie Bóg obdarzył, że jakąś pracę mogę wykonać, mogę zarobić na siebie. Ja pisałem listę wdzięczności wieczorem a rano ją czytałem. Rano to jest dla mnie ciężki moment, jak wstaję. Z reguły było tak, że wstaję i… kurde znowu leje, albo kurde znowu słońce świeci, znowu muszę do pracy iść, znowu będą korki, znowu metrem będę musiał jechać. No i takie jest moje nastawienie rano. Często się śmieję, że nim moje nogi dotknęły ziemi z łóżka, to było takie siarczyste „cholera” znowu muszę wstać. I jeśli przeczytałem rano listę wdzięczności, to mnie to bardzo dobrze nastrajało, że widziałem w ogóle sens żeby wstać rano. Tak, że to było mi bardzo pomocne.
Trzecia sugestia
3. SPONSOR
„Codziennie dzwoń do swojego sponsora i rób co ustalicie. Jeżeli coś jest dla Ciebie niejasne lub masz jakiś problem jest to okazja aby to przedyskutować i się tym podzielić. Sponsor nie jest Twoją Siłą Wyższą, lecz przekazuje on duchowy program zdrowienia, a my sami rozwijamy relacje ze swoją Siłą Wyższą.”
Codzienny kontakt ze sponsorem. Ja miałem do niego dzwonić o 8.45. Czemu 8.45 ? Henry pracował akurat wtedy z czteroma podopiecznymi i miał tak poukładane, że dzwonili co 15 minut. Tak, że ja miałem tylko 15 minut na to, żeby z nim pogadać. I musiałem się wbić w ten czas. On powiedział mi tak – ja szanuję twój czas, ty szanuj mój też, czyli dzwoń punktualnie. Jak dzwoniłem później, to już było zajęte, jak wcześniej, to też było zajęte. To uczyło mnie punktualności. To nie było wcale wywyższanie się z jego strony, tylko praktyczna rzecz. Zresztą ta godzina, to dla mnie też było ważne. Bo jak się spotkaliśmy i on powiedział – zadzwoń do mnie jutro o 8.45 i zaznaczył to 8.45. Gdyby mi powiedział- zadzwoń do mnie jutro, bez godziny, to ja bym cały dzień siedział i myślał- a może mu przeszkadzam, a może on teraz nie ma czasu, a może to i w końcu bym nie zdzwonił przez cały dzień. A on mi powiedział konkretną godzinę, więc ja wiedziałem , że on czeka na mój telefon. Tak, że to też było dla mnie ważne. „Jeżeli jest coś dla ciebie niejasne lub masz jakiś problem, jest to okazja aby to przedyskutować i tym się podzielić”. Trochę powiem tutaj teraz o spotkaniach , o mityngach, bo to ma jakby związek. Jeżeli ja czegoś nie wiem, mam jakiś kłopot, to jest okazja, żeby z nim pogadać. Na samych mityngach staramy się nie mówić o problemach, o radościach, smutkach. Tak, że to jest czas ze sponsorem, żebym ja o tym pogadał. Jest też czas przed mityngiem lub czas po mityngu. Mityng generalnie , to też jest coś, co mnie ujęło jak ja zacząłem chodzić na angielskie mityngi. Na mityngu był sponsor-spiker, który opowiadał swoją historię, czyli jak wyglądało jego życie , co zrobił i jak wygląda teraz. Później, po jego wypowiedzi, reszta sali utożsamiała się z nim. Wiadomo, że pijemy w różnych okolicznościach, ale sposób picia jest podobny i sposób myślenia naszego jest podobny. Tak, że za każdym razem ja potrafię się zidentyfikować z czyjąś wypowiedzią. Ale każdy na końcu podkreślał, że ten program działa. Tak, że jakby ja wiedziałem, że , mocny sygnał mi dawali, że jeżeli zrobię to, co oni zrobili, to jest duże prawdopodobieństwo, że w moim przypadku też zadziała. Dlatego też , jak my zakładaliśmy nowe mityngi polskojęzyczne w Londynie, to też właśnie w formie mityngów spikerskich, żeby dać temu nowo przybyłemu, który jest pierwszy raz, nadzieję na to, że jego życie może się zmienić i żeby on wrócił na ten mityng z powrotem. I dlatego piszemy o tym, że wszystkie niejasności, kłopoty, jak coś mi nie idzie to ja mam od tego sponsora, żeby to załatwić z nim. I to jest ten czas gdy do niego dzwonię. Tu jest też takie zdanie, że „sponsor nie jest twoją Siłą Wyższą lecz przekazuje on duchowy program zdrowienia a my sami rozwijamy swoje relacje ze swoją Siłą Wyższą”. Ja też idealizowałem swojego sponsora przez jakiś czas. To był Brytyjczyk, znałem też Richarda- jego sponsora, no to myślałem – no to teraz taki fajny sponsor, taki gość, no to musi się udać, no tera to ja już super gość będę. W ogóle jeszcze jak do Polski pojadę, powiem, że mam Brytyjczyka sponsora, to już w ogóle będą mnie tam na rękach nosić na tych mityngach. I zadziało się tak, że przy IX-tym Kroku on zrezygnował ze sponsorowania wszystkich swoich podopiecznych. Stało się tak, że on był też uzależniony od lekarstw i zażył środki na odchudzanie, które zawierały stymulanty. I on to potraktował jako zapicie i poprosił sam o pomoc, zwrócił się na nowo do sponsora. Sponsor mu zasugerował, żeby skończył pracę. Poczułem się wtedy trochę podcięty. Że kurde, no to teraz jak ? Zostawił mnie samego, zobaczyłem , że ja mocno opierałem swoją trzeźwość na nim, zamiast na Sile Wyższej. Dlatego tutaj jakby od samego początku  zwracamy na to uwagę, że moje zdrowienie zależy od mojej relacji z Siłą Wyższą, a nie od kogo innego.
Czwarta sugestia
4. CZYTANIE
„Codziennie czytaj przynajmniej jedną stronę Wielkiej Księgi, jeżeli możesz to kilka. To pomoże Ci w zdrowieniu a także pomoże zrozumieć prawdziwy problem i pokaże szansę wspaniałego życia, jaką ten program oferuje. Codziennie czytaj odpowiednią stronę z książki „Codzienne refleksje AA”.
Mi sponsor na samym początku, przez pierwsze dwa tygodnie kazał czytać „Opinię lekarza”. Codziennie ten tekst. Żebym ja zrozumiał dobrze na czym polega mój problem, moja choroba. W skrócie tylko powiem, że generalnie, że ja piję – Anglicy mówią- dla efektu. Że coś ze mną jest nie tak, gdy jestem trzeźwy. Potrzebuję się napić, mam taki pomysł w głowie, taką obsesję, że alkohol to naprawi. I po prostu gdy wypijam pierwszy kieliszek, to ujawnia się u mnie fizyczna alergia na alkohol, która powoduje to, że nie potrafię się zatrzymać i piję coraz więcej, coraz więcej. Czym więcej piję, to ten głód alkoholowy jest coraz większy i po prostu albo wyląduję gdzieś w szpitalu i mnie odtrują, albo zrobię coś i do więzienia, albo zapiję się na śmierć. Takie są trzy wyjścia jak my to mówimy. I generalnie to jest jakby, jeżeli ja nie potrafię się powstrzymać od picia, bo mam we łbie obsesję, która cały czas mi mówi- napij się, a jak się napiję , nie potrafię się zatrzymać, to jestem bezsilny wobec alkoholu. Nie ma innej możliwości. Dlatego on mi kazał czytać tę „Opinię lekarza”, bo od tego też zaczynamy pracę. Też mi kazał czytać „Codzienne refleksje AA”. Ja je czytałem wcześniej. Tylko, że one za cholerę do mnie nie trafiały. O czym oni tam piszą ? O co chodzi z tym ? Ten cytat, rozważanie. Powiem wam , że jak zacząłem pracę ze sponsorem to zrobiło się coraz jaśniejsze. Teraz wiem o czym oni piszą.
Piąta sugestia:
5. SŁUŻBA
„Zamierzamy służyć wspólnocie AA każdego dnia. Zobowiąż się do chodzenia na dwa spotkania w tygodniu, będą to Twoje „domowe Grupy”. Przyłącz się do nich, przychodź wcześniej i bądź pomocny. Podejmij się służby na tych spotkaniach. Na innych mityngach staraj się być pomocny, zapytaj o to, jeśli to konieczne i zawsze bądź uważny czy jest tam nowicjusz, któremu mógłbyś pomóc”.
Sponsoruję w tej chwili dziesiątego podopiecznego. I każdy z nich ma służbę. Jak ja poprosiłem o sponsorowanie to już mnie tam wcześniej chłopaki wciągnęły w służbę- służba mnie utrzymała w niepiciu tak naprawdę- tak, że nie trzeba było mnie do tego namawiać, ale sponsor jakby pokazał mi, że bardzo ważna jest służba na Grupie. Mycie szklanek, ustawianie krzeseł, witający przy drzwiach, prowadzenie mityngów, zakładanie nowych mityngów, żeby po prostu czuć się częścią tej wspólnoty. Ja widzę teraz po co to jest. Bo jeżeli przychodzi nowy człowiek na Grupę, czuje się obco w nowym towarzystwie. Dlatego zachęcenie go, żeby się zaangażował w coś, to jakby wciąga nas w ten wir Grupy, że ja jestem częścią tego spotkania, nie przychodzę jako gość. Często jest tak, że przychodzimy ostatni i wychodzimy pierwsi z mityngu. Wszystko ustawione, wszystko już jest, ja przychodzę, kawa, herbata, po mityngu, cześć, biorę kurtkę i idę. Ale żeby przyjść trochę wcześniej, zaangażować się, zrobić coś. I mi to zaczęło sprawiać frajdę powiem wam, że ja mogłem coś od siebie wnieść. I to jest na samym początku duży kop. To co też, Grupy domowe, czyli wybieramy sobie dwa mityngi w tygodniu gdzie podejmujemy się służby. Na resztę mityngów przychodzę i chodzę. Ja chodziłem na siedem. Prze pierwsze trzy miesiące gdy pracowałem ze sponsorem , to były cztery mityngi polskojęzyczne i trzy angielskojęzyczne. Nie trzeba było mnie do tego namawiać. Często właśnie podopieczni, gdy zaczynam pracę z nimi mówią – no ok., spoko, ja wszystko będę robił, tylko te mityngi, nie wiem czy dam radę na sześć chodzić czy na siedem. No i co ? Sponsor mi powiedział- jeżeli coś dla ciebie jest ważne to znajdź na to czas i będziesz na tym mityngu. Często jest tak, że niektórych chłopaków muszę trochę popchać do tego, żeby oni na ten mityng poszli i mocno im sugeruję – słuchaj, siedzisz w swojej głowie, idź na mityng, pogadaj z innymi to ci się polepszy. Oni np. dalej nie chodzą. Nie mogę ich do tego zmusić, ale ja im sugeruję, czyli następnym razem jak mi się użalają, to im mówię – wiesz czemu się źle czujesz ? Bo nie byłeś na mityngu wczoraj. I staram się ich do tego motywować. Co dalej. Aha. „Bądź uważny dla nowicjuszy”. Ja powiem wam , że się bałem jak ktoś przychodził pierwszy raz na mityng, to taki jakiś dyskomfort czułem. Jeszcze jak był wypity albo czuć było od niego, to ja gdzieś tak myślałem- no nie, znowu przyjmować będą jego, będą czytać zasady, będzie przeszkadzał, będzie wypowiadał się nie na temat i … gdzieś na tych nowo przybyłych byłem trochę uczulony. Sponsor mi zasugerował- podejdź do niego. Ty pierwszy. Ty podejdź do niego, przedstaw się, przedstaw go innym, zapytaj go czy jest pierwszy raz, zaproponuj mu kawę, wytłumacz mu, jeżeli chce gadać, o co tu chodzi, jak wygląda mityng, że nie musi nic mówić. I zobaczyłem , że ja dzięki temu pozbywam się jakiejś swojej obsesji na tym punkcie, no bo wychodzę do tego człowieka. A i też mogę pokazać komuś, że on też się poczuje miło przyjęty na tym mityngu. Też jakby pokazał mi to – wyobraź sobie, że ty przychodzisz pierwszy raz na mityng i jak ty byś chciał być przyjęty i staraj się właśnie tak zachowywać.
Sugestia szósta.
6.TELEFON
„Codziennie dzwoń do kilku nowicjuszy (to jest do kogoś, kto jest bardziej nowy w zdrowieniu niż ty).
To sformułowanie może nie jest najlepsze, ale po prostu napisaliśmy je tak, żeby wyjaśnić o co chodzi. Też się spotkałem z tym, że jak zacząłem chodzić na angielskojęzyczne mityngi, wszyscy prosili mnie o numer telefonu. A cześć, fajnie , że jesteś, a mogę twój numer ? I na drugi dzień był telefon. Co słychać ? Jak się czujesz ? Idziesz dzisiaj na mityng ? To fajnie, że będziesz, ok., cześć, miłego dnia. Teraz, gdy my dzwonimy do ludzi i oni opowiadają o tym, że to jest bardzo duże wsparcie dla kogoś. Jak by to opowiedzieć. Gdy ja przychodziłem – w końcówce mojego picia – do baru , to było- o kurde znowu on, znowu będzie rozrabiał, znowu się zacznie, po coś tu przyszedł. A w końcu przyszedłem na mityng i zdziwienie- oni się cieszą na mój widok. Fajnie, że jesteś, przyjdź jutro, dzwonią do mnie na drugi dzień. Będziesz ? Nie będziesz ? Co u ciebie ? Jak się czujesz ? Wszystko porządku ? To bardzo duży kop dla gościa, który jest zbity jak pies i który jakby jest w dołku. Chłopaki też opowiadają o tym, że to było dla nich bardzo dużą zachętą, żeby wrócić. Poczuli się jakby zaopiekowani. Dlatego duży nacisk na to jest kładziony. Co mi znowu to daje ? No bo ja znowu tak sobie myślę- zadzwonię do gościa, którego widziałem raz na oczy, to co on sobie o mnie pomyśli ? O czym ja będę z nim rozmawiał ? O co się go zapytam ? Co on powie ? Co on sobie pomyśli ? I tak w swojej głowie cały czas. Ale te telefony pozwalały mi się jakby wybić z tego mojego myślenia. Tak, że to też bardzo ważna , bardzo pomocna sugestia dla mnie.
Dalej na tej kartce są jeszcze takie nie ponumerowane trzy sugestie.
„Przerażony lub zaniepokojony ? Zmów modlitwę o pogodę ducha.”
To zawsze działa. Często ja tak mam, że robię coś w ciągu dnia i tak czuję jak ciśnienie rośnie i w pewnym momencie muszę sobie usiąść, kiedyś jak paliłem, to zapalić, ale na chwilę przerwać swoje zajęcia i tak odsapnąć. I to dzięki temu, gdzieś puszcza.
„Zdenerwowany lub złu na kogoś ? – Pomódl się za nią lub niego. Na przykład: Boże proszę błogosław X, obdarz go/ją zdrowiem, dobrobytem i szczęściem. Albo: Boże daj mi tolerancję, współczucie i cierpliwość abym z radością przyjmował chorego kolegę. Albo: Boże daj X wszystko to, czego pragnę dla siebie samego.”
I to jest takie narzędzie jakby pod X-ty Krok. Sponsor mi powiedział- jeżeli ktoś cię wkurzy , to się pomódl za niego. No jak ja się mam za niego modlić ? Gość mi drogę zajechał, autobus mi uciekł, kierowca mi się nie zatrzymał i jak się mam za niego pomodlić ? Ale to działa. Na początku moje modlitwy wyglądały tak – Panie Boże daj temu sukinsynowi wszystko to, na co zasłużył. Z czasem już jakby się zmieniły. Panie Boże, może ten kierowca też nie miał najlepszego dnia dzisiaj, może takich jak ja spóźnialskich dzisiaj było na jego trasie kilkuset i on już nie wytrzymał i odjechał. Tak, że zobaczyłem, że nie jest tak do końca, jak ja sobie myślę. Ale to od samego początku mi powiedział, żeby praktykować ten X-ty Krok. Pozbywania się uraz na bieżąco. Powiedział- tymi z przeszłości to się zajmiemy w IV-tym Kroku, ale tych bieżących ,to od początku staraj się pozbywać. Żeby nie kumulować ich.
Na końcu jest napisane.
„Jeżeli coś nie jest jasne – pytaj sponsora”
Taka jest moja robota, żeby tłumaczyć wszystko mojemu podopiecznemu.
Tak więc podsumowując te sugestie my mówimy podopiecznym. Nie musicie tego robić. Zrobicie jak wrócicie.
Jeszcze parę słów Tadeusz

T – Dokładnie tak. Waldek powiedziałeś – to zaczęło działać. Ja pamiętam tak. Byłem na tej ulicy. I odkąd zacząłem chodzić na mityngi znalazło się 10 funtów i zamieszkałem w Hostelu. I to był Hostel nad Pubem. I naprawdę nie było mi łatwo. Pamiętam, że jak wróciłem z tego mityngu i klęknąłem na kolana i coś się zmieniło we mnie. Ja długo o tym nie mówiłem, bo myślałem, że będzie to źle odbierane, ale powiem wam szczerze, że odkąd zacząłem robić te sugestie, praktycznie po paru dniach od zaprzestania picia, ja miałem przekonanie, że po raz pierwszy w życiu robię coś innego niż do tej pory. Do dzisiaj działa, muszę powiedzieć. I to po prostu działa, jeżeli to robisz. Ja dużo czasu spędziłem na rozmowach o tych sugestiach, o teoretycznych sugestiach. Nie słyszałem nigdy nikogo, kto by to robił i powiedział, że to nie działa. Chciałbym to usłyszeć kiedyś. Mamy taką koleżankę, która kiedyś przyszła na mityng i powiedziała, że próbowała wszystkiego i że musi spróbować tego programu, bo to już ostatnia rzecz, która jej została, bo ona jest taka specjalna i taka różna od innych ludzi, że to na pewno nie zadziała w jej przypadku. Wiec spytała się, kto jest tu takim najbardziej wymagającym sponsorem i który ma, że tak powiem, największą ilość podopiecznych i tych, którym udało się pomóc, którzy zdrowieją i ona zrobi dokładnie wszystko co ta sponsorka jej zasugeruje, żeby jej wała na koniec pokazać, że to nie działa. I spotkałem ją trzy miesiące temu. Była szczęśliwa, rozpromieniona, sama sponsorowała ludzi. Powiedziała , że coś po prostu po drodze się zmieniło, dlatego, że zostawiła swój stary sposób myślenia i swoje uprzedzenia. Tak szybko chciałem powiedzieć o mojej rozmowie ze sponsorem na temat Kroku I-ego i II- ego i III-ego, bo to jest temat tej części spotkania. Pamiętam, obok mnie stał taki człowiek, którego gdybym poprosił o sponsorowanie, to prawdopodobnie na drugi albo na trzeci dzień, jakby alkohol ze mnie wyparował, to bym musiał pisać IV-ty Krok, zacząć pisać IV-ty Krok. Jest w naszej Wielkiej Księdze (chciałem taki fragment przeczytać z rozdziału „Jak to działa”). My jak czytamy ten kawałek jak to działa, to go czytamy nie tylko do Kroków ale czytamy Kroki i parę akapitów dalej bo wtedy jest taki cały logiczny ciąg. Bo w tym rozdziale po Krokach jest to, co dotyczyło mnie. Pozwolę sobie przeczytać ten fragment „Na początku wielu z nas alkoholików przeraziło się. Cóż to za rygor. To przecież nie wykonalne. Nie upadajcie jednak na duchu. Nikt z nas nie był w stanie idealnie dostosować się do tych zasad. Nie jesteśmy świętymi. Rzecz w tym, że naszym pragnieniem jest rozwój duchowy w wyznaczonym kierunku. Zasady wypracowane przez AA są jedynie wytyczną dla ogólnego rozwoju. Chodzi nam bowiem o postęp duchowy, a nie o duchowy ideał. Opis alkoholika, rozdział poświęcony niewierzącym oraz nasze osobiste doświadczenia „przed” i „po” prowadzą, do trzech ważnych wniosków: a) że byliśmy alkoholikami niezdolnymi do kierowania własnym życiem, b) że prawdopodobnie żadna ludzka siła nie mogłaby uwolnić nas od alkoholizmu, c) że tylko Bóg może to uczynić i uczyni gdy się do Niego zwrócimy. Zyskując owo przekonanie jesteśmy na etapie III-ego Kroku”. Ja generalnie po trzech , czterech dniach miałem to przekonanie stuprocentowe, że jestem alkoholikiem, jestem niezdolny do kierowania własnym życiem, że żadna ludzka siła, włączając w to moją własną, nie jest w stanie uwolnić mnie od alkoholizmu i miałem nadzieję, że Bóg jest w stanie to zrobić i to zrobi, kiedy się do niego zwrócę. Ja byłem świadkiem tego, co można przeczytać i w „AA wkraczają w dojrzałość” i „Dr Bob i starzy weterani” , że ludzie przychodzili i brał ich dr Bob do tego pokoiku na górze, tam jeszcze nie pisali tego na kartce, tam się spowiadał przed dwoma, trzema alkoholikami i wychodził i pomagał innym ludziom. Tak było na początku AA. Ale mój sponsor mówił- wiesz, poczytamy, przejdziemy przez tą Wielką Księgę, porozmawiamy trochę o tym, raz żeby ci pomóc parę rzeczy zrozumieć a  poza tym, żebyś wiedział jak pracować z ludźmi, którzy od razu tego przekonania nie mają. I zapytał mnie wtedy, co jest moim głównym problemem. Ja oczywiście powiedziałem, że bezsilność wobec alkoholu i to, że nie mam pieniędzy, że jestem taki biedny, że nikt ze mną nie chce rozmawiać itd. On mi powiedział, że moim głównym problemem jest brak siły. Brak siły. Ja dzisiaj to wiem. I ta książka jest dokładnie o tym, żeby pomóc alkoholikowi znaleźć siłę, która jest większa od niego i to jest rozdział „My niewierzący”. I to jest ciekawa sprawa, bo ja miałem Wielką Księgę w domu przez 20 lat i zdawało mi się, że ją znam i był jeden taki rozdział, którego nigdy nie czytałem i to był rozdział „My niewierzący”. Bo to nie do mnie przecież. Przecież ja wierzę w Boga. Czasami nawet pójdę do kościoła. Czasami się wyspowiadam. Cóż tam może być takiego ciekawego ? I (tu cytat) „Głównym naszym problemem okazał się brak siły duchowej. Koniecznością dla nas stało się znalezienie takiej siły, z pomocą której moglibyśmy żyć. Musiała to być siła potężniejsza niż nasza własna. To stało się dla nas jasne. Ale gdzie i jak znaleźć taką siłę? Właśnie o tym jest ta książka. Jej głównym celem jest pomóc ci znaleźć Siłę, która rozwiąże twój problem”. Wiec mój sponsor zapytał – czy chcesz rozwiązać swój problem ? - Tak – to ta książka jest o tym. Ona ci pomoże, ona ci pomoże znaleźć Siłę potężniejszą od ciebie samego i ta Siła rozwiąże twoje wszystkie problemy. Ale masz przeszkody w tym i te przeszkody nazywamy uprzedzeniami. I autorzy tej książki proszą, błagają – Bill używa takiego języka – „nie pozwól, aby jakieś twoje uprzedzenia wobec określeń (duchowych) powstrzymały cię od starannego rozważania , co one dla ciebie znaczą” i „My, którzy kroczyliśmy tą wątpliwą ścieżką, błagamy was- odrzućcie wszystkie uprzedzenia, nawet w odniesieniu do zorganizowanych religii.” To, co ja miałem. Ja miałem potężne uprzedzenia. Jakiegoś księdza znałem, który nie robił tak jak głosi, znałem jakiś ludzi, którzy byli religijni, manifestowali swoją pobożność a zachowywali się inaczej i byłem specjalistą i mistrzem, żeby wytykać błędy innych ludzi. Mój sponsor mi powiedział – masz te uprzedzenia swoje w stosunku do Boga, do religii i wiesz co, nie rezygnuj z nich. Fajnie, że je masz. To znaczy, że jesteś homo sapiens, że jesteś istotą myślącą, ale umówmy się , że na czas pracy nad programem, odłóżmy je na bok. Wrócisz do nich za jakiś czas. Odłóż je na bok. Odłóż. Moim największym uprzedzeniem było to, że ja jestem takim złym człowiekiem. Żyłem z takim poczuciem winy w związku z tym, co robiłem innym ludziom, że ja najpierw muszę coś zrobić dobrego, żeby ten Bóg łaskawie mógł na mnie spojrzeć. To było uprzedzenie bardzo duże, które mnie trzymało z daleka od łaski Boga. I właściwie porozmawialiśmy chwilę o tym i pytanie mojego sponsora było krótkie, ja dzisiaj jak pracuję z podopiecznymi, Krok II-gi to jest jedno spotkanie właściwie i przeczytamy kawałek z Wielkiej Księgi i ja mam jedno pytanie tylko – czy wierzysz albo czy jesteś skłonny uwierzyć? Czy zakładasz, zakładasz taką możliwość, że być może kiedyś jesteś w stanie uwierzyć w Siłę, która jest większa od ciebie samego ? Jeżeli tak- to postawiłeś II-gi Krok. I zobaczyłem zarówno wtedy jak i pracując teraz ze swoimi podopiecznymi, że każdy kolejny Krok jest jakby naturalną konsekwencją tego poprzedniego. A ja często słyszałem albo często mówiłem na mityngach – mam problem z Krokiem III-im. To znaczy, że coś z Krokiem II-gim jest nie tak. Bo jeżeli w Kroku II-gim odpowiedziałeś sobie na pytanie, że wierzysz to, że jest Siła Większa, która może ci pomóc , to Krok III-ci jest tylko poproszeniem tej Siły o pomoc. Niczym więcej. Więc to było moje doświadczenie. To nie był problem z tym Krokiem tylko wydaje się, że coś jest nie tak w Kroku poprzednim. I pamiętam, że Krok III-ci też przeczytaliśmy ten kawałek Wielkiej Księgi, zapytał mnie mój sponsor- gdzie chcę ten Krok z nim postawić – powiedziałem, że w kościele, mamy takie opactwo Benedyktynów, to jest nasze ulubione miejsce ale wczoraj byłem w Poznaniu w Farze i tak podszedłem do Waldka i mówię – świetne miejsce na III-ci Krok, nie. Taki klimat. I w tym opactwie postawiliśmy ten III-ci Krok razem. Polega to na tym, że przeczytaliśmy modlitwę III-go Kroku, która jest bardzo ważna i nie tylko w kontekście tego Kroku. Pozwolę sobie ją przeczytać – „Boże, ofiaruję siebie Tobie, abyś mnie uformował i uczynił ze mną to, co będzie zgodne z Twoją wolą. Uwolnij mnie ode mnie samego, żebym mógł lepiej spełniać Twoją wolę. Oddal ode mnie trudności, aby zwycięstwo nad nimi mogło być świadectwem dla tych, którym pospieszę z pomocą, czerpiąc z Twej Potęgi, Miłości i z Twego Pojmowania Dróg Życia. Dopomóż mi, abym zawsze spełniał Twoja wolę” I powiem jeszcze chwilę o tym. Boże ofiaruję siebie Tobie – ja daję coś. Całe życie to ja chciałem mieć. Uwolnij mnie (w oryginale jest z więzów samego siebie, z więzów). Ja byłem związany swoimi nałogami, swoim egocentryzmem, swoimi wadami charakteru. Ale po co? Po co ? To o tym mówił Waldek. To jest pierwszy taki bardzo wyraźny sygnał, że ten program przygotowuje nas tylko do tego, żebyśmy pomagali innym alkoholikom. O tym będziemy może mówić przy Kroku XII-tym. Ale „oddal ode mnie trudności, aby zwycięstwo nad nimi mogło być świadectwem dla tych, którym pospieszę z pomocą”.  Na etapie III-go Kroku mój sponsor wbijał mi do głowy – pamiętaj, że nie trzeźwiejesz dla siebie. I ja się oburzyłem oczywiście. Jak to nie dla siebie, no przecież już dla żony, dla matki , dla przyjaciół ja trzeźwiałem i to nie wyszło. Teraz to ja trzeźwieję dla siebie. Powiedział mi- jeżeli trzeźwiejesz we wspólnocie anonimowych alkoholików w oparciu o program, który jest opisany w tej książce, to trzeźwiejesz tylko w jednym celu. Po to, żeby twoje życie stało się świadectwem dla ludzi, którym być może będziesz mógł pomóc. I to dla mnie jest bardzo ważne. Muszę powiedzieć, że to była bardzo ważna rzecz w życiu dla mnie. Znalazłem swoją Siłę Wyższą. Znalazłem kontakt z Nią. To jest jedyna sugestia, którą robię codziennie od pierwszego dnia kiedy usłyszałem ją od mojego sponsora. Za miesiąc będę miał trzecią rocznicę swojej trzeźwości, więc daty mojego bycia w AA i trzeźwienia rozchodzą się bardzo poważnie. Nigdy z domu nie wyszedłem bez tego, żeby nie poprosić wpierw Boga by utrzymał mnie w trzeźwości i nigdy nie zasnąłem by nie podziękować Mu. Nie opieram już swojej trzeźwości na swojej własnej sile woli, na swojej własnej inteligencji, na swoich własnych przekonaniach. Powierzyłem swoje życie Bogu jakkolwiek Go rozumiem. To jest mój Bóg. On trzyma mnie w trzeźwości. Dużo dobrych rzeczy wydarzyło się w moim życiu od tego momentu. Może będzie okazja o tym powiedzieć potem. Ale to są Kroki I-III. Jak mówię dzisiaj, mam dwóch podopiecznych, którzy nie mieszkają w Londynie i mieliśmy taką okazję i właściwie Kroki I-III mogliśmy zrobić w ciągu jednego spotkania. I tu o gotowości możemy powiedzieć a właściwie może Waldek powiesz co to znaczy być gotowym. Ja powiem tak, że jeżeli ktoś jest gotowy, jeżeli ja byłem gotowy to … po prostu jest gotowy. I koniec. Jesteś gotowy, kiedy jesteś gotowy. Usłyszysz kiedy usłyszysz. Zrozumiesz kiedy zrozumiesz. I tak jak mój sponsor powiedział  - wiesz, jeśli  twój podopieczny jest gotowy to nic nie możesz spieprzyć, jeżeli zrobisz to, co ja z tobą zrobiłem. Jeżeli nie jest gotowy , to żebyś stawał na uszach, to po prostu nic nie zrobisz. Nie ma lepszych i gorszych sponsorów, jeżeli pomiędzy podopiecznym i sponsorem jest program 12 Kroków. Czasami taka jest cicha rywalizacja na początku – o, jego zapił, to może słaby sponsor. Gdyby on miał tego samego podopiecznego, to tak samo by zapił. To nie ma żadnego znaczenia. Ja muszę być uczciwy. Powinienem przekazać ten program w sposób jaki mi został przekazany. Mój sponsor wbił mi też do głowy, że najlepszy sposób żeby stać się dobrym sponsorem – jest być dobrym podopiecznym. Jest taka duchowa zasada o stawaniu się dobrym ojcem przez bycie dobrym synem. I widzę, że to działa po prostu. Dzięki.

Wa – Tadeusz powiedział o gotowości. Mój sponsor był dla mnie bardzo miły dopóki nie poprosiłem go o sponsorowanie, bo wtedy zaczął wymagać ode mnie czegoś. Że to masz zrobić , to zrób – znaczy sugerować mi – zrób to , zrób tamto. Tak też jakby z technicznego punktu widzenia, bo my tak dużo mówimy o tym, jak to z nami było, ale na pewno macie pytania jak wygląda taka praca nasza z podopiecznymi bo o tym nie powiedzieliśmy. Generalnie my tak mówimy, że Kroki od I do IX przerabiamy od trzech do sześciu miesięcy. Zależy to od częstotliwości spotkań. Ja staram się spotykać z podopiecznymi raz w tygodniu. Mam jeden dzień taki wyznaczony, kiedy moja dziewczyna idzie na swój mityng i wtedy mam te dwie godziny, żeby im poświęcić. Czasami też jest tak, że jak robimy IV-ty Krok to jest cały dzień, bo to jest kilka godzin czytania. Na takich spotkaniach ja z reguły czytam Wielką Księgę, podopieczny słucha. W moim przypadku było tak, że ja czytałem po polsku bo Henry po polsku mówił ale nie za dobrze czytał. Zaczynamy I-szy Krok to , to są rozdziały z Wielkiej Księgi – wszystkie przedmowy, wprowadzenia, „Opinia lekarza”, „Opowieść Bila”, „Jest sposób” oraz „Więcej na temat alkoholizmu”. To zawiera się na I-szy Krok. Po pierwszym Kroku ja proszę podopiecznego, żeby mi krótką spikerkę zrobił. Takie 10 minut na temat I-ego Kroku – jak on to widzi, jak on to rozumie. To jest dla mnie ważne, żebym zorientował się czy on załapał o co chodzi z tą chorobą. Jak Wielka Księga to widzi , o tej obsesji umysłu, o tej alergii fizycznej. O tym, że własna wola nie wystarcza do tego, żeby przestać pić. Czy on to wszystko rozumie. Później Krok II-gi o czym Tadeusz mówił, to jest rozdział „My niewierzący”. W oryginale jest „…agnostic”. Co znaczy agnostyk ? To jest ktoś, kto wierzy w Boga ale nic o nim nie wie. Ja też tak miałem. Ja wierzyłem w Boga, że on istnieje ale że on nie ma kompletnie wpływu na moje życie. Że On gdzieś tam jest w kościele. W niedzielę jak idę do kościoła to On tam jest a jak ja idę do pracy, jak ja idę ulicą, jak jestem w domu, to On nie ma na to wpływu. A teraz zobaczyłem, że Bóg może mieć wpływ na moje życie codzienne, że zrobił coś w moim życiu, że ja miałem to przebudzenie duchowe. I teraz już wiem, że On ma wpływ. Czyli ja mam wiarę popartą wiedzą. Później Krok III-ci. To czytamy z Wielkiej Księgi początek piątego rozdziału do momentu modlitwy III-ego Kroku. Przy tej modlitwie zawsze pytam podopiecznego – jakie jest twoje wyznanie, jakie masz poglądy religijne, czy jakby miejsce gdzie czujesz się bliżej Boga. Słyszałem, że chłopacy w Polsce chodzili na przykład na Turbacz. W góry, na Turbacz. Wycieczka z podopiecznym, cały dzień poświęcili sobie. Na samej górze kazał mu się rozglądnąć – i co ty myślisz, że to człowiek stworzył ? Chyba Siła od nas Wyższa to stworzyła. W tym momencie robią właśnie III-ci Krok. Też miałem takie sytuacje, że robiłem w domu III-ci Krok z podopiecznym. Nie było innej możliwości. Spotykaliśmy się w domu w tym momencie. Ale też postawa odpowiednia, że ja klęczałem, sponsor położył mi rękę na ramieniu. Pierwszy przeczytał z Wielkiej Księgi modlitwę , później ja powtórzyłem za nim. Ja byłem akurat w tym opactwie Benedyktynów- tak się złożyło. Duży kościół, wielki, katolicki i tak się nam trafiło, że pusty był akurat. Ale jakby tak parę osób było i kazałby tak na głos mi czytać modlitwę, to może bym się trochę przejmował tym. Ale ja wiedziałem, że to jest przełamanie samego siebie, że ja publicznie , na głos, o tym mówię. Później będziemy mówić o dalszych Krokach ale generalnie jakby przechodząc przez tekst bo sponsor mi wyjaśnił, że to jest podręcznik. To nie jest książka o czymś, opisująca, tylko podręcznik. I jeżeli ja chcę coś zrobić, to mam po prostu instrukcję w podręczniku jak to zrobić. Często jest tak, że jak na przykład weźmiemy podręcznik do matematyki, w klasie trzeciej, czwartej. To najpierw jest dodawanie i odejmowanie. I jeżeli ja wezmę kogoś i mu powiem zacznij od V-tego rozdziału i przeczytaj jak to działa. I wtedy on bierze „Jak to działa” i zaczyna czytać Kroki. To on nie jest do tego przygotowany, żeby je przeczytać i zrozumieć. Bo to tak, jakbym ja mu kazał iść do piątej klasy i kazał mnożyć a on nie umie ani dodawać ani odejmować. Stawiamy czasem ludzi w niemożliwej dla nich sytuacji. A gdy ja od początku robię po kolei wszystko, zrozumiem, że jestem chory. Że nie jestem chory gdy piję, tylko gdy nie piję. To wtedy ja zobaczę, że powinienem oprzeć to swoje życie na Sile Wyższej i muszę Ją znaleźć, muszę Ją poznać i nazwać. Dlatego jest to istotne dla nas, żeby przechodzić to po kolei. Jeżeli chodzi o Kroki dalsze, bo w rozdziałach „Jak to działa” i „Do czynu”, dalej są Kroki IV, V, VI i VII a potem też VIII i IX. Ale o tym po przerwie.

T – Chcielibyśmy teraz , jeszcze przed przerwą, puścić mikrofon, mamy około 15 minut i chcielibyśmy usłyszeć wasze doświadczenia z pracy na programie ze sponsorem odnośnie Kroków I, II, III.

G – Jestem szczęśliwy, że tu jestem. To jest początek mojej szczęśliwości. To wszystko , co słyszę dzisiaj to naprawdę dziękuję. Ten Londyn to moje wspomnienia, 2004, moja upadłość i to wszystko. Siedem lat musiałem na to czekać, żeby to dzisiaj, żeby być po 24-ech godzinach mojej pracy i w ogóle się nie czuję zmęczony. To, co słucham to jest podstawą mojego nowego życia. Moje nowe życie się zaczęło tak naprawdę 9 grudnia ubiegłego roku i to , co tu słucham to jest podsumowanie. To nie może być czyn połowiczny. To musi być naprawdę uczciwe, takie prawdziwe i to dla mnie jest początkiem i dziękuję wam bardzo. Dzisiaj kocham Londyn, wtedy w 2004 roku to wypiłem tam pierwsze piwo. Tak, ale dzisiaj mam tam syna i kocham was wszystkich. Nazwano mnie w AA „sanitką” od niedawna dodałem słowo „serce”, bo to serce to jest AA i ja to serce chcę dawać. Dziękuję.

G – Chciałem powiedzieć tak. Ja jestem też na początku pracy ze sponsorem. Moja przygoda ze sponsorem zaczęła się w sumie po warsztatach w Tomaszowie. Tam pierwszy raz zobaczyłem ludzi, którzy są na programie, którzy przeszli sporo przez swoje życie. Pomyślałem sobie wtedy, że też bym chciał mieć sponsora. Po co mi ten sponsor był na początku ? Po to, żeby się chwalić na mityngach, że ja mam tego sponsora. Bo to fajnie brzmi. I tak sobie pomyślałem, podjadę do jednego z przyjaciół, zagadam, może się zgodzi. Podjechałem do niego, zacząłem rozmowę w temacie sponsora. Powiedział – słuchaj, nie wiem czy ja cię będę sponsorował, ale dał mi sugestię – weź się zacznij modlić. Spróbowałem tę sugestię zrobić. Troszeczkę mi ta sugestia odeszła na bok, będę musiał do niej z powrotem wrócić, ale on mówił- wiesz co, weź podjedź do tego i tego przyjaciela i jego się zapytaj. Tak sobie pomyślałem- kurcze, taki ortodoks, ale mówię, dobra, sponsor to sponsor. Sztuka jest sztuka. Podjechałem do niego , wyjaśniłem. Powiedział – dam ci odpowiedź za parę dni. Zadzwonił na drugi dzień – dobra, podjedź, omówimy kontrakt i jak mi zaczął mówić, będzie ciepło, będziemy wychodzić do parku, będziemy czytać Wielką Księgę- to ja pomyślałem, ja pierdzielę, co on mi tu gada. Ale powiem wam, że dziś jesteśmy na Wielkiej Księdze. Ja jestem mu wdzięczny. Myślę, że jakoś to będzie. Na tę chwilę dziękuję.

G – Powiem wam, ja jakby poczułem po pewnym okresie chodzenia na mityngi, najpierw taką potrzebę zrobienia już, nie wiem, IV-tego Kroku. Szukałem jakby osoby, która by mi w tym pomogła i wcześniej sponsora. Okazało się na początku, że ma za dużo podopiecznych ale pytam czy pomoże mi w zrobieniu IV-tego Kroku – powiedział- że jest bardzo zaszczycony – ale po chwili zastanowienia się powiedział – no tak to nie może być, zrobimy to wszystko od początku. Ale to już nie chodzi mi o to, wiecie, tylko chciałem się z wami podzielić taką jedną rzeczą. Po pracy z nim, poprosił mnie też mój przyjaciel, o to żebym został jego sponsorem. Oczywiście zapytałem się najpierw swojego, ale, ja nie wiem jak to było ze mną, ale wiecie zrobienie tego III-ego Kroku tak, jak tutaj zresztą mówił Tadek, i u nas było to dokładnie w ten sam sposób. Ja zobaczyłem tę zmianę, która w nim następuje, to normalnie było aż , to wzruszenie, to, nie wiem, tak jakby na moich oczach ktoś zupełnie, no nie wiem, nastąpiła w nim taka fajna zmiana. Pierwszy raz byłem świadkiem czegoś takiego. Nie wiem jak to było ze mną. Mój sponsor mówi, że tak jest chyba z każdym. Dziękuję

G – Pamiętam, że pierwsze słowa mojego sponsora jak do niego podszedłem i porosiłem o sponsorowanie to były- fuck. Bo on wiedział, ze jeżeli weźmie mnie, dawno nie miał podopiecznego, to będzie musiał jeszcze raz przejść przez te Kroki i jeszcze raz przejść program po prostu. I to tak jest, bo za każdym razem przechodzę to jeszcze raz. Za każdym razem dostaję coraz więcej siły i czegoś nowego. Bardzo dużo się uczę od podopiecznych. Za każdym razem. To było tak, że spytał się mnie tylko czy w coś wierzę. Ja powiedziałem, że tak, ok., że się modlę, już też wtedy zacząłem medytacje, więc nie było problemu. Nie zgodził się tak od razu, ale to był wtedy mityng angielskojęzyczny, ja nie znam angielskiego, prawie nic nie rozumiem, ale zostałem. Żeby pokazać , że mi zależy na tym. Nie, że on się zgodził, ja spadam. Nie, zostałem na mityngu i po mityngu powiedział – ok., zaczynamy, będziesz dzwonił do mnie o tej i o tej godzinie. Nie pytaj po co to jest. Ja nie miałem zamiaru o to pytać. Ja już wcześniej słyszałem, że tak to się robi. Bardzo się ucieszyłem. No i tak to się zaczęło rzeczywiście. Tak z perspektywy czasu, widzę, że to było tak pokierowane, że ten gość był najlepszym sponsorem na jakiego mogłem trafić w tym czasie. Naprawdę tak to widzę dzisiaj, bo miał bardzo duże doświadczenie z mityngów amerykańskich. On był Polakiem, mówił po polsku ale zaczynał to w Stanach. A ja bym wtedy wziął każdego pierwszego gościa, który był wtedy na tamtym mityngu. On akurat robił kawę, więc ja od razu do niego podszedłem i , i to był ten strzał. Dzięki

G – Chciałem się podzielić swoimi trudnościami tak naprawdę w pracy z podopiecznym, ze sponsorowanymi. Tych problemów jest kilka. Po pierwsze, tutaj wy przedstawiliście taki model, nazwijmy to – duchowy. Nie wiem dlaczego, ale mi model takiej pracy ze sponsorem czy też ze sponsorowanym to bardziej w sposób techniczny jakby wychodzi tak terapeutycznie. Na przykład korzystam z takiej książki, chciałbym was potem poprosić o opinię, o doświadczenie na ten temat. Korzystam z takiej książki, to nie jest stricte aowska książka. Nazywa się „12 Kroków ze sponsorem”. Napisał ją jakiś Hamilton B czy coś takiego. Korzystam z tego i strasznie intelektualne prace temu sponsorowanemu wymyślam. Efekt jest taki, że on prowadzi podwójne życie i tak dalej, nie chcę mówić bo chciałbym chronić jego anonimowość w stu procentach, ale to jest właśnie pierwsza techniczna trudność, że strasznie jakby intelektualizuję to i strasznie terapeutyzuję. Nie wiem skąd to się bierze. Być może z tego , że sam miałem taki model pracy ze swoim sponsorem kiedyś. Druga trudność to jest taka, że wszelakie porażki swojego, wszelakie potknięcia na tej drodze duchowej, ja strasznie biorę do siebie i traktuję jako swoją porażkę. Jak to , jak i tu jest do was pytanie. Bo tu jest taki prosty model. Wielka Księga, praca tylko na Wielkiej Księdze. Jak to przebiega u was ?

T – Dziękuję bardzo. Jeżeli dotrwasz do końca to może odpowiemy na to pytanie, bo się boimy w tej chwili otworzyć taki worek, że tak powiem, że zaczną się pytania i odpowiedzi. Ale to bardzo ważne co powiedziałeś i dziękuję ci. Zapamiętamy to. Jeszcze parę minut mamy. Bardzo bym prosił o wasze doświadczenia. Kroki I, II, III w pracy ze sponsorem.

G – Ja mam bardzo małe doświadczenie w pracy ze sponsorem, dlatego jestem tu dzisiaj na warsztatach. Powiem tak, ja byłem na czterech odwykach, kończyłem ileś tam terapii, później na różne Grupy przez parę lat chodziłem. Skończyłem Prof. W końcu i dzisiaj mi czegoś brakuje. Przez wiele lat uważałem, że mi jest sponsor nie potrzebny. Dzisiaj usłyszałem taką bardzo ważną rzecz dla mnie, że ja przez wiele lat trzeźwiałem dla siebie. To mi wpojono na tych moich terapiach, żebym nie trzeźwiał dla dzieci, dla rodziny, tylko żebym zaczął dla siebie. To było na początku bardzo ważne dla mnie, że ja tak do tego podszedłem, ale dzisiaj do tego inaczej podchodzę i to jest właśnie bardzo ważne co usłyszałem, że ja nie trzeźwieję dla siebie, tylko po to, żebym mógł gdzieś tam komuś pomóc. Przez parę lat się dobijałem, wreszcie się dobiłem. Zacząłem chodzić na takie rozmowy indywidualne z osadzonymi, w więzieniach, pod celę i między innymi dlatego tu dzisiaj jestem, żeby im nie klepać głupot  jakiś tam, tylko żeby mówić o programie anonimowych alkoholików. Dziękuję.

G – Chciałem powiedzieć, że pomimo mojej blisko czteroletniej trzeźwości, dużych wiadomości  na temat sponsorowania, bo brałem udział w wielu warsztatach, ale w październiku zeszłego roku doprowadziłem się do tego, że już prawie padłem, że zapiłem z powrotem. Pokłóciłem się ze wszystkimi i jedyną drogą jaką widziałem to właśnie było to, żeby poprosić drugiego alkoholika o pomoc. Od stycznia pracuję ze sponsorem poprzez skape. Jest mi bardzo ciężko, bo lubię rozmawiać z kimś twarzą w twarz, ale jedno co mogę powiedzieć, to od pierwszego dnia kiedy umawialiśmy kontrakt to było dokładnie tak, jak Tadziu mówił, ale jeszcze jeden był taki ważny punkt, że zobowiązuję się do kontynuowania pracy i przekazywania swej wiedzy swoim sponsorowanym. Ja się na to zgodziłem i w tej chwili jestem już na etapie pracy nad IV-tym Krokiem i jest ciężko. Brak mi bezpośredniej bliskości, ale jesteśmy też umówieni na codzienny kontakt telefoniczny. Miały to być pięciominutowe rozmowy ale przedłużamy je do pięćdziesięciu minut a nawet godziny nieraz. I od tego czasu, kiedy zrobiłem III-ci Krok w kaplicy jest mi dużo lżej, dużo łatwiej. Mam dużo pogody ducha i jakiejś radości z trzeźwienia. Nie chodzę już smutny jakiś, nie szukam sobie jakiś problemów i jestem dowodem na to, że ten program działa. Dzięki

G – Chciałem powiedzieć o takim moim doświadczeniu. Ja na programie pracuję od maja zeszłego roku. Tutaj mam podobne doświadczenia jak mój przedmówca. Mam sponsora z Amsterdamu i pracujemy dużo przez skepa i takim moim ciekawym doświadczeniem było to, kiedy miałem powtórzyć za nim modlitwę III-ego Kroku. Powiedział do mnie – uklęknij i będziesz powtarzał za mną. I u mnie była taka sytuacja, że ja robiłem trzykrotne podejście do klęknięcia. Za pierwszym razem skurcz mnie złapał. Za drugim razem, również. Dopiero za trzecim razem udało mi się uklęknąć i tą modlitwę za nim powtórzyć. Tak moje ego się gdzieś broniło przed jakby pracą. Dzisiaj widzę już bardzo duże efekty swojej pracy ze sponsorem. Wygląda to w ten sposób, że ja po prostu pozbywam się lęku, który ja miałem bardzo, bardzo długo i myślałem, że nie da się tego zrobić. Dzisiaj ja robię sugestie i to mi działa. Są sytuacje kiedy czasami coś opuszczę, którąś z sugestii ale dzisiaj to już dokładnie widzę, że to mi się po prostu nie opłaca. W momencie, kiedy coś opuszczam, coś pomijam to od razu moje samopoczucie robi się gorsze. Ja dzisiaj wiem, że mam się kierować jakby nowym kodeksem, miłości, tolerancji i mam to robić codziennie w najdrobniejszych sprawach, żeby właśnie wyjść z siebie i dawać coś innym. To mi bardzo skutkuje na co dzień. Ja po prostu zrobiłem się spokojniejszy i gdzieś próbuję przekazywać siebie dalej. To, co ja dostałem. Dziękuję

G – Ja też jestem na początku drogi na programie. Byłem na etapie poszukiwania sponsora. Mówię to w cudzysłowiu bo ja też myślałem, że mój sponsor to musi być człowiek wyjątkowy, że mój sponsor to ma być taki…. . Ten nie, bo ma za krótką abstynencję, ten nie, bo on tam rozwalił rodzinę to jak on może być moim sponsorem. No i przyjechali przyjaciele ze wspólnoty i dwóch z nich do mnie podeszło i zapytali mnie – no jak tam Grzesiu, boli cię dupka czy nie, bo jak nie, to jeszcze poczekamy. No i po powrocie do domu zastanowiłem się i odpowiedziałem sobie na takie dwa krótkie pytania. Czy ja potrafię być uczciwy wobec samego siebie i czy potrafię być uczciwy wobec drugiego człowieka i czy jest we mnie odwaga poproszenia drugiego człowieka o pomoc. Jestem na początku drogi, zacząłem pracę, odpowiedziałem sobie na te pytania, poprosiłem sponsora o pomoc i on zadał mi to pytanie takie – czy jestem w stanie zrobić wszystko by przestać pić ?. Ja odpowiedziałem mu, że tak. No i zaczęliśmy pracować. Spotykamy się, dzieli nas 120-cia  kilometrów, ale to nie jest przeszkodą. Ja zadeklarowałem się, że jestem w stanie zrobić wszystko, żeby przestać pić i robię to, i od tego czasu czuję , że w moje życie zaczyna się zmieniać. Dziękuję.

G – Chciałem powiedzieć, że przed jakąś chwilą Maciek, mój sponsor wypowiadał się, a to jest taka bardzo ciekawa historia, która bardzo pasuje do tego co mówił Waldek, bo ja za miesiąc jak Bóg da będę trzeźwiał sześć lat, natomiast pracę na programie rozpocząłem pół roku temu. Dlatego, że całe pięć i pół roku poświęciłem na przemądrzanie się i szukanie rozwiązań tam, gdzie ich nie ma. Czyli skończyłem wszystkie kursy, które były możliwe, wyczytałem wszystkie książki, po czym zacząłem się czuć coraz gorzej. W pewnym momencie poznałem Maćka, który zabrał mnie na warsztaty na temat sponsorowania do Kóz, jakieś 300-ta  kilometrów od Wałbrzycha. Ja się go tak w duszy pytałem i sam siebie – po co ja tam pojadę, skoro ja wszystko wiem. No ale mówię, no pojadę, zobaczę, coś się może dowiem. Pojechałem do Kóz, jechaliśmy chyba z 5 godzin i rano zajeżdżamy do takiej niedużej sali i w tej sali widzę uśmiechniętych alkoholików, a ja miałem wtedy gigantyczny kryzys bo już nie mogłem sam ze sobą wytrzymać. Patrzę na te uśmiechnięte twarze i mówię – jak oni to robią. I zacząłem słuchać. No i wtedy dowiedziałem się o sponsorowaniu w pracy choć w tych wszystkich książkach, które wyczytałem to tam o tym była mowa gdzieś tam gdzieś tam. Tylko w ogóle nie miałem pojęcia, jak to się robi. No i później posłuchałem tych wszystkich wypowiedzi i wyjechałem stamtąd napompowany taka energią, ale co ja z tą energią zrobię ? No i Maciek do mnie mówi, że – zostanę twoim sponsorem. Pierwsza myśl moja- bo ja tu już prawie za chwilę będzie sześć, Maciek trochę mniej, no to ja sobie poszukam kogoś, kto ma dwadzieścia. No i przez cały weekend myślałem nad tym, co z tym zrobić. Już miałem dzwonić do swego przyjaciela Adama, który 19-cie lat trzeźwieje, mówię- on to może być moim sponsorem ale Maciek nie. Ale Siła Wyższa mi podpowiedziała – nie, zadzwoń do Maćka. To będzie lekcja pokory dla ciebie. No i się zaczęło pół roku temu za co jestem bardzo wdzięczny, że po prostu taka sytuacja się wydarzyła w moim życiu, bo nie wiem, czy bym nie zapił, bo już tak źle się czułem. Dzisiaj na nasze warsztaty przyjechałem ze swoim podopiecznym, tak, że dokładnie tak pracujemy jak Waldek i Tadeusz opowiadali. Dziękuję

G – Jak ja pracuję z podopiecznym to zwracam uwagę, i tu chciałem się podzielić jednym aspektem tej wstępnej pracy. Podopieczny się pyta- a co ja z tego będę miał ? Czemu to wszystko ma służyć ? Absolutnie zgadzam się z wszystkim tym, co tutaj mówili przedmówcy i w tym rozdziale drugim ja zwracam uwagę podopiecznemu na dwa zdania. Że program ma mnie zmienić, żebym był szczęśliwy, żebym ja zmienił swoją osobowość i zwracam uwagę na zdanie, które jest na 16 stronie w dole „Nasze osobiste życie jako alkoholików zależy od stałego myślenia o innych”. I to jest prawda. I tak tłumaczę podopiecznemu, że służba z innymi powoduje przede wszystkim eliminację moich dwóch cholernych wad, które były przyczyną wszystkich nieszczęść – mojego egoizmu i egocentryzmu. Jeżeli ja poświęcam czas innym, przełamuję swój egoizm i powoduje to, że ja przez to szybciej staję się lepszym. Czyli to, co pisze w wielu miejscach Bill w Wielkiej Księdze, pokazuję temu podopiecznemu, że moje zdrowienie i moja zmiana osobowości na lepsze, nie stanie się możliwe bez służby innym. Ale chcę zwrócić uwagę na jeszcze jeden element , o którym wy jeszcze nie mówiliście, ale w tych pierwszych Krokach warto na to podopiecznemu zwrócić uwagę. Na stronie 15 jest jeszcze jedno ważne zdanie, moim zdaniem o nim też warto pamiętać. „Praca z innymi alkoholikami nie staje się naszym jedynym zajęciem i „Uważamy, że wyeliminowanie picia jest tylko początkiem pracy nad sobą. Znacznie ważniejsze jest demonstrowanie przez nas nowych zasad w życiu rodzinnym, zawodowym i różnych sytuacjach życiowych”. Żebyśmy nie zapomnieli o tym, że trzeźwiejąc, stając się innymi, szczęśliwymi alkoholikami, niosąc posłanie innym bez którego moje trzeźwienie nie będzie pełne, żebym nie zapomniał, że mam obok siebie żonę, dzieci, rodzinę, towarzyszkę życia. Że też obok AA jest zwyczajne życie. Jest świat , o którym nie mogę zapomnieć. Tylko tłumaczę mu – na wszystko musi przyjść czas. Dziękuję

T- No to teraz przerwa. Dziękuję
A po przerwie:

T – Mam na imię Tadeusz i jestem alkoholikiem. Pamiętam, przed Krokiem IV-tym mój sponsor zapytał mnie – czy chcesz mieć rację, czy chcesz być wolny ? Ja nie za bardzo wiedziałem o co mu chodzi. Ja całe życie chciałem mieć rację. Opowiedział mi wtedy taką historię o panu profesorze psychiatrii, który zajmował się również leczeniem alkoholizmu i był lekarzem w szpitalu psychiatrycznym, bo tam bardzo często leczy się alkoholizm. Ten lekarz zadał pytanie swoim pacjentom na oddziale psychiatrycznym, nie alkoholikom – czy woleliby mieć rację, czy woleliby być wolni ? I większość z nich odpowiedziała, że woleliby mieć rację. I to byłem ja- tak naprawdę zobaczyłem. Że ja wolałem trwać przy moich uprzedzeniach i swoich starych sposobach myślenia. Przy moim postrzeganiu świata, w którym to ja byłem ofiarą, w którym to ja byłem skrzywdzony przez innych ludzi, w którym zżerały mnie urazy. Które tworzyłem w swojej własnej głowie. Uraz się nie łapie, ja dzisiaj wiem, tylko urazy się tworzy w swojej głowie. Miałem takie przekonanie, że moim głównym problemem i moim głównym wrogiem jest alkohol. Nie wiedziałem wtedy, że moim głównym wrogiem jestem ja sam dla siebie. A , że moim nieprzyjacielem w takim codziennym życiu to jest uraza. Uraza, która mnie zżera. Uraza do innych ludzi za to, co mi zrobili, albo mi się wydawało, że mi zrobili albo uraza do siebie samego. I to jest to, z czym rozprawia się IV-ty Krok. Miałem taką niechęć, poczucie winy, nie lubienie się, nienawiść bardzo często dlatego, że naprawdę trudno mi było zaakceptować to, jakim byłem człowiekiem. Ja wiedziałem, ja robiłem pewne rzeczy, na przykład kradłem kiedyś ale nigdy nie potrafiłem powiedzieć o sobie, że jestem złodziejem. Wielki Szu kiedyś powiedział- niech ich nazywają złodziejami, byleby tylko nie kradli. To mniej więcej była taka moja rzeczywistość. Pamiętam, skończyliśmy ten III-ci Krok i wstaliśmy z tych kolan i mój sponsor mi mówi – to teraz ci dam tabelkę IV-tego Kroku, omówimy sposób w jaki napiszesz IV-ty Krok i widzimy się za trzy tygodnie. Jeżeli nie napiszesz  tego Kroku w ciągu trzech tygodni, to bardzo będę cię prosił, abyś poszukał nowego sponsora. Powiem wam , że to był taki moment, że mi było trudno. Po pierwsze dlatego, że nie rozumiałem tego, po drugie nie wyobrażałem sobie, że można to zrobić w ciągu trzech tygodni. Ale powiedziałem – dobrze. Pokazał mi tę tabelę (Waldek w tym czasie jak ja będę mówił to narysuje tę tabelę) i znów mówię- jest to sposób z którym się dzielimy, w który myśmy pracowali. Znam przyjaciół, którzy pracują na tabeli z Wielkiej Księgi, która ma trzy kolumny. My pracujemy na pięciu. Znam kogoś kto pracuje na sześciu, kogoś na czterech. To wszystko nie ma żadnego znaczenia. Jeżeli efektem tej pracy jest znalezienie faktów ze swojego życia i stanięcie z nimi twarzą w twarz, to wszystko jest w najlepszym porządku. Mieć odwagę do tego, żeby spojrzeć na własne życie, wziąć odpowiedzialność za swoją przeszłość. Ja byłem gotowy. Ale byłem gotowy tylko dlatego, że oddałem swoje życie pod opiekę Bogu jakkolwiek Go wtedy nie rozumiałem, ale czułem się chroniony. To było dla mnie bardzo ważne. Próbowałem też ze swoim sponsorem dyskutować o tym- dlaczego tak szybko? Bo gdzieś bywałem też w AA i widziałem ludzi, którzy zdrowieli ale też słyszałem takie obiegowe opinie „co rok to krok”, „daj czas czasowi”, że się nie musisz spieszyć nigdzie, i jak ja próbowałem mojemu sponsorowi powiedzieć „daj czas czasowi” , to on mówił – Tadek, popatrz na swoje własne życie. Ty już nie masz czasu. Ty już nie masz czasu, ta choroba naprawdę chce cię zabić. Ale dalej próbowałem walczyć no i on powiedział – tak naprawdę… Waldek powiedział też o tym, że ta książka jest instrukcją obsługi i ona nie daje tej normy czasowej- trzytygodniowej- ale natychmiast po modlitwie Kroku III-ego, którą przeczytałem jest taki fragment „Następnie (czyli po Kroku III-im) podjęliśmy dalsze energiczne działania, których pierwszym etapem było porządkowanie swoich spraw osobistych. Wielu z nas nigdy przedtem nawet nie usiłowało tego robić. Nasz decyzja w tej mierze (decyzja o oddaniu swego życia Bogu) aczkolwiek niezbędna, nie przyniosłaby trwałych skutków gdyby nie towarzyszył jej natychmiastowy wysiłek”. Natychmiastowy wysiłek. Pamiętam gdy rozmawialiśmy na początku z moim sponsorem o programie, on dał mi taki ogólny zarys. On mi narysował pewien plan działania i się zapytał – czy ty się zgadzasz, żebyśmy w ten sposób pracowali na programie ?. Ja powiedziałem, że tak. Ja dałem prawo mojemu sponsorowi do takiej ingerencji w moje życie. I gdy rysował mi ten plan to powiedział – Krok I-szy to jest problem tak naprawdę i to jest ważny Krok. I właściwie tego tekstu w Wielkiej Księdze poświęconego pracy na programie, ponad połowa, właściwie dwie trzecie jest poświęcona I-emu Krokowi. Czyli to jest zobaczenie problemu. To znaczy , że mam problem i , że sam nie jestem w stanie go rozwiązać. Drugi Krok to jest rozwiązanie. Ja nie mogę – On może, czy cokolwiek może, w cokolwiek wierzę. Trzeci Krok to jest decyzja. To jest pierwszy Krok w którym wykonuję pewne działanie. W moim życiu miałem takie doświadczenia, które nazywałem doświadczeniami III-ego Kroku, ale to było tak, że ja je sam robiłem czy nawet z kimś kiedyś i wtedy ja myślałem, że ja się obudzę następnego dnia, piękny nowy świat będzie, wszystko się jakoś samo ułoży. Jakoś samo. I się nic nie układało. Było tylko coraz gorzej. Co do tego krąży w AA taka dykteryjka o czterech żabach, które siedzą na brzegu i dwie z nich podjęły decyzję, że wskoczą do wody. Ile żab siedzi na brzegu ? No, teraz to każdy wietrzy podstęp oczywiście ale ja zawsze mówiłem, że dwie. I mój sponsor mi powiedział- nie, cztery. Bo one podjęły decyzję ale moment w którym słyszysz plusk kiedy te żaby do wody wskakują, to jest moment w którym bierzesz długopis do ręki i zaczynasz pisać IV-ty Krok. Jeśli chodzi o sposoby pracy ze sponsorem, to ja pisałem tylko Krok IV-ty i VIII-my. Nie oznacza to , że inne sposoby są złe. Jeśli ktoś odczuwa potrzebę pisania innych Kroków, to jakby nie mnie to w ogóle oceniać. Dzielę się swoim własnym doświadczeniem. Bierzemy ten długopis do ręki i piszemy IV-ty Krok. Co głównie daje Krok IV-ty. Wiele rzeczy. Zobaczyłem istotę własnych błędów ale najważniejsze, że zobaczyłem, że ja byłem katem a nie ofiarą, że to ja krzywdziłem a nie mnie krzywdzono. Krzywdziłem także siebie oczywiście. Cena jaką zapłaciłem za to była duża ,pewnie jak u każdego alkoholika. Zobaczyłem przy tym Kroku, że mam wady charakteru, co kiedyś było dla mnie nie do przyjęcia. Myślałem- wy wszyscy macie wady charakteru, ja żadnych wad nie mam. Jestem doskonały, tylko mam pecha w życiu po prostu i życie nie układa mi się tak, jak chcę żeby mi się układało. Byłem zdolny do przyjrzenia się własnej przeszłości i stanięcia z nią twarzą w twarz . Byłem zdolny do tego, by spotkać się ze swoimi lękami, swoim strachem. Waldek teraz rysuje tabelkę, którą robimy i wypisuje obszary. Jest parę takich obszarów: historie osobiste – czyli moje relacje z innymi ludźmi, seksualne – to też jest duża porcja pracy, finansowe- czyli jakieś instytucje, długi itd., ja i Bóg – czyli moje pretensje do Pana Boga, że na przykład w totolotka nie wygrałem na loterii i strach i lęk. I z tym obszarem było ze mną bardzo ciężko, bo ja się uważałem za odważnego człowieka. Oczywiście byłem podszyty strachem, tylko o tym nie wiedziałem. I powiem wam, w AA, pewnie od początku tak sobie weterani przekazują, krąży parę takich numerów, które pokazują człowiekowi, gdzie jest. I ja to mówiłem w Zielonej Górze- jak nie chcesz trzeźwieć to się trzymaj z daleka od weteranów. Oni jakieś duchowe ju jitsu mają. Zawsze ci powiedzą jakąś historię, jakieś zdanie, które gdzieś trzewia ci wykręci po prostu albo sprowadzi cię na ziemię. Pamiętam taką historię i taką rozmowę, bo ja nie wiedziałem co tu napisać w tym obszarze strachu i lęku, bo nie bardzo się boję. Sponsor powiedział – tak? Naprawdę? Niczego się nie boisz ?- No nie. A czy mogę ci zadać kilka pytań ?- No, proszę bardzo.- Czy boisz się czarnych, dużych ,warczących psów bez smyczy i bez kagańca ? No, boję się, ale każdy się boi , co to za pytanie. Nie rozmawiamy o każdym, tylko rozmawiamy o tobie. Czy boisz się jadowitych węży ? No, każdy się boi węży. Pająków się boisz ? No, tak jakoś , boję się. I w pewnym momencie zaczął bardziej personalne pytania zadawać. Czy boisz się , że nie wytrzeźwiejesz ? Tak. Czy boisz się, ze będziesz samotny ? Tak. Czy boisz się, że nie naprawisz szkód ze swojej przeszłości ? Tak. Czy boisz się, że nikt cię nigdy nie pokocha ? Tak. Czy boisz się, ze ty nie będziesz zdolny, żeby kogoś pokochać ? Tak. Czy boisz  się nowej pracy ? Tak. Czy boisz się braku akceptacji ? Tak. Czy boisz się braku tolerancji ? Tak. Zadał mi jeszcze ze dwadzieścia takich pytań i mówi- czy do jasnej cholery jest coś, czego ty się nie boisz ? To był moment , w którym ja zobaczyłem istotę moich błędów. Istotę tego wszystkiego. Te wszystkie wady charakteru, które Waldek wypisał i o których powie, u mnie się uaktywniały ale u ich podstawy był strach. Dla mnie dzisiaj, to jest moja opinia, to jest istota alkoholizmu. Ja wiem, że ja się urodziłem alkoholikiem z tym defektem jakimś nie do pasowania do życia. Defektem, że czułem się człowiekiem urodzonym nie na tej planecie, nie w tej rodzinie, nie w tym mieście. To było to szaleńcze szukanie zaspokojenia, na zewnątrz. Ta obsesja, że ten następny kieliszek to już będzie to, że już złapię ten stan, że kolejna kobieta, to będzie to, że pieniądze, to będzie to, że samochód nowy , to będzie to, że wyjazd do innego miasta , to będzie to, że wyjazd do innego kraju, to będzie to. I wszystko to okazywało się iluzją. I IV-ty Krok jest takim narzędziem dla mnie i widzę też , że dla moich podopiecznych, który uwalnia od tej iluzji i pozwala zacząć żyć w realnym świecie. Pozwala na zobaczenie siebie, innych ludzi i świata w realny sposób. Niełatwe zadanie. Na koniec powiem – te trzy tygodnie. Pół żartem, pół serio mój sponsor mówił – wiesz to się zawsze pisze trzy tygodnie. Pisze się rok i trzy tygodnie, dwa lata i trzy tygodnie, pół roku i trzy tygodnie. Na koniec tego wszystkiego i tak piszesz w trzy tygodnie bo termin się zbliża. To jest jedna rzecz a druga, to, to, że dotyczy to nieprzyjemnych spraw i z takiego praktycznego punktu widzenia, widzę bardzo głęboki sens, żeby siąść i napisać ten IV-ty Krok szybko, dlatego, że temu towarzyszy nie najlepsze samopoczucie momentami i po co tkwić w tym.

(tabelka o której poniżej będzie mowa jest narysowana w stenogramie z Zielonej Góry)

Wa – Ja nie jestem zbyt dobrym pisarzem ale wyjaśnię o co chodzi w tej tabelce. Generalnie pierwsze trzy kolumny to jest to, co w Wielkiej Księdze mamy. To, co Bill zrobił jako przykład. Powiem może tak. Najlepiej byłoby to tłumaczyć na jakimś przykładzie, bo na początku trudno jest załapać o co chodzi. Ale jak już złapiemy sposób, to potem już idzie i jest ok. W pierwszej kolumnie jest tytuł - Osoba. Osoba do której czuję niechęć, jeżeli zajmujemy się urazami. Moją taką ulubioną osobą, którą zawsze daję jako przykład, to jest mój szwagier. Pojechałem z nim do Anglii. Razem pracowaliśmy i on oczywiście zarabiał więcej ode mnie, bo ja chlałem, a on robił swoje i wyszło tak, że na dzień dzisiejszy on jest moim szefem. On mi płaci. Szef to jest taka dobra osoba na urazę. Czyli w kolumnie –Osoba- wpisuję mojego szwagra. Druga kolumna ma tytuł - Sytuacja. Sytuacja, czyli co się wydarzyło. Tutaj zawsze mówię podopiecznym, że najlepsza jest prostota. Nie rozpisywać się dużo, tylko proste zdania. Bill na przykład w swoim przykładzie napisał –Osoba Brown-  interesuje się moją żoną, powiedział mojej żonie, że mam kochankę, może zająć moje stanowisko w pracy. Ja nigdy Browna nie spotkałem i nie spotkam ale już go nie lubię. Tu jest więc prosto wytłumaczone. A u mnie -Osoba- szwagier. Sytuacja – czepia się mnie w pracy. Przyczepił się do mnie, że się spóźniłem na przykład. O, taka sytuacja miał miejsce. Trzecia kolumna jest pod tytułem – Na co to miało wpływ ? Często podopieczni mnie pytają – o co tu chodzi z tym, na co to miało wpływ. Zanim ja zaczynam IV-ty Krok z podopiecznymi, to tłumaczę tak: fajnie jest to opisane w książce „12 Kroków, 12 Tradycji” – te instynkty nasze. My pewne rzeczy robimy instynktownie. Jest tak zwany instynkt socjalny, gdzie, my jakby zakładamy rodziny, zabezpieczamy swoją przyszłość. Robimy to instynktownie, bo tak nas Siła Wyższa stworzyła, że musimy zabezpieczyć swój byt. Budujemy domy, przygotowujemy się do zimy. Jeżeli ktoś jakby chce wtargnąć na moje pole, to ja się czuję dotknięty. Tak jest z naszymi instynktami, że jeśli ktoś próbuje na nie wtargnąć, to ja się czuję dotknięty. I to jest takich pięć rzeczy, które ja chronię. Samopoczucie - że ja się źle czuję, bo szwagier mi dowalił, powiedział, że się spóźniłem no i ja źle się z tym poczułem na pewno. Osobiste relacje – ja zawsze chcę żeby mnie wszyscy lubili, zawsze chcę być lubianym w towarzystwie, żeby wszystkim dogodzić, a tutaj moje relacje z nim zostają zachwiane. Czyli ta sytuacja miała wpływ na moje relacje z nim. Na moje ambicje. Przecież ja jestem taki super pracownik. Ja wszystko robię najlepiej, jestem najlepszym pracownikiem w tej firmie i on się czepia mnie, że ja się pięć minut spóźniłem. Przecież ja dwa tygodnie temu zostałem pięć minut dłużej, no to miałem prawo się spóźnić. Czyli na moje ambicje mi wjechał, że on mi coś każe. Myśmy tu razem przyjechali a on teraz mi rozkazuje. Miało też wpływ na moje zabezpieczenie finansowe. Bo może mnie zwolnić na przykład, może mi nie zapłacić za spóźnienie. Czyli ma to wpływ na moje zabezpieczenie finansowe. I tu napisałem też życie seksualne, ale ta sytuacja nie miał wpływu na moje życie seksualne ale inne urazy mogą mieć wpływ na moje życie seksualne. I jakby te pierwsze trzy kolumny to jest moja chora głowa. To jest tak jak ja odczuwam tą sytuację. To się kłębi w mojej głowie cały czas. Że szwagier się mnie czepia, powinien mi dziękować, że ja taką dobrą robotę robię i to jest moja chora głowa. A dwie ostatnie kolumny- ich już w Wielkiej Księdze nie ma- to jest jak my to nazywamy – zobaczyć rzeczywistość. Stanąć w prawdzie. Jak było naprawdę ? Gdybym wstał wcześniej i nie był leniem , no to bym zdążył do pracy. Gdybym uczciwie pracował wcześniej kiedy chlałem, to bym teraz nie musiał pracować dla szwagra. Sam sobie byłbym szefem. Czyli zobaczyć tę sytuację pod trochę innym kątem i opisać to. Jak ja to teraz widzę. Czasami zajmujemy się urazami z bardzo dawna. Ja, jako alkoholik mam taką zdolność… no czym właściwie jest uraza. Jak ktoś mi dokopie to ja się czuję z tym źle. I to jest ok. To jest moja naturalna reakcja. Czuję się z tym źle. Ale co ja potem robię. Ja przychodzę po pracy do domu, siadam sobie w fotelu, robię kawę i sobie przypominam. Aha, szwagier mi dowalił. I w tym momencie to już sam sobie robię krzywdę. Przypominam sobie, kręcę sobie film, aha gość mi po prostu dowalił. Czuję na nowo to wszystko, wkurzam się na niego. Tylko, że tym razem (po kilku godzinach) moje spóźnienie już nie było pięć minut, tylko były trzy minuty a jego wyrzut był dwa razy większy. Tak, że za każdym razem gdy ja sobie ponownie tą sytuacje odtwarzam to jakby siebie wybielam a jego po prostu.. ja przyszedłem o czasie a on się mnie czepia. Tak więc chodzi o to, żeby zobaczyć tę prawdę. Ta sytuacja opisana jest jakby błaha ale zobaczenie tego, jak było naprawdę to mi bardzo pomaga. W momencie, gdy ja widzę tę sytuację na nowo, to pokazują się u mnie wady charakteru. Wpisujemy je przed tą rzeczywistością czyli w kolumnie czwartej. Wady, które się ujawniły w tej sytuacji. Tu widzicie listę przykładowych wad. Sponsor też mi dał taką listę. To nie znaczy, że ja je wszystkie mam. Nie znaczy- ty masz te wady. Dał mi ją po to, żebym umiał je wybrać i nazwać. Na tej liście są wady dosyć często spotykane u alkoholików i jak ją mam to jest dla mnie prościej wybrać te, które odpowiadały opisywanej w tym momencie sytuacji. Pierwsza na tej liście jest – duma, pycha – to jest wada numer jeden- ja jestem najważniejszy, najlepszy pracownik , o w tym momencie się pojawiła – arogancja. Arogancja jest jakby pochodną dumy. Ja w opisanym przykładzie jestem arogancki wobec szwagra. Weź się nie czepiaj, odczep się, co ty chcesz, bo się zwolnię i w ogóle zobaczysz. Potem – egocentryzm. Egocentryzm to nie jest to, że ja za nisko myślę o sobie, albo za wysoko, tylko dużo. Cały czas tylko ja, ja, ja. Tylko mnie się czepia, tylko mnie to spotyka a w ogóle to ja tylko jestem pokrzywdzony. Gdybym nie przyjechał tutaj albo sam bym przyjechał, to byłoby inaczej. Wszystko się kręci wokół mnie. Egoizm- czyli samolubstwo nasze po polsku, ja robię tak, żeby mi było dobrze. Nietolerancja – mi się wydawało, że jestem tolerancyjny, ale jakbym szwagra tolerował – no jest jaki jest. To jest jego praca, jego zadaniem jest czepiać się i pilnować , żeby ludzie przychodzili na czas. Też nie jest doskonały ale mogę na to przymknąć oko. Niecierpliwość – ja zawsze lubiłem szybkie rozwiązania. Setka to załatwiała. To było szybkie rozwiązanie. Szybko poczuć się dobrze, od razu. Z reguły jestem niecierpliwy. Bardzo często mi to wychodzi, że już chcę. Ostatnio poszedłem do szkoły na kurs. Nie cierpię się uczyć, bo ja wiem, że będę się mylił, że czegoś nie będę wiedział i będę musiał się pytać. A ja bym chciał wszystko robić i wiedzieć już, od razu, wszystko bardzo dobrze i być najlepszym. No i dużo pieniędzy zarabiać później. To jest niecierpliwość. Użalanie się – to dobrze znamy. Każdy alkoholik to kocha. Obżarstwo – tutaj sponsor mi zasugerował, że nie chodzi tylko o takie fizyczne, że ja za dużo jem, ale też lubiłem dużo wypić. Taka zachłanność. Dużo i wszystkiego. Też takie obżarstwo trochę emocjonalne, że więcej uwagi chcę od innych, więcej uczucia, więcej czasu. Pożądanie – czyli sprawy seksualne. Mamy też potrzeby natury ludzkiej, wiadomo i różnie z tym bywa. Ja byłem dosyć rozwiązły, można tak powiedzieć delikatnie. I to też jest nasza wada. Zawiść i zazdrość – to też sponsor jakby odróżnił. Zawiść to jest komuś czegoś. Że szwagier ma firmę i więcej zarabia ode mnie. A zazdrość to jest o kogoś. Że ty poświęcasz więcej czasu jemu niż mi. Bardziej ją lubisz niż mnie. Lenistwo – wiadomo, mi się nie chce, ale chciałbym mieć wszystko. Nieuczciwość – to co Tadeusz już mówił o nieuczciwości wcześniej. Próżność – ja jestem najpiękniejszy. Zemsta – no to ja teraz szwagrowi pokażę. Jutro do roboty w ogóle nie przyjdę i będzie miał. I plotkowanie – jeszcze z pracownikami w ciągu dnia zdążyłem mu d… obrobić za przeproszeniem. Tak, że w tej sytuacji wyszły te wady. Jeżeli ja to zobaczę, jak było naprawdę, to widzę jakby swoje szaleństwo. Że to , co mi się wydawało, nie było do końca prawdą. Często mówią, że prawda cię wyzwoli. Jaka prawda ? O co chodzi ? No popatrz na siebie w prawdzie. Stań i zobacz jak to naprawdę było. Pokazuje mi, że ja nie jestem taki doskonały, że mam te wady. To one zdeterminowały, że ja tak tę sytuację odebrałem. I to mi dowalało najbardziej. To jest taka sytuacja z życia bieżącego. Ale jest dużo takich sytuacji i uraz z przeszłości. Ja miałem do ojca urazy. O to, że mnie nie nauczył niczego. Pielęgnowałem to przez całe życie. Ja pamiętam sytuację z przedszkola, gdzie panie gdzie mnie zamknęły, bo byłem niegrzeczny i ja cały czas o tym pamiętam, że one mnie tam zamknęły. To jest taka na całe życie uraza. Też sponsor mi powiedział, że my w III-cim Kroku próbujemy nawiązać kontakt z Siłą Wyższą. Tylko, że Siła Wyższa przez to , co ja mam w środku się nie przebije. Jestem pełen lęków, uraz, poczucia winy i cały czas to siedzi w mojej głowie i ja sobie to przypominam. Ja się muszę tego pozbyć. To tak jak słońce, które świeci cały czas, tylko, że często chmury są i jego nie widać. To tak samo jest tu. Siła Wyższa jest cały czas, tylko Ona się nie przebije przez te chmury, bo jestem pełen tych uraz , lęków. Tego się muszę pozbyć, żeby ten przepływ był. I to jest jakby esencją IV-tego Kroku. Też, jak Tadek mówił o tych trzech tygodniach, mój sponsor powiedział- że to wystarczy. Ja zdążyłem, mój sponsor zdążył to i ty zdążysz. I zasugerował mi taki sposób, żeby w pierwszym tygodniu zrobić listę osób do których czuję niechęć, wypisać generalnie tą pierwszą kolumnę. W drugim tygodniu przepisać to w tabelę, opisać sytuacje, na co miały wpływ. A w trzecim tygodniu szukać rzeczywistości. Jeżeli nie widzę rzeczywistości, no za cholerę, jest uraza z dzieciństwa czy skądś , często są tak zwane uzasadnione urazy. Na przykład, byłem molestowany w dzieciństwie czy coś. Taki przykład daję. No to za cholerę nie widzę tutaj mojego udziału w tym. Moich wad. W takich sytuacjach – powiedział mi sponsor- to zostaw to. Nie pisz tam nic. Będziemy przy V-tym Kroku, razem to obgadamy, spróbujemy znaleźć na co to miało wpływ, jaka była rzeczywista sytuacja. Też mi mówił tak- nie bój się, że czegoś nie umieścisz. Bo ja się bałem, że w trzy tygodnie, całe życie, no to mało czasu trochę i on mówił tak – to nie jest jakby najważniejsze. Bylebyś tylko czegoś świadomie nie zataił. Jeżeli napiszesz wszystko, co pamiętasz z tej swojej przeszłości, to będzie ok. Jeżeli później coś ci się przypomni, nie ma problemu. Bierzesz kartkę, robisz tabelkę , wypisujesz, przychodzisz do mnie, mówisz , słuchaj przypomniało mi się to, to, i to, czy możemy o tym pogadać. Nie ma problemu. To chyba tyle na temat IV-tego Kroku.

T – Chciałem dodać, że mój sponsor mi powiedział, odnośnie urazy wrócę, bo to jest nasz główny wróg. On powiedział, że to jest jak ripley w meczu piłkarskim. Oglądamy piłkę no i ktoś kogoś kopnął i jest ok. Ale potem włączamy kamerę i robimy zbliżenie. UUU. Widać wszystko dokładnie. Już nawet intencję tego piłkarza widzimy. I wiecie taką szkodę z urazą zobaczyłem. Ludzie, do których miałem urazę, oni w moich oczach już nic dobrego w życiu nie mogli zrobić. Czyli ja sam sobie robiłem też krzywdę przekreślając tych ludzi. Ocena i osąd drugiego człowieka. Z tym mi też IV-ty Krok bardzo pomógł się rozprawić, bo moja tendencja do osądzania innych ludzi, do przypisywania im rzeczy , które były tylko wytworem mojej głowy, czyli tworzenia zupełnie fałszywych obrazów. Nie omówiliśmy też na początku, tabelki Kroku X-tego. Teraz gdy zrobiliśmy tę tabelkę to powiem, że to była też taka rzecz. Gdy zacząłem pracę ze swoim sponsorem, to taką tabelę jak tu widzicie, dostałem od swojego sponsora, w pewnym sensie nie do pisania IV-tego Kroku ale do pozbywania się codziennych uraz, zaraz na początku, chyba w pierwszym tygodniu mojego trzeźwienia. Sponsor powiedział mi- jak będziesz miał urazy, to będzie ci trudno skupić się na trzeźwieniu- to po pierwsze. I to mi pomagało, bo zacząłem się pozbywać tych bieżących uraz. A po drugie, to praktykę będziesz miał gdy siądziesz do IV-tego Kroku. Będziesz wiedział jak technicznie to pisać. Różnica między IV-tym a X-tym Krokiem jest taka, że IV-ty dotyczy przeszłości, a X-ty  - spraw bieżących. I jest taki kawałek w Wielkiej Księdze, który kończy rozdział „Jak to działa”, że jeżeli zrobiliśmy ten Krok , to wykonaliśmy kawał pracy i przełknęliśmy gorzki kawałek prawdy o sobie samym. I to było moje doświadczenie. Było mi źle. Ja fizycznie czułem się źle. Spędziliśmy ze sponsorem podczas V-tego Kroku około siedmiu godzin. I wyszedłem stamtąd jako wolny człowiek. Zobaczyłem istotę swoich błędów. Wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy z tego, co da mi praca jako sponsor z podopiecznymi. Gdy dziś kilka, może kilkanaście tych V-tych Kroków wysłuchałem i rozmawiam z ludźmi, zobaczyłem jedną rzecz, która dała mi też takie poczucie osadzenia i daje mi na co dzień takie poczucie osadzenia w realnej rzeczywistości. Konkluzja tego nie bardzo mi się podobała a brzmi ona tak- że wszyscy jesteśmy tacy sami. Tak kiedyś siedliśmy i żartowaliśmy sobie z przyjaciółmi, którzy sponsorują, oczywiście bez szczegółów , że czekamy na jakiś ekscytujący V-ty Krok, w którym zobaczymy coś nowego. Okazuje się, że nic nowego nie ma. Naprawdę. Sponsorowałem ludzi biednych, bogatych, bardziej inteligentnych, mniej inteligentnych, kawalerów i rozwodników, nie sponsoruje kobiet z definicji ale pewnie gdybym kobiety sponsorował, to usłyszałbym to samo. Strach, lęk, wstyd, niskie poczucie własnej wartości, jakieś gratyfikacje, najczęściej seksualne, żeby sobie poprawić samopoczucie na chwilę i związane z tym poczucie winy. Każdy V-ty Krok dokładnie taki sam. Ale to mi też dało takie poczucie, że ja nie jestem sam. Poczucie tej odrębności, tej dziwności w tych rzeczach nieprzyjemnych, w tych rzeczach, które starałem się chować, od których starałem się uciekać. Które dawały mi albo takie poczucie niższości albo w swojej własnej głowie- poczucie wyższości, patrzenia z góry na innych. To znika. To jest ta nieustanna praca na programie. To jest niezależność od alkoholu. Mało mówimy o alkoholu, prawda ? Symptom tej choroby. Ale co się dzieje ? Ja przyszedłem zbity jak pies, pełen obsesji i dzisiaj sponsoruję takich ludzi. Podczas pracy na programie obsesja znika. Nagle nie ma obsesji picia. Alkohol pomału przestaje być ważny w tym wszystkim. To jest jak obieranie cebuli jakby. Chciałem powiedzieć chwilę o VI-tym i VII-mym Kroku. Waldek potem skończy. Wielka Księga bardzo krótko zajmuje się VI-tym i VII-mym Krokiem. V-ty Krok – zobaczyłeś swoje wady charakteru. Pytanie jest jedno – czy jesteś gotowy, żeby Bóg je usunął ? Naturalna odpowiedź – oczywiście, że jestem. Odpowiedź niezgodna z prawdą. Bo są wady charakteru, których nie chcę usunąć, albo właściwie , które chciałbym usunąć bezboleśnie. A prawdę mówiąc po pewnym czasie ja widzę, że chciałem usunąć konsekwencje używania tych wad charakteru a niektóre z nich zostawić dla siebie, bo lubię je hołubić. I to jest ciężkie. Przypomniała mi się ta modlitwa III-ego Kroku, która mówi „Boże usuń moje trudności” i to jest takie życie w rzeczywistości Kroku III-ego, który przychodzi w okolicach Kroku VI-tego i VII-ego. Otóż mija jakiś czas i nagle Bóg zaczyna usuwać trudności z mojego życia. Tylko, że jest źle wychowany i nie dzwoni do mnie najpierw i mówi – Tadek, usunę z twojego życia pewną trudność. Na przykład usunę pracę, albo usunę pewną osobę- i ja się źle czuję. Ale On wie lepiej , co jest moją trudnością. On wie lepiej. I On pamięta to. Moja Siła Wyższa pamięta to, że ja Ją poprosiłem kiedyś o usunięcie trudności z mojego życia. Problem polega też na tym, że te rzeczy, które Bóg usuwa, w mojej opinii nie są wcale trudnością. Gdyby On był dobrze wychowany i zadzwonił do mnie i powiedział – Tadek, masz piękną dziewczynę i wszystko jest cudownie ale za pół roku ona zacznie palić marihuanę , a za dziewięć miesięcy będzie piła. To środowisko nie jest najlepsze dla ciebie. Więc sprawię teraz, że ona się zakocha w twoim najlepszym przyjacielu. Ale nie mówi mi tego. Albo. Ta praca, wiesz , ta praca to jest taki ślepy zaułek. Nie rozwiniesz się w tej pracy mimo, że teraz wydaje ci się , że coś znaczysz. Wiesz Tadek, spóźnisz się do pracy, zaśpisz albo cokolwiek się stanie- stracisz tę pracę. Bóg usuwa te wady charakteru. Ja dzisiaj mam takie przekonanie wynikające z doświadczenia, że pewne wady charakteru muszą mi dokopać tak, jak mój alkoholizm, żebym ja się stał gotowy naprawdę aby je usunąć. Ja chciałem być wolny od konsekwencji ale hołubiłem wady. Boże usuń mi lubieżność. Ale jakie nudne życie bez lubieżności będzie. Wada musi mi dopiec. I przyszło to potem. Wiele wad charakteru, które mi tak dopiekły, że klęknąłem na kolana i powiedziałem – jestem gotowy, zabierz mi je. I On też nie zabiera tych wad charakteru permanentnie. Ale jaka zmiana ? Stawałem w pewnych sytuacjach w życiu, w których normalnie te wady były aktywne i generalnie prawem inercji powinny się uaktywnić ale się nie uaktywniały. Zachowywałem się w inny sposób. Modlitwa VII-ego Kroku. Chciałem jeszcze powiedzieć o takiej zbieżności z modlitwą Kroku III-ego, która dalej nas prowadzi do tego głównego celu, dla którego jesteśmy tutaj dzisiaj, czyli pomagania drugiemu człowiekowi. I to jest w Wielkiej Księdze w rozdziale „Do czynu”. Cytuję „ Boże, stwórco mój, oddaję Ci w posiadanie to wszystko, co jest we mnie dobre i złe. Modlę się i błagam, abyś raczył usunąć ze mnie wszystkie braki mego charakteru, które przeszkadzają mi być użytecznym dla Ciebie i mych współbraci….”. Uhm. Ciekawe. Ja to bym chciał usunąć te wady charakteru, które mi najbardziej przeszkadzają w życiu. A modlitwa Kroku VII-ego mówi, że proszę Cię o usunięcie tych wad charakteru, które przeszkadzają mi w tym, żeby być użytecznym dla moich współbraci. Gdzie są  dzisiaj moi współbracia ? We wspólnocie anonimowych alkoholików. Więc mam takie przekonanie, i ono wynika zresztą z tego jak się czyta Kroki, że ja muszę robić swoje. Ten szósty zmysł, siódmy, o którym mówimy – on się budzi pomału i to mnie nie zwalnia też od odpowiedzialności za codzienne życie, ale ja dzisiaj jestem przekonany, że moje wady charakteru usuwa Bóg w kolejności jakiej On zdecyduje, żeby je usunąć i w czasie, jaki On zdecyduje, żeby je usunąć. I miałem takie momenty w życiu, w których one zostały usunięte. Na przykład w momencie, w którym mogłem pomóc drugiemu człowiekowi. To są te Kroki na całe życie, bo to jest taka stara dyskusja. Ja miałem taką dyskusję ze swoim sponsorem też. Czy ten program się przerabia ? Czy go można przerobić ? itd. Nie chcę w to wchodzić ale rzeczywistość VI-tego i VII-ego Kroku to jest ta praca z tymi wadami charakteru, które pomału zostają usuwane. Moje doświadczenie i doświadczenie ludzi, których spotykam we wspólnocie i moich podopiecznych także i podopiecznych moich podopiecznych jest to, że jeżeli robią właściwe rzeczy, to przychodzą właściwe rezultaty. I ja chyba tyle bym miał o tych trzech Krokach.

Wa – Wrócę na chwilę do uraz. Często mam takie pytanie, że daję chłopakowi tabelkę i tu mu pokazuję – wszystkie twoje urazy. I pierwsze stwierdzenie jakie jest ? Ja nie mam uraz. No i wszystko jest ok. Ja pomyślę sobie chwilę i odpuszczam. Nie mam uraz. Na pewno nie masz ? Przypomnij sobie sytuację jak siedziałeś w knajpie, jak użalałeś się na cały świat. A ten taki. A ten ma więcej pieniędzy ode mnie. Godzinami potrafiłeś siedzieć przy piwie, czy przy flaszce i na komunę zwalaliśmy i na system i na policję bo mi prawo jazdy zabrała. I na tych i na tamtych, tak, że jak spojrzę … Jest coś takiego, że ja nie potrafię odczuwać wszystkich uraz naraz. Tylko jedną na raz. Dlatego robimy listę. Bo w jednym czasie mogę odczuwać tylko jedną urazę do kogoś. I jak ja zacząłem robić listę tych uraz, to wyszło ponad sto. Jak tak naprawdę zgłębiłem się w siebie. Tak, że to jest dosyć częste pytanie. Sponsor mi też wyjaśnił, że uraza jest nam dana od Siły Wyższej po coś. Że to też jest nam od Niego dane. Po co ? Jak to po co. Przypuśćmy mieszkam na jakiejś ulicy i naprzeciwko wprowadzi się jakiś gość. No jakiś kupił dom. No i wymalował okna, odświeżył elewację, wymalował barierki, przystrzygł trawnik, wysprzątał śmieci i ma piękny dom. A mój jaki ? No zaniedbany, okno wybite, farba się łuszczy, sypie. No i ja złapałem urazę do niego no i co powinienem zrobić ? No wziąć się za swój dom, wysprzątać, wymyć i wymalować. Za chwilę następny sąsiad zrobi to samo i po jakimś czasie Pan Bóg ma ładną okolicę bo wszyscy naprawili swoje domy. No a alkoholik co zrobi ? Będzie siedział, myślał, myślał, w końcu pójdzie w nocy i podpali mu ten dom. Dlatego też po coś te urazy są nam dane. Tak, że my możemy je dobrze wykorzystać. Tadeusz już mówił, że w Wielkiej Księdze jest mało na temat VI-ego i VII-ego Kroku. Ale mój sponsor mi też wyjaśnił, że – uważaj Waldek, bo w tym momencie, ty zobaczyłeś i wyznałeś mi swoje wady, zobaczyłeś, jak ty funkcjonujesz. Do tej pory jeszcze mogłeś zwalić na to, że nie widziałem, że wady mną rządziły a ja nie miałem tego świadomości. Teraz już masz tą świadomość, że ty postępujesz źle. Od tego momentu następują Kroki zmiany. Teraz masz wybór- czy chcesz postępować tak, jak do tej pory, czy chcesz postępować inaczej. I to jest właśnie Krok VI-ty i VII-my, że ja widzę te swoje wady i chcę się ich pozbyć. Już nie chcę ich używać. Tylko, że ja sam nie mam mocy pozbycia się ich. Siła Wyższa może to zrobić i dlatego proszę Ją o to. I też jak czytamy Kroki, tu są takie słowa. W Kroku V-tym wyznaliśmy istotę naszych błędów, w Kroku VI-tym wszystkich wad charakteru, a w Kroku VII-mym wszystkie nasze braki. O co tu chodzi ? I zapytano Bila o to, dlaczego to jest tak ? Bill odpowiedział, że to jest jedno i to samo. Tu zawsze chodzi o wady charakteru, tylko jego uczono, żeby nie powtarzać wciąż tego samego zwrotu jeden po drugim. Według mnie Kroki VI-ty i VII-my, to są Kroki w których dokonują się największe zmiany. Bo od tego momentu ja już mam wybór. Mogę postępować inaczej. I jak pójdę za tym, zaryzykuję, będę postępował inaczej, to jest duże prawdopodobieństwo, że moje życie będzie łatwiejsze. Że zacznie się układać i ja już nie będę potrzebował alkoholu, żeby się poczuć lepiej. W końcu robię coś , co do mnie należy.

T – Powiem tak jeszcze. (tu pokazuje) To jest Wielka Księga w języku angielskim. Oczywiście ten tekst podstawowy jest u nas (w naszej polskiej wersji). Jest jednak taka żałość trochę, że nie ma (w naszej polskiej wersji) tych historii, które są w tym oryginalnym wydaniu, dlatego, że one ukazywały ten praktyczny wymiar tego, ludzi, którzy zaczęli pracować na tym programie i osiągali rezultaty w swoim życiu. Bill to był wizjoner, miał wizję, ja wierzę, że od Boga po prostu. To niemożliwe, żeby człowiek sobie po prostu usiadł i wymyślił sobie to, co jest w Wielkiej Księdze napisane. Ale dlaczego o tym mówię, że niektóre rzeczy stają się proste. Odpowiedzią główną na urazę , odpowiedzią którą otrzymałem od sponsora jest modlitwa. To co Waldek wcześniej mówił, modlitwa o osobę do której się ma urazę. Jest na str 552 w historii „….”, taki fragment, który teraz będę tak na żywo tłumaczył . „Jeżeli masz urazę i chcesz być od niej wolny, módl się za tę osobę lub sytuację do której masz urazę i będziesz wolny. Jeśli w modlitwie poprosisz o wszystko, czego chcesz dla siebie, żeby było dane tej osobie, do której masz urazę, będziesz wolny. Proś o zdrowie dla tej osoby. Proś o dobrobyt, proś o jej szczęście i będziesz wolny. Co ciekawe. Jeśli nawet nie chcesz rzeczywiście tego dla nich, jeżeli twoje słowa to są tylko modlitwy, idź i zrób to. Módl się za nich. Zrób to każdego dnia, przez dwa tygodnie i odkryjesz, że zechcesz tego dla nich. I wtedy uświadomisz sobie i zrozumiesz, że tam, gdzie czułeś urazę, nienawiść, zaczniesz odczuwać pełnię zrozumienia i miłość. To działało dla mnie i działa dla mnie wiele razy i widzę, że działa dla wszystkich, którzy to praktykują”. To jest Wielka Księga anonimowych alkoholików i kiedyś mam nadzieję, że nasza polska też będzie taka duża. Ale to są praktyczne rzeczy po prostu, których nie mieliśmy. Skąd mieliśmy mieć. Był suchy tekst, żadnych doświadczeń. Nie ma słowa „sponsor” w Wielkiej Księdze. Ale słowo podopieczny jest użyte wielokrotnie w rozdziale „Praca z innymi”. Praktyka. Wszystkie odpowiedzi. Instrukcja obsługi dla alkoholika. Naprawdę. I pamiętam tych szczęśliwych uśmiechniętych ludzi, o których wspomniałem na początku, tych, których spotkałem na pierwszym mityngu. Oni naprawdę nie komplikowali sprawy. Oni mówili – słuchaj, chcesz mieć to, co my mamy, to zrób to, co my zrobiliśmy i rezultaty będziesz miał takie same. To jest jak prawo Archimedesa. Pięć kilo do wody i pięć kilo z wody wychodzi. Nie ma innej możliwości. Czasami wyglądało to na granice arogancji. Oni mówią- ci weterani co trzydzieści, czterdzieści lat nie piją- my ci gwarantujemy, że nie będziesz pił i że będziesz miał szczęśliwe życie. Rozmawiałem kiedyś z Jerym takim i on powiedział – że nie widział nikogo, kto przyszedł do tej wspólnoty, uczciwie  pracował na programie, miał sponsora, sponsorował ludziom, był zaangażowany w służby, chodził regularnie na mityngi – żeby zapił. Jeśli zapijał to zawsze gdy przestawał coś robić. Ja zacząłem to spotkanie tym pytaniem, czy chcesz być wolny, czy chcesz mieć rację. Wielu alkoholików umiera z tym przekonaniem, że chcą mieć rację. A dlaczego o tym mówię. Mówię o takiej historii, którą też usłyszałem. Człowiek 27 czy 28 lat trzeźwości opowiadał o tym. 15 lat aktywnej pracy we wspólnocie. Sponsor, podopieczni, szczęśliwe życie, firma fantastyczna, milionowe kontrakty, dom, harlej na specjalne zamówienie dla niego zrobiony itd. W pewnym momencie przestał chodzić na mityngi, przestał sponsorować i zaczęło mu iść źle w życiu. Jego duma nie pozwoliła mu wrócić na mityngi i poprosić o pomoc. Jego duma mu nie pozwoliła. Był kimś, miał jakąś pozycję w społeczeństwie. I tak naprawdę to marzył o tym, żeby się napić. Ale jak opowiadał – wyobraził sobie swój pogrzeb. No jak to, no po prostu jego koledzy z AA przyjdą na ten pogrzeb, a on zapił po 27 latach. I wiecie co postanowił ? Postanowił popełnić samobójstwo. Tylko go odratowali. Wrócił, znalazł nowego sponsora, wrócił na program i jest szczęśliwym człowiekiem. To jest alkoholizm po prostu. Może teraz byśmy poprosili o wasze doświadczenia w Krokach IV-ry, V, VI i VII.

G – Chciałbym powiedzieć o Kroku VI-tym i VII-mym. Zwłaszcza o Kroku VI-tym , bo to był Krok, który był dla mnie najtrudniejszy, kiedy go pisałem. Zobaczyłem, jeżeli chodzi o Krok IV-ty i V-ty, to opisałem swoją przeszłość i to było dla mnie łatwe. Ale jak pisałem Krok VI-ty i stanąłem w prawdzie ze swoimi wadami, to zobaczyłem jak one determinują moje życie, jaki mają wpływ na moje życie. No i poczułem taką ogromną samotność. Krok II-gi i III-ci jeszcze nie zaczął działać. Podczas realizacji Kroku VII-ego doszedł do mnie Krok II_gi i III-ci. Miałem wtedy takie głębokie przeżycie duchowe. Po mityngu spotkałem się z kolegą, siedzieliśmy w moim samochodzie, rozmawialiśmy trochę i wtedy poczułem, że Bóg mówi ustami drugiego alkoholika do mnie- że jest wyjście z tej sytuacji, że jest Siła, która mi pomoże przełamać te moje wady charakteru, które tak determinują moje życie. Poszedłem potem do kina. Siedziałem sam w kinie, jeszcze nie przyszli inni widzowie i poczułem , że jest Bóg. Chciałem uklęknąć między tymi rzędami tych krzeseł, tylko, że tam było tak wąsko, że się nie zmieściłem. I wtedy nastąpiło coś takiego, co nazywam przebudzeniem duchowym, przeżyciem duchowym. Poczułem ten swój rozwój duchowy, który trwa do tej pory. Dziękuję

G – Chciałem tylko potwierdzić swoim doświadczeniem, że rzeczywiście trzy tygodnie na napisanie IV-tego Kroku to jest taki termin zupełnie realny, z tym, że u mnie to było trzy miesiące i trzy tygodnie. Trzy miesiące szukania pretekstu, żeby nie usiąść i nie napisać, bo były ważniejsze rzeczy. Jak przysiadłem i zacząłem pisać to trzy tygodnie w zupełności wystarczyły. Natomiast przez te trzy miesiące zafundowałem sobie takiego doła i wyrzuty sumienia, że nie siadam, że mam ważniejsze rzeczy, że nie piszę, albo już myślę co wpisać i to powoduje potężny stres, dół i poczucie takiej niemocy i wszystko , co najgorsze. Jeszcze na krótko wrócę do III-ego Kroku. Mój III-ci Krok był dosyć trudny z jednego powodu. Wcześniej mój sponsor nie zwracał uwagi na to, że modlitwa do III-ego Kroku to jest modlitwa o danie świadectwa tak naprawdę, mocy, porządku Siły Wyższej. Że ja, jak gdyby powierzam swoje życie po to, żeby Bóg przeze mnie działał dla innych. Że ja pracuję dla innych tak naprawdę. To , na co wcześniej zwróciliście tu uwagę, że ten program jest potrzebny po to, żebym ja mógł później nieść posłanie innym. I to nadaje sens, natomiast ja się tego bałem. Bałem się pracy z innymi. Ja myślałem, że wystarczy żebym ja sobie poukładał swoje życie, nie myśląc o innych. To było taka przeszkodą w III-im Kroku, kiedy uświadomiłem sobie, że to nie jest trzeźwienie tylko dla mnie, tylko to jest dar trzeźwości, który otrzymałem po to, żeby się dzielić z innymi. Trochę to mi przeszkadzało na początku. Dziękuję.

G – Chciałem powiedzieć, że jak wcześniej powiedziałem, wszystko miałem zrobione przez książki, rozpisane, to chciałem powiedzieć o Kroku IV-tym, że jak z moim sponsorem zrobiłem Krok IV-ty, to ja nie wiedziałem, co z tym będę mógł zrobić, bo zobaczyłem siebie takim, jakiego nigdy w życiu siebie nie widziałem. To, co Waldek mówił o wadach, ja wiedziałem, że takie wady istnieją, ale nie przypuszczałem, że to ja je noszę, że to ja, tak na co dzień każdą osobę, z którą się stykam, to tymi wadami kilka razy potrafię potraktować. Kiedy to poczułem, kiedy odważyłem się powiedzieć o tym drugiemu alkoholikowi, czyli sponsorowi, to poczułem wielką ulgę, ale z drugiej strony też ucieszyłem się, nie zmartwiłem się, tylko się ucieszyłem, że będę miał co robić. Że będę miał co robić, żeby z tymi wadami próbować sobie poradzić. Powierzyć je Bogu, żeby starać się być coraz lepszym, użyteczniejszym człowiekiem. I wtedy jakby okazało się , że tak, jak wcześniej. Że pół roku wcześniej nie miałem sponsora i nie pracowałem na programie, to doszedłem do takiego momentu, że z tym swoim trzeźwieniem nie wiedziałem co dalej mam robić. Bo niby już jakiś czas nie piłem ale coraz gorzej mi się żyło. A teraz, jak zacząłem pracować na programie, jak doszedłem do IV-tego, V-tego Kroku, nagle otworzyła się przede mną przestrzeń i okazało się , że mam co robić. I wtedy się okazało, że jest po co trzeźwieć. Dziękuję.

G – Chciałem się podzielić takim moim doświadczeniem z IV-tego Kroku. Właśnie mi się wraca co jakiś czas coś takiego. Kurczę, ja tam chyba nie wszystko napisałem, gdzieś tam coś zostało. I chociaż doskonale wiem, że świadomie nie zataiłem nic, to mimo to gdzieś to mnie męczy. Natomiast jest dla mnie pociechą to, że mój sponsor powiedział mi, że za jakiś czas będziemy zaczynali Kroki od nowa, że będziemy je robić raz na rok i to jest dla mnie jakaś tam taka spora pociecha. Natomiast zauważyłem też coś takiego, że te urazy, które po rozpisaniu, gdzieś one odeszły, one czasami mi wracają. Czasami mi wracają, lecz w dużo mniejszym stopniu i na dużo krótszy okres. Przelotnie bym powiedział. Ale ja to od razu wyłapuję. Od razu to widzę. No i chciałem jeszcze powiedzieć o czymś takim, że gdzieś mój Bóg bardzo mocno, na linii sponsor podopieczny u mnie zadziałał, bo ja bardzo, bardzo dokładnie dziś zauważam podobieństwa jakby mojego charakteru, moje wady i mojego podopiecznego. Pracując z nim gdzieś bardzo mocno widzę siebie w tym wszystkim. To jest dla mnie bardzo ważne, bo ja wtedy mogę zobaczyć po prostu, co tak naprawdę ja mam jeszcze nie zrobione. Na jakim polu powinienem ja coś jeszcze poprawić. I to jest dla mnie bardzo istotne. Nie ukrywam, że dla mnie praca z podopiecznym była taka bardzo ważna, bo ja jestem osobą niepełnosprawną, jestem osobą niewidomą i to było dla mnie bardzo nowe doświadczenie. I za to jestem wdzięczny mojemu Bogu. Dziękuję.

G – Ja pisałem miesiąc czwórkę. Sponsor mi powiedział, że jak za tydzień to przyniesiesz, to będzie nieprawda, bo tak szybko się nie da. Nie dał mi terminu jakiegoś, ale powiedział- jak przez dwa miesiące nie napiszesz, to będę lał batem. Tak , że miesiąc mi zajęło. Dużo czytałem, dużo słyszałem, że to jest ciężkie, ludzie płaczą a niektórzy nawet idą pić. Ja myślę sobie, ja jestem mega twardy, na pewno nie będę płakał ani nic w tym stylu. Płakać nie płakałem, ale mam takie doświadczenie, że gdzieś tydzień po tym jak zacząłem pisać, takich lęków dostałem, że myślałem, że nie zasnę. Naprawdę ostro było. No pomyślałem sobie- rzeczywiście tu nie ma żartów. Potem, to już na końcu , przy urazach, jak żona – rozpisywałem to, to myślałem, że zwymiotuję. Naprawdę byłem blisko. Tak, że poczułem to. Ale też powiem, że jak zacząłem pisać ten Krok, to od razu zobaczyłem pomoc Boga, bo dostałem w pracy podwyżkę. Taką, która na tamten moment załatwiała mi wszystkie sprawy. Naprawdę. Wtedy zobaczyłem, no bo odczułem to, że rzeczywiście pomaga. Nie miałem już wątpliwości i już nie chciałem się z tego wycofać. Ale najmocniejsza rzecz przy tej czwórce to był sam koniec, bo jak napisałem , to już byłem umówiony ze sponsorem, ale tak się zastanawiałem, czy ja o czymś tu nie zapomniałem. Tym czymś była właśnie modlitwa, jak pisze w Wielkiej Księdze, za te osoby na „urazie”. To była najlepsza rzecz jaką zrobiłem w czwórce , bo, powiem, czułem się dziwnie. Jakieś kołatanie serca, jakieś , nie wiem, myślałem, czy ja nadciśnienie jakieś mam, zaraz tu padnę trupem. Zacząłem mówić za każdą osobę po kolei- tam jest ta formułka, że to są ludzie chorzy- gdzieś przy czwartej osobie zdałem sobie sprawę, że to nie są żadni chorzy ludzie, tylko ja jestem chory i nikt mi nic nie zrobił tak naprawdę. Miałem taki moment, że urazy jakby zostały odebrane i kurde to samopoczucie, ta chwila, to było coś niesamowitego. Nigdy już urazy nie wróciły w takim stopniu jak były. Pozbyłem się ich po tej czwórce naprawdę bardzo skutecznie. Ale mówię, ta modlitwa za te osoby, ona wszystko zmieniła. To było jak taka dekonstrukcja wewnętrzna. Czułem dosłownie jak to wszystko pęka i zupełnie inaczej już było. Oczywiście musiałem potem piątkę zrobić. Dzięki.

Wa – Tylko dwa słowa zanim przejdziemy do VIII-ego i IX-tego Kroku. Sponsor mi zasugerował taką praktyczną radę. Mówił – głowa ci się będzie bronić, ty będziesz wymyślał różne rzeczy, żeby tylko nie siąść i nie pisać. Będziesz pokój sprzątał po trzy razy dziennie, naczynia mył, jak nigdy nie myjesz. Różne rzeczy będziesz robił, byleby tylko nie siąść i nie pisać. Czasami będzie tak, że siądziesz przed kartką i nic do głowy nie przychodzi- pustka. Głowa się tak broni, że nic nie napiszesz. W takich sytuacjach trzymaj długopis w ręce i siedź nad tą kartką nawet 20 minut. Na pewno coś napiszesz. To jest taka praktyczna sugestia, żeby nawet, jeżeli mi się wydaje, że nic nie mam w głowie, to siedzieć i … Ja też miałem takie doświadczenie, jak zacząłem pisać,  to bardzo mi się wiązały jedne sytuacje z innymi. Gdzieś tam pisałem przypuśćmy o rodzinie, czy tam o mamie- aha , to od razu ojciec, gdzieś siostra, szkoła , nauczyciele, policja, taksówkarze i potem już jedno za drugim szło. W pewnym momencie zauważyłem , że ja siadam robię tabelkę za tabelką tak jakbym wymiotował, jednym , drugim, trzecim , czwartym … i to poszło. Są też pytania, czy ja mogę zrobić IV-ty i V-ty Krok samemu ? Mój sponsor powiedział, że ja sam nie jestem w stanie do końca zobaczyć tej prawdy. Że, jeżeli wypiszę te wszystkie swoje jakby tajemnice i nawet wyznam temu drugiemu człowiekowi to, to będzie tylko spowiedź. Ja potrzebuje kogoś, kto usiądzie ze mną i mi wyjaśni skąd to się wzięło, czemu ja tak reaguję. Mój V-ty Krok trwał 6 godzin. Myśmy dużo rozmawiali ze sponsorem. W tej sytuacji było to , to i to. Na przykład moja dziewczyna jak sponsoruje, bo też jest alkoholiczką i też ma podopieczne, to ona często ma jedne spotkanie na jedną urazę. Tak długo dziewczyny gadają. Potrzebuję więc drugą osobę, która mi jakby pokazała tę prawdę. To tyle.

T – Miedzy innymi dlatego też nie sponsoruję kobiet. Chciałem powiedzieć teraz chwileczkę o VIII-mym i IX-tym. Powiem bardzo krótko, bo to jest Krok działania tak naprawdę. Mój sponsor mi powiedział – Jesteś sam, na koniec picia, zbity jak pies przychodzisz, jest wspólnota AA, jest sponsor, znajdujesz Boga, spotykasz siebie w Kroku IV-tym. W V-tym jest sponsor- wyznajesz, wszystko jest piękne. Ale prawdziwa próba, prawdziwe działanie to jest wtedy, jak musisz schować swoją dumę do kieszeni, jak już odkryjesz, że ją masz – tą arogancję – i pójść naprawić krzywdy, które zrobiłeś w przeszłości. To też powtarzają weterani w AA, że to jest prawdziwa wolność. Nie zadośćuczynienia typu, że ja kiedyś kradłem, to ja teraz nie będę kradł po prostu od tej pory- ale wróć. Jak powiem, mamy pecha w tej Anglii, że trafiliśmy na tych ludzi, którzy mają odpowiedź na wszystko. I to Waldka historia jest, że jak jeździł na gapę to mu sponsor powiedział, żeby kupił sieciówkę na miesiąc i codziennie kupował bilety a ta sieciówka żeby straciła ważność w szufladzie. Zrób listę. Mamy tę listę, właściwie ta lista powstała przy IV-tym Kroku. Ludzi i sytuacje w których ich skrzywdziliśmy i pieniądze, które gdzieś nieuczciwie zdobyłeś. Nie ma fizycznej możliwości odnalezienia ludzi, nie ma firm , które okradłeś. Uff, co za ulga. A twój sponsor ci mówi – znajdź jakąś organizację charytatywną i wpłać tam pieniądze. Powiem wam, że to jest ten moment w którym myślisz- cholera muszę zmienić sponsora. Co za typ. Co za typ, nie ? I pamiętam swoje własne doświadczenie, gdy wróciłem do swojego miasta na Zamojszczyźnie, gdzie, skąd wyjechałem, i były ulice czy miejsca w które nie chodziłem. Nie odwiedzałem pewnych znajomych, do których nie miałem urazy, z którymi lubiliśmy się- bo ich znajomymi były osoby, do których miałem urazę. To było życie w niewoli. Ileś lat. Ileś lat nie chciałem spotykać ludzi na ulicy. Nie chciałem chodzić w miejsca pewne. Pamiętam , wchodziłem do pewnych domów naprawdę rakiem i cóż się wydarzało ? Ludzie nie pamiętali czasami o czym ja mówię. Powiedzieli – stary, fajnie , że jesteś. A ja, przez 20 czy 30 lat bałem się pójść na tę ulicę, żeby tej osoby nie spotkać. I to jest alkoholizm. W mojej głowie rosło to i rosło do jakiś niebotycznych zupełnie rozmiarów. O Kroku VIII- mym krótko też powiem, o sposobie w jakim piszemy ten Krok VIII-my. Takie wejście w buty osoby, żeby opisać tę sytuację i starać się – oczywiście tego nie da się do końca zrobić- ale starać się wejść w buty tej osoby, czyli napisać, jak ja bym się czuł – a to mogę zrobić- gdyby mi ktoś taką krzywdę zrobił, jaką ja wyrządziłem innym ludziom. To był bardzo bolesny Krok. Dwa tygodnie dostałem od swojego sponsora na napisanie tego Kroku. I on mi pomógł. Pomógł mi przynajmniej trochę. Bo ja nie miałem pojęcia. Krzywdziłem ludzi i nie miałem pojęcia, że oni cierpią. To jest prawda, jeżeli chodzi o mnie, że szedłem jak tornado przez życie innych ludzi. Krzywdziłem ich nie troszcząc się. Pewnych zadośćuczynień nie można do końca zrobić. Ja nie wiem w jaki sposób mogę mojej mamie zadośćuczynić. Za nieprzespane noce, za długi, które spłacała. Mogę oddać i być dla niej. Być dla niej, zrobić jej herbatę. Staram się spędzać dużo czasu w Polsce . Sześć razy byłem w ubiegłym roku. Ale jeżeli czegoś nie mogę, jakiś emocjonalnych rzeczy, to też wiem o tym, że pewnych rzeczy nie mogę. I mam zgodę na to. Mam zgodę. I już nie muszę pić. Tak naprawdę jestem we wspólnocie anonimowych alkoholików, jestem alkoholikiem, kiedyś piłem a dzisiaj już nie muszę pić. To jest po prostu najwspanialsze. Zostało mi trochę zadośćuczynień. Tych finansowych. To jest najgorsza działka powiem wam. Bo taka nie duchowa a taka realna, rzeczywista i wymierna. Pamiętam, jak pisałem tę listę to mój sponsor mówił – jak masz długi to dopisz 20 % od razu. Nigdy się nie pomylisz na swoją niekorzyść. Nigdy. Albo kiedyś byłem świadkiem rozmowy sponsora z podopiecznym u Anglików i zrobili jakiś plan i wyszło, że za 27 lat będzie wolny. I ten podopieczny się zapytał – co to będzie ? Może ja nie będę żył ? Co to będzie za 27 lat ? A ten gość mu odpowiedział – będziesz wolnym człowiekiem za 27 lat. I powiem wam, to jest jedno z takich marzeń moich, że któregoś dnia będę wolny po prostu. Według mnie nie ma nic wspanialszego. I słyszę czasami tych ludzi. Zazdroszczę im.(tu pada pytanie z sali o co chodziło z tymi 27 latami- i Tadeusz odpowiada-) Chodziło o spłacenie olbrzymiego długu. I zrobili jakiś plan, że będzie co tydzień oddawał 20 czy 30 funtów bo takie miał możliwości i obliczyli, że to mu zajmie 27 lat). Ale co się też dzieje czasami powiem wam, że jak… I moje doświadczenie takie było, że jeżeli podejmuję decyzję, nawet bez działania, ale szczerą decyzję w moim życiu, że coś zrobię, to nagle, nagle wszechświat zaczyna współpracować ze mną. Nagle zaczynam mieć szczęście, którego kiedyś nie miałem, bo kiedyś zawsze miałem pecha. Nagle zaczynam spotykać odpowiednich ludzi, odpowiednie sytuacje. Ja zrobiłem plan ze swoim sponsorem spłaty swoich długów – dwa i pół roku temu ten plan zrobiłem – i jestem teraz tak, jakby po siedmiu latach, tak jak myślałem, że będzie mi szło finansowo. A propos IX-tego Kroku, ludzie o których nie wiedziałem gdzie są , w Londynie w mieście wielomilionowym spotykałem nagle na ulicy. Słuchajcie, i ja ich od tej pory nie widziałem już. Pamiętam miałem takiego kolegę, którego skrzywdziłem i był na mojej liście IX-tego Kroku, idę ulicą i go spotykam. Poszliśmy na kawę, naprawdę żeśmy zrzucili z siebie i koniec. I jeszcze ważna rzecz. Mój sponsor mi powiedział – jeżeli w czasie jakiegokolwiek zadośćuczynienia, wskażesz chociaż gestem swoim, że ty zostałeś przez tę osobę skrzywdzony, to cała duchowa moc tego wszystkiego ulatuje. Sprzątamy tylko swoją stronę podwórka.

Wa – Dwa zdania tylko. Jeszcze nie spotkałem nikogo, żeby przyszedł na mityng pierwszy raz, przeczytał Kroki wszystkie z góry na dół i powiedział – nie mogę się doczekać kiedy zacznę robić IX-ty Krok. Nikt nie lubi VIII-ego i IX-tego Kroku. To są Kroki trudne, ciężkie, ale one są dopiero ósme i dziewiąte. Tak, że gdy zrobimy pierwsze siedem uczciwie, to gotowość przychodzi. Jeżeli po VII-mym jeszcze nie mam gotowości żeby zadośćuczynić, to muszę jej nabrać. Po to robię VIII-my Krok, i piszę po kolei sytuacje gdzie, kogo skrzywdziłem i jak ja bym się czuł, gdyby ktoś mi to zrobił. Powiem wam, że mi się oczy otwierały nawet bardziej niż po IV-tym Kroku. Jak wchodzę w buty innych osób. Jak ja bym się czuł jako swój pracodawca. Jak ja bym się czuł – bardzo uczuciowe było dla mnie z ojcem jak wszedłem w jego buty, gdzie mój ojciec jest twardym facetem, mało kogo o coś prosi – a on błagał mnie o trzeciej nad ranem – Waldek nie wychodź już. Zostań w domu, prześpij się. A ja tylko, pieniądze , bo mi brakowało, i z powrotem na imprezę. On nie wiedział co się ze mną dzieje. Czy ja wrócę, czy nie wrócę, czy mnie auto nie przejedzie. Jaki to musiał być niepokój jego. Ja zobaczyłem, że ja skradłem ludziom pogodę ducha. To co ja teraz chcę dla siebie. To mi naprawdę oczy otworzyło. Ja byłem gotów iść i ich przeprosić za to. I też, jeżeli mam zrobić jakieś zadośćuczynienie, które blokuje mnie. No jest gość. Czuję do niego urazę. W ogóle nigdy do niego nie podejdę, nigdy go nie przeproszę. Jakby ta jedna osoba blokuje mnie i ja w ogóle nie będę robił IX-tego Kroku , bo jak będę musiał go przeprosić, to ja się w ogóle za program nie biorę. I w takiej postawie możemy być, to sponsor mi też powiedział. Podziel sobie to na grupy. Na ludzi których mogę i mogę w tej chwili. Potem tych, których później mogę. Jeszcze nie dziś, ale za jakiś czas mogę. Później te osoby, które jakby mówię, że nigdy, ale jak ja zrobię te pierwsze zadośćuczynienia, to staję się gotowy by pójść do tych późniejszych i do tych, których niby nigdy. Naprawdę moc tych zadośćuczynień jest wielka. Pęka szyba. Robimy to po to, żeby pozbyć się lęków przede wszystkim. Że ja już mogę iść ulicą i wiem, że nikt mnie nie zaczepi mówiąc- słuchaj bo ty mnie okradłeś, bo ty mnie to. Nawet gdy mnie zaczepi, to ja mam gotowość go za to przeprosić. Ja się całe życie czegoś bałem. Ja piłem pod niskie poczucie własnej wartości. W tej chwili, ja nie muszę się lękać niczego i to jest największa obietnica. Też sponsor mi powiedział- słuchaj, jeżeli nie domkniesz tego IX-tego Kroku, nie zrobisz tych zadośćuczynień, nawet jeżeli resztę przeszedłeś uczciwie, to ja ci nie gwarantuję, że nie wrócisz do picia. Bo lęk, poczucie winy będzie tak duże, że ty możesz wrócić do picia. Na takim etapie. I też jak czytamy obietnice – spełniają się już w połowie drogi, w połowie IX-tego Kroku zobaczymy rezultaty. Że nie w połowie programu, tylko w połowie IX-tego Kroku. My znamy przypadki, przykłady od nas , od chłopaków, naprawdę bardzo spektakularne zadośćuczynienia. Gdzie ludzie, którzy strzelali do siebie, spotykają się twarzą w twarz i z płaczem się przepraszają. Ja zobaczyłem, że moja rodzina też się zmieniła. Jak zacząłem podchodzić, przepraszać każdego po kolei, myśmy zaczęli rozmawiać o uczuciach w domu, na co dzień, gdzie kiedyś nie było, że ktoś mówił do kogoś – kocham cię. Tego nie było u mnie w domu. Sponsor mi pokazał jeszcze jedną ważną rzecz. Ci ludzie, którym ja coś zrobiłem, oni też mają urazę do mnie. Ja idąc do nich i prosząc ich o przebaczenie, daję im możliwość pozbycia się tej urazy. To też jest bardzo ważne, że ja idę przepraszam, ale też proszę o wybaczenie i on może też odejść ze spokojem.

T – Powiedziałem wam na początku, że jak przyszedłem teraz do wspólnoty, jak wróciłem to żona i córka nie chciały ze mną rozmawiać. W ubiegłym tygodniu byłem we Włoszech, w Neapolu i spotkałem się z moją córką, dwudziesto dwu letnią. To już było po rozmowie naszej na temat IX-tego Kroku jakiś rok wcześniej. Chodziliśmy pod rękę, jak para niemalże, po Neapolu. Powiedziała moja córka, że się boi, że przeprasza mnie, ona mnie zaczęła przepraszać za to, że jest oschła w rozmowie telefonicznej, bardziej niż chciałaby być. Ale się boi być oszukana kolejny raz. Ale mówi mi o tym … i…. to jest program anonimowych alkoholików po prostu. W tym życiu niemożliwe rzeczy stają się możliwe i tego doświadczyłem po prostu robiąc te wszystkie proste rzeczy. Wściekając się na mojego sponsora, łapiąc do niego urazy. Dzisiaj wiem, że jeżeli nie łapię uraz do swojego sponsora, to powinienem go zmienić natychmiast, bo po prostu nic ważnego nie robimy w życiu. To jest kawałek ciężkiej pracy, ale w moim życiu, rezultaty przerosły jakiekolwiek oczekiwania.
To chyba tyle. Skończymy teraz, będziemy mieli przerwę na obiad.

A po przerwie.

Wa – Witam wszystkich po obiedzie. Mam nadzieję , że wszyscy pojedli. Chciałem powiedzieć tak – bo dochodzą do nas słuchy, że tego zabrakło, że tamtego zabrakło. To co mówimy tutaj, to nie jest wszystko – to jest w mocnym skrócie. Żeby wszystko w pełni przekazać, to trzeba by siąść jak z podopiecznym, z książką i wers po wersie po prostu przerobić to wszystko, żeby to ogarnąć. Miejcie też wyrozumiałość dla nas, że to co przedstawiamy, to jest taki jakby mocny zarys. Takie miałem pytanie w przerwie i chciałem o tym powiedzieć , że ten IX-ty Krok jest mocno rozciągnięty w czasie. Na mojej liście były 32 osoby. Większość z nich już zrobiłem i sponsor mi powiedział tak, że – jeżeli zobaczę, że masz gotowość, że robisz coś, zrobisz te zadośćuczynienia , które możesz, które na dzień dzisiejszy jesteś w stanie. Masz na tyle pieniędzy, lub te, które nie są finansowe a musisz się udać do kogoś i przeprosić, to, to możesz zrobić już teraz. – I taką granicą, ustaliliśmy jest połowa zadośćuczynienia. Jak zrobisz połowę z wszystkich zadośćuczynień, to idziesz dalej. Zaczynasz dalszą pracę. Dalsza praca to są Kroki X, XI i XII-ty. Sponsor na samym początku mi wyjaśnił też, jakby budowę programu. Kroki od I – III są po to, żebym się pogodził z Siłą Wyższą – pojednanie z Siłą Wyższą, z Bogiem. Kroki IV – VII to jest pojednanie z samym sobą, a Kroki VIII i IX to pojednanie z innymi. Ostatnie trzy Kroki są jakby powtórzeniem. Krok X to jest na nowo pojednanie z samym sobą, że ja swoją inwenturę mam już do końca życia powtarzać każdego dnia. W Kroku XI-tym rozwijam dalej swoją więź z Bogiem i Krok XII znowu inni. Czyli jakby znowu ten trójkąt jest zachowany. Trzy ostatnie Kroki zawierają w sobie poprzednie dziewięć i je powtarzam już na bieżąco, do końca życia – mam nadzieję. Dlatego mówimy, że Kroki I-IX robimy raz a Kroki X-XII są kontynuacją tych Kroków .

T- Krok X-ty, to jak rozmawialiśmy już. To jest robienie tego obrachunku moralnego codziennie i pozbywanie się na bieżąco tych uraz, żeby nie rosły. Ale jak po pracy w Kroku IV-tym, zobaczę jaką szkodę one robią w moim życiu, to go robię, mam chęć. Chociaż powiem wam, że nie codziennie i czasami są dni, że uwierzę w to, że jestem taki mądry sam i sprytny i sobie w głowie robię ten Krok i zaczynam sam siebie sponsorować i to jest katastrofa zupełnie, bo i podopieczny traci i sponsor na tym najlepiej nie wychodzi, że tak powiem. To trzeba na papierze robić i czasami konsultować to ze swoim sponsorem. Ja, jako alkoholik jestem człowiekiem, który potrzebuje drugiego człowieka. Moja głowa, moje emocje, moje przywiązanie do pewnych rzeczy, czasami nie są w stanie ogarnąć i zobaczyć istoty problemu. I to nie jest też żadna taka sytuacja, która mówi, że sponsor jest nad człowiekiem ale to jest stara ludzka zasada, że z boku widać lepiej, że sąsiad widzi czasami troszkę lepiej od ciebie, jak parkujesz samochód na przykład. Więc tutaj na bieżąco jest ta praca. Krok XI-ty – tutaj praca sponsora – jeśli chodzi o moje doświadczenie – jest dość krótka. Bill powiedział – to jest otwarcie już tych drzwi, że mając doświadczenia duchowe, może nie przebudzenie jeszcze, ale już doświadczenia, zaczynamy wiedzieć i rozwijać czego nam potrzeba. I to jest też otwarcie się na lekarzy, na terapeutów może na psychologów – jeżeli potrzebujemy takiej pomocy. Dużo książek, rozwijanie swojej więzi z Bogiem, ze wspólnota religijną, w społeczeństwie. Tutaj jakby sponsor dzieli się tym co robi, ale generalnie w tych Krokach X- XII zwalnia się już ten, taki, że tak powiem nadzór. To jest tak jak z dzieckiem. Jesteśmy w szkole, ja byłem w szkole. Potrzebowałem nauczyciela, potrzebowałem kogoś kto sprawdzi, potrzebowałem kogoś, kto będzie ode mnie wymagał i potrzebowałem kogoś kto by mnie rozliczył ale w pewnym momencie dorastam i sponsor mnie puszcza. To jest twoja odpowiedzialność. Nie zrobisz obrachunku moralnego – będziesz chował urazy, będziesz się źle czuł. Nie będziesz rozwijał swojej więzi ze swoją Siłą Wyższą to ci będzie gorzej w życiu. I to jest taka jakby wolność i zmiana tego akcentu. Myślę , że będzie sporo pytań np. o relacji sponsor sponsorowany, o tej dyscyplinie czy braku dyscypliny. O tym może powiemy w ostatniej części spotkania. Ale to są rzeczy, które każdy musi wybrać i zdecydować dla siebie. Moje doświadczenie jest takie- moje własne i moich podopiecznych i ludzi, których obserwuję – że budzi się to co program obiecuje. Budzi się ten szósty zmysł. Ten taki instynkt, taka intuicja. Pomału zaczyna to się stawać częścią nowego myślenia. Tak naprawdę w tym wszystkim – jak sponsor mi wyjaśniał – chodzi o zmianę po prostu. Te wszystkie rzeczy, które robimy są w jednym celu tylko. W celu wywołania – jeśli można to tak nazwać – przebudzenia duchowego. Założenia tej „nowej pary okularów”. Nowego stosunku do siebie do świata, do innych ludzi. Budzenia się nowej wrażliwości. Powiem wam, ja czytałem książki różne – z zakresu na przykład psychologii i innych rzeczy – i wiedza o tym nie potrafiła tego we mnie wywołać. Ja dalej miałem chęć, miałem już wiedzę ale dalej nie miałem siły, żeby to stosować w swoim życiu. A ten program po prostu na to pozwolił. I właściwie tutaj XII-ty Krok się kłania. I pytanie podstawowe, które mój sponsor mi postawił i które ja dzisiaj chciałem sobie postawić znów i właściwie nam wszystkim – po co dzisiaj tu jesteśmy ? Po co to wszystko ? Dlaczego dzisiaj jesteśmy trzeźwi ? Ja siedziałem wiele razy i rwałem sobie włosy z głowy i użalałem się nad sobą i pytałem się, dlaczego mnie to wszystko spotkało? Dlaczego ? Jak miałem przebłyski, że robię coś nie tak w życiu, czy użalałem się nad sobą, że jestem taki biedny, nieszczęśliwy i pokrzywdzony. Dlaczego. I mój sponsor mi powiedział, że powinienem zmienić pytanie dzisiaj. Dlaczego ty dzisiaj jesteś trzeźwy ? Czym sobie zasłużyłeś na to, że jesteś trzeźwy ? Jeżeli popatrzysz na swoje życie ? Po co ?
I to są warsztaty. Ja mam taka krótką propozycję. Prosiłbym teraz o minutę ciszy. I chciałbym wam i sobie zaproponować, żeby każdy z nas przypomniał sobie najgorsze wydarzenie ze swojego życia. Coś takiego, co chcieliśmy bardzo albo może wciąż jeszcze ukrywamy. Sekret, którego nie chcemy wyjawić, coś co jest poniżające, coś czego się wstydzimy, coś co być może zrobiliśmy i doprowadziło nas do chwili, że być może chcieliśmy sobie życie odebrać. Chciałbym, żebyśmy przez chwile pomyśleli i za chwilę chciałbym dokończyć tę myśl.
………..Chwila ciszy …………………………………
Dziękuję. I pamiętam, gdy mój sponsor mnie o to poprosił, i powiedział – wiesz, gdy któregoś dnia zaczniesz sponsorować, będziesz, jesteś we wspólnocie anonimowych alkoholików. I któregoś dnia, gwarantuję ci, że spotkasz człowieka, który zrobił dokładnie to samo , co ty. Który jest na krawędzi, na skraju przepaści jak Wielka Księga mówi. Który nie wyobraża sobie życia z alkoholem, nie wyobraża sobie życia bez alkoholu, nie wyobraża sobie życia z konsekwencjami tego co zrobił, nie ma żadnej nadziei tak jak ja – ja wiem, co to znaczy żyć i nie mieć nadziei – i powiesz mu, że ty tam byłeś gdzie on. I że jest wyjście, że jest rozwiązanie. I powiedział mi , że to jest jedyny powód dla którego ja jestem trzeźwy dzisiaj. To jest jedyny powód, dla którego ja jestem trzeźwy we wspólnocie anonimowych alkoholików. Wielka Księga, rozdział „Praca z innymi” rozpoczyna się słowami, że praca z innymi alkoholikami, praktyka dowodzi, że nic nie umacnia naszej niezależności od alkoholu jak intensywna praca z drugim alkoholikiem. Niezależność od alkoholu, to w moim rozumieniu dzisiaj, nie jest tylko niezależność od picia. Ile razy w okresach abstynencji ja nie piłem, ale byłem zależny od alkoholu dalej, nie wchodząc do sklepu, w których jest na przykład alkohol. Nic. Nic to znaczy ,  że nic, że nie ma innej rzeczy. Żadna ilość modlitwy. Żadna ilość pracy takiej- służb. Nic. Intensywna praca z drugim alkoholikiem. To coś więcej niż mityngi. Jeden alkoholik siedzący z drugim. Jeden ze wstępów do Wielkiej Księgi kończy się takim zdaniem – jeden alkoholik siedzi z drugim alkoholikiem i rozmawia dzieląc się swoim doświadczeniem, siłą i nadzieją. Chciałem jeszcze przeczytać taki fragment z rozdziału „Opowieść Billa”. I chciałbym też zarysować taki obraz. Wyobraźcie sobie ten czas kiedy to było pisane. Nie było wspólnoty anonimowych alkoholików, alkoholizm nawet nie był traktowany jako choroba, nie było mityngów, nie było telefonów komórkowych i jest jeden alkoholik i to jest zaraz po jego przebudzeniu duchowym. Rozmowa z dr Silkwortem gdy Bil martwił się, że coś z nim jest nie tak: „W końcu potrząsając głową powiedział – stało się z tobą coś czego nie rozumiem, ale lepiej się tego trzymaj cokolwiek to jest, jest lepsze niż twoje życie przedtem. Teraz ów dobry lekarz spotyka wielu ludzi z podobnymi przeżyciami i wie , że są one realne. Kiedy leżałem w szpitalu przyszło mi do głowy, że tysiące bezimiennych alkoholików przyjęłoby z wdzięcznością to, co i mnie zostało ofiarowane. Być może mógłbym pomóc niektórym z nich. Oni z kolei mogliby pomóc innym. Mój przyjaciel podkreślał absolutną konieczność wzajemnej pomocy i współpracy. Zasadę szczególnie ważną stanowiła praca z innymi. Bowiem wiara bez uczynków jest martwa. Jak przerażająco prawdziwe jest to w odniesieniu do alkoholika! Jeżeli alkoholikowi nie udało się udoskonalić i pogłębić swojego duchowego życia przez pracę i poświęcenie dla innych, nie będzie on w stanie stawić czoło żadnym przeciwnościom losu”. Nie widziałem tego, choć czytałem wielokrotnie. Jaki jest sposób we Wspólnocie AA na pogłębienie swojego duchowego życia ?
Żadna ilość modlitwy. Żadna ilość medytacji nie da tego, co praca i poświęcenie dla drugiego człowieka. „Jeżeli nie pomaga innym z pewnością wróci do picia a jeśli będzie pił z pewnością umrze. Wtedy wiara będzie martwa w dosłownym tego słowa znaczeniu. Tak to już z nami jest. Wraz z żoną oddałem się z entuzjazmem organizowaniu pomocy dla innych alkoholików. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności nie miałem wtedy zbyt dużo pracy zawodowej ponieważ moi dawni wspólnicy zachowywali się sceptycznie i od półtora roku wstrzymywali się ze współpracą. W tym zresztą czasie nie czułem się dobrze. Nachodziły mnie fale litości nad sobą i odżywały dawne urazy. Niekiedy owe stany doprowadzały do tego, iż byłem niemal gotowy sięgnąć znów po kieliszek, ale wkrótce odkryłem, że gdy wszystko inne zawodzi, praca z alkoholikami pozwala przeżyć następny dzień. Wiele razy zrozpaczony szedłem do mojego dawnego szpitala. Tam po rozmowie z kimś w podobnej sytuacji byłem zdumiewająco podniesiony na duchu i postawiony na nogi. Jest to sposób na życie, który sprawdza się nawet na wyboistej drodze.”
Ja przyszedłem do Wspólnoty Anonimowych Alkoholików żeby przestać pić. A uczę się tutaj jak żyć. Dzięki wam.

Wa – ja tylko chciałem dodać, co oznacza to, co tam napisałem, bo niektórzy nie widzą. (chodzi o tabelkę przedstawioną wcześniej). Dopisałem tam jeszcze jedną kolumnę z tytułem „Co mogę zrobić”. Tabela X –tego Kroku tym się różni od IV-tego, że jakby od razu wymyślam zadośćuczynienie. W jaki sposób naprawić tę krzywdę, która wyszła.
Tadeusz mówił o pracy z innymi. Mi sponsor powiedział – nie jesteś mi nic winien, ale proszę cię tylko o jedno, żebyś przynajmniej jedną osobę przeprowadził przez ten program, tak jak ja cię przeprowadziłem- i tylko o to mnie prosił. Też jakby bałem się , że nie dam rady. Że co będzie, gdy ktoś pójdzie pić, gdy ja mu zacznę pomagać. Sponsor powiedział- masz mocny program. Jeżeli będziesz postępował uczciwie i otwarcie, to na pewno będziesz miał efekty. Pierwszych dwóch moich podopiecznych zrezygnowało. Jeden poszedł pić, drugi zrezygnował z pracy na programie, nie poszedł pić, po jakimś czasie wrócił i pracował już z kim innym. I też zastanawiałem się czy wszystko dobrze robię, czy źle, czy może ze mną jest coś nie tak, ale sponsor powtarzał mi, że nie mam się łamać. Przyjdzie czas, że trafisz na tego, który ma gotowość. Też Bill o tym pisał. Czytałem ostatnio o sukcesach w niesieniu posłania. Że ktoś ma mniejsze sukcesy a kto inny większe. To jest kwestia szczęścia. Jemu się trafił podopieczny, który miał więcej gotowości od mojego. Mój jest bardziej oporny i więcej pracy muszę mu poświęcić, a jak ma gotowość - to idzie jak z płatka. Czasami widzimy właśnie takich ludzi, którzy przychodzą, biorą wszystko, łykają całymi garściami, idą jak burza przez program i to działa. I to nie jest zasługa sponsora. To jego gotowość. A ta gotowość to przychodzi nie od nas, tylko od Siły Wyższej i sponsor mi mówił – on musi chcieć bardziej niż ty, żeby zrobić ten program. To on ma do ciebie zdzwonić, on ma wykazać inicjatywę. Ty możesz mu tylko sugerować pewne rzeczy, a on jeżeli nie chce, to nie trać czasu. Wiadomo też, my też czasami mówimy o tym, że to może wyglądać szorstko i surowo, że my tak traktujemy tych podopiecznych, tak jakby twardo, ale powiem wam, że nasze doświadczenie też pokazało – a sponsorujemy od trzech lat - , że tych, których przytrzymaliśmy  „krócej” to są dalej, a jak któryś był bardziej lekką ręką, to albo się później migali przy czwartym Kroku, albo zapijali. Były mniejsze sukcesy. Tak , że pokazuje nam to, że efektywność jest większa jeżeli, ja wiem po sobie, ja sam to robiłbym całkiem co innego, a sponsor jak przypilnuje, to ja wiem , że to zrobię.

T - Chciałem jakby wbić się w słowo Waldka – te telefony – to jest takie duże niezrozumienie, dlaczego ma podopieczny dzwonić. Powiem, pamiętam przyszedł taki moment, że jeden z moich podopiecznych przestał dzwonić regularnie. Ja według wszelkich zasad sztuki powinienem mu powiedzieć – dziękuję – no ale miałem miękkie serce i myślę sobie – ok., może to nie jest takie ważne i … jakby przestałem robić to , co mój sponsor – i wiecie co się zaczęło ? Zaczęło się tak, że na mityngi nagle przestał też przychodzić tak często, do służby jakoś mniej się zaczął garnąć i … i ja już nie chciałem kombinować po prostu, no bo ja dostałem program i zrobiłem pewne sugestie i ja mogę pomóc i w pewnym sensie „zagwarantować” jakiś sukces wtedy, kiedy przeprowadzę kogoś przez program w taki sposób, jaki sam dostałem. Ja nie jestem od rozwiązywania problemów swojego podopiecznego. Naprawdę. Nie jestem tak radykalny jak jedna z naszych przyjaciółek, która sponsoruje wiele, wiele kobiet – Walijka- i naprawdę jest osobą zaangażowaną w życie wspólnoty i służby, która po prostu, gdy podopieczna do niej dzwoni i mówi – słuchaj, chciałam porozmawiać o problemie – to Wiki wtedy mówi tak do niej – słuchaj, ja teraz wyłączę telefon i ty zadzwoń. Włączy się automatyczna sekretarka. Pogadaj z nią o problemie. Jak zechcesz porozmawiać o rozwiązaniu , to zadzwoń do mnie.
I to wyglądało tak dość ostro, ale ja zobaczyłem, że nie jestem od rozwiązywania problemów innych ludzi. Ja nie jestem wykształconym terapeutą. Ja nie jestem psychologiem. Ja nie jestem specjalistą od związków. Wszystkie kobiety z którymi byłem związany w życiu, odchodziły ode mnie, zostawiały mnie, na skutek tego , co ja robiłem z nimi. I ja dzisiaj mam komuś radzić, jak on się ma w związku zachowywać ? To byłby szczyt arogancji. Natomiast mogę mu powiedzieć, jak ja pomału zaczynam naprawiać swoje życie i je regulować podczas robienia tych prostych sugestii, które robię. Poprzez to, że gdzieś posłuchałem się innych ludzi. Przyjąłem takie założenie w życiu, że inni ludzie mają  rację, dlatego, że o to mnie mój sponsor poprosił, nie dlatego, że dostałem objawienia na początku. Powiedział – pamiętaj, że inni ludzie mogą mieć rację. I powiem wam, że nader często mają rację. Nader często. Mój pierwszy podopieczny zrobił IV-ty Krok i zapił. Jak ja poszedłem do swojego sponsora się poskarżyć, to mi powiedział – słuchaj, zaczniesz się martwić jak 95-ciu jeszcze zapije. Bill przy pierwszych 96 –ciu chyba miał i  nie pomogło. Zapytał mnie – czy ty pijesz, czy zrobiłeś to, co ja z tobą do tego momentu ? – tak. – ty jesteś trzeźwy dzisiaj. To jest takich rzeczy dużo i to co Waldek powiedział dzisiaj, jakby chcemy was zachęcić, pokazać. Ślizgamy się po powierzchni. Pewnych rzeczy dotykamy jakby, ale jesteśmy świadkami tego, że ten program zmienił przede wszystkim moje życie, muszę powiedzieć. Chcę mówić o sobie, ale też jesteśmy świadkami, ja jestem świadkiem jak zmienia życie ludzi. Zmienia życie ludzi w sposób diametralny po prostu. I wcale to nie musi trwać lata całe. To jest oczywiście potem praca na wiele, wiele rzeczy, ale ja, jako sponsor mam jakby jedyną odpowiedzialność. Odpowiedzialność, żeby przekazać ten program w taki sposób, jaki ja dostałem. Jest to odpowiedzialność w pewnym sensie, dlatego, że mamy do czynienia z życiem ludzkim. Alkoholizm zabija. Ale ja w żaden sposób nie jestem w stanie wziąć odpowiedzialności za drugiego człowieka. W żaden sposób. Wszystkie decyzje, to są jego decyzje. Ja na początku szedłem w ciemno zupełnie. Byłem zdesperowany. Zrobiłem wszystko to , co mi zasugerowano i przyszły rezultaty i mam takie doświadczenie jak Waldek, że ci, którzy dzwonili o dokładnej godzinie – naprawdę czepiam się tego – ale to był taki papierek lakmusowy, pierwszy. Taka sugestia wydawałoby się niezwiązana zupełnie z niczym ale pokazywała pewną gotowość-to przeszli, dzisiaj sponsorują innych, życie im się układa. Jak o służbach mówiliśmy. Ja sobie dzisiaj nie wyobrażam sponsorować kogokolwiek, kto nie pełni służby. Pamiętam, gdy mój sponsor powiedział mi, że dwie służby muszę znaleźć na mityngach i na jednym – to była moja domowa Grupa angielska – poszedłem na ten mityng i z ulgą odkryłem , że wszystkie służby są zajęte. Uff. I wtedy usłyszałem – to wstaniesz na końcu mityngu, jak są sprawy organizacyjne, i powiesz, że jesteś na początku drogi i twój sponsor ci zasugerował, byś poprosił o służbę na tym mityngu. I to zrobiłem. I parzyłem herbatę z drugą osobą na tym mityngu przez rok czasu. Więc nie, że nie ma możliwości. Bo są mityngi, gdzie jesteśmy świadkami, że tworzymy służby czasami. Ktoś ustawia krzesła a ktoś jest odpowiedzialny za rozwinięcie tablic z Krokami, do zobaczenia czy pety nie zostały po mityngu itd. Cos zrobić dla drugiego człowieka. W ten sposób byłem przeprowadzony. Dlatego mówiliśmy na początku, że nie jesteśmy żadnymi ekspertami i teoretykami. Mamy swoje opinie i w prywatnych rozmowach to pewnie moglibyśmy do rana, ale to, co nam pomogło , to działanie po prostu, zaangażowanie w służby. Może coś o służbach powie Waldek.

Wa – Jeszcze zanim o służbach, to o tej odpowiedzialności za drugiego człowieka. Ja się bałem, że coś mogę spaprać z tym programem, że nie wszystko pamiętam. Zresztą też jak robiliśmy program, to od samego początku pracowałem na Wielkiej Księdze. (tu pokazał swoją WK) Moja Wielka Księga tak wygląda. Są podkreślenia, są opisy na marginesach. Sponsor mi powiedział – to są notatki dla ciebie, moim zadaniem jest przeprowadzić ciebie przez program, po to, żebyś ty nawiązał kontakt z Siłą Wyższą, a oprócz tego przygotować ciebie do sponsorowania następnych. I jakby wszystkie te podkreślenia, te notatki są po to, żebym ja później mógł się do tego odwołać pracując ze swoim podopiecznym. No ale wiadomo. Ja alkoholik bałem się , że coś mogę spaprać. I sponsor powiedział – ale ty jakby nie dajesz tutaj nic od siebie w sensie takim merytorycznym. To jest tak, jakbyś dostał list, przeczytał, wsadził w nową kopertę i wysłał go dalej. Na takiej zasadzie po prostu. To co dostajesz ode mnie, przekazujesz dalej i to jest cała twoja robota. I często ja o tym też przypominam swoim podopiecznym, bo oni też mają takie same obawy jak miałem ja. Chciałem też powiedzieć o tym , że sponsor mi też jakby sprawy tak przedstawił, że Wspólnota AA, nie jest wspólnotą samopomocową. To nie jest grupa wsparcia. W naszej wspólnocie działa Siła Wyższa. Przynajmniej ja w to wierzę. I moim zadaniem jako sponsora jest pomóc podopiecznemu nawiązać z Nią kontakt a Ona rozwiązuje jego problemy a nie ja. I sponsor mi to też bardzo jasno wyjaśnił. Jeśli chodzi o służby, to co Tadeusz powiedział. My chodziliśmy, mała grupka chłopaków, chodziliśmy na angielskojęzyczne mityngi i zaczęliśmy przychodzić na polskojęzyczne. I mówimy – słuchajcie, oni tam mają coś fajnego. Można inaczej. Są spikerki, są takie zasady na mityngu, nie mówi się o smutkach i radościach, tylko wszyscy mówią o rozwiązaniu i chodźcie tak zrobimy. No i nie do końca wszystkim to się podobało. A po co to zmieniać, jest dobrze, Anglicy są inni , my jesteśmy Polacy i bla bla bla. I był mur przez dłuższy czas. Próbowaliśmy różnymi sposobami. Już do tego doszło, że na mityngu było więcej ludzi już na programie i mieliśmy większość i moglibyśmy zmienić scenariusz. Ale nie robiliśmy tego, bo wiedzieliśmy, że nie tędy jest droga, że nie byłoby tej jedności. I zobaczyliśmy, że większe efekty daje otwieranie nowych mityngów, zakładanie nowych Grup. Jakby od początku na nowych zasadach. To przyniosło efekt. I to też nie, żeby jakiś podział, żeby tu była jasność, że nowe AA, że nowe zasady, że nowe mityngi, tylko dzięki temu powstało dużo nowych Grup. Ludzie się dobrze czuli na tych mityngach. Zaczęli przychodzić nowi, którzy kompletnie nie znali AA z innej strony, tylko już od razu słyszeli o sponsorze, od razu słyszeli o programie, od razu weszli na ten program, zaczęli to robić i zmieniali swoje życie i teraz sponsorują tutaj i to przyniosło większe efekty niż na siłę forsowanie zmian na „starej” Grupie. Jeszcze o służbach. Właśnie byłem – bo w czwartek mamy mityng – i był też temat służb. Kawiarenkę podzieliliśmy już na dwie osoby. Tak, że dwie osoby robią kawę i herbatę. Już nie pół roku tylko na trzy miesiące, bo tylu chętnych jest do służb. Tak, że różne są sposoby na to, by zachęcić do służb. Powiem tak, ja robiłem dużo jak już zacząłem robić program. Gdzieś ten duch służenia wcześniej mi został przekazany. Ale zobaczyłem, że jak zrobiłem program, stałem się bardziej efektywny. Mniej miałem lęku, bardziej skupiałem się na rozwiązaniu niż na udowadnianiu kto ma rację. Też taki zbieg okoliczności, że w tym czasie zostałem rzecznikiem intergrupy londyńskiej i też mi to dużo dało, że zaczęliśmy pracować z ludźmi „na programie”. Inaczej się pracuje – powiem tak. Bardziej jesteśmy nastawieni na rozwiązanie niż na niepotrzebne polemiki i bicie piany. I zobaczyliśmy co możemy zrobić. Lęk gdzieś zniknął, taki, że jesteśmy daleko, że my tu Polacy a tam Anglicy, że nie damy rady a stało się tak, że otworzyliśmy PIK w Londynie i mamy dwadzieścia kilka osób, które obsługują tam dyżury. To wszystko działa, literaturę sprowadzamy, spisy mityngów. To wszystko robimy jakby z taką ufnością, że jest ok. Anglicy nam jeszcze pomagają we wszystkim. Baliśmy się , że oni będą myśleć , że im nowe AA tutaj wyrasta pod nosem a oni się cieszą. Są otwarci bardzo. Widzą naszą inicjatywę i pomagają nam w tym jeszcze. Też zobaczyłem, bo ja sam siebie wyobcowywałem jak byłem na zachodzie, jeszcze jak piłem. Nie dość, że czułem się inny od całego świata, to jeszcze tam na emigracji, to już całkiem inny się czułem. Jak zacząłem chodzić na angielskie mityngi, zobaczyłem, że ci Anglicy mają takie same problemy jak ja. Tak samo się źle czują ze sobą, tak samo piją, takie same mają problemy i zobaczyłem , że ja mogę tak samo. Ta książka (Wielka Księga) zaczęła dla mnie żyć. Dla mnie to była kiedyś opowieść o kimś, kto w trzydziestych latach zrobił coś i to zadziałało i to daleko w Stanach Zjednoczonych. A teraz zobaczyłem, że ja mogę robić dokładnie to samo, co wtedy oni. Sponsor też mi to powiedział, że jeżeli czegoś nie znajdziesz w Wielkiej Księdze z tego co ja mówię i nie ma to oparcia w niej, to zapomnij o tym, bo to jest mało ważne. Dał mi taka pewność, że robimy to w taki sposób jak ta ksiązka o tym pisze. Nie wiem co jeszcze. Może coś Tadeusz. Na pewno będzie dużo pytań.

G – takie techniczne pytanie mam, chodzi mi o to, że tak jak zrozumiałem, to sponsora powinno się mieć do końca życia, ale te telefony codzienne, to ja tak sobie myślę, że tylko podczas tego pierwszego etapu kilkumiesięcznego gdy przerabiam z nim Kroki od I-IX a potem no to incydentalnie, w zależności od potrzeby. Może być nawet trzy razy dziennie jak jakaś tragiczna sprawa albo raz na trzy tygodnie jak wszystko gra ?

T – Jest dokładnie tak jak powiedziałeś. Ja właściwie miałem to tak około 2 miesięcy, mniej więcej po V-tym Kroku już umówiliśmy się na trzy razy w tygodniu. Ale ja potem poprosiłem, żebym codziennie mógł dzwonić przez jakiś czas. Natomiast gdzieś w granicach VIII-ego, IX – tego Kroku rzeczywiście ten kontakt już był troszkę rzadszy. Chodziliśmy na te same mityngi, ale ja zacząłem wtedy już sponsorować. Tak się złożyło. Miałem taką sugestię od swojego sponsora. Właściwie chyba nie piłem 5 miesięcy i zacząłem sponsorować. Co się stało też, dzisiaj muszę powiedzieć po takim czasie, że dzisiaj ja większą pomoc uzyskuję – mój sponsor zna mnie i jak mam jakiś problem rzeczywiście, ja już nie muszę nikomu tłumaczyć zawiłości mojego życia, bo jest jedna osoba na tej ziemi, która wie o mnie wszystko. Zna mnie, zna moje zachowania, zna moje najciemniejsze strony, zna moje dobre strony też, bo nie mieliśmy czasu dzisiaj powiedzieć, ale rozmawialiśmy też przy IV-tym Kroku – to jest spojrzenie też na jakieś dobre strony w życiu. I czasami wystarczy, że ja mu powiem coś w jednym zdaniu i on mi podpowie. Ale dzisiaj muszę powiedzieć, że moimi sponsorami są moi podopieczni. I dzisiaj jest taka zasada, której się trzymamy i którą też usłyszeliśmy od anglików – jak chcesz jeszcze raz przerobić program, to zacznij sponsorować po prostu.. I sponsorujesz cały czas. I właściwie ja naprawdę miałem takie momenty, w których, no ostatnio miałem taki moment, trochę wstydu, bo miałem taki nie najlepszy okres i czytam ze swoim podopiecznym ten fragment z Wielkiej Księgi, który mówi o tym, że nasz bohater jest aktorem, który prowadzi podwójne życie i ja tak w duchu sobie myślę, Boże, żeby on to zrozumiał, żeby załapał i nagle zobaczyłem pewną sytuację ze swojego życia w której zachowywałem się tak, jakbym chciał prowadzić podwójne życie. I ten człowiek siedzi naprzeciwko mnie, myśli, że ja mu pomagam, a tak naprawdę nawet nie wie, co on robi dla mojej trzeźwości. I to jest ta intensywna praca z drugim alkoholikiem

G – Chciałem powiedzieć , że bardzo dużo od was wziąłem, ale widzę tutaj takie coś jak ja miałem na terapii, pracę na destrukcji, określenie własnej tożsamości, poznanie uczuć, odnajdywanie siebie. Czy w Anglii nie ma terapii, że to musi robić sponsor, bo ja to odbieram jako terapię tą pracę. Ja wiem, to jest bardziej zrozumiałe. I na terapii ja nie wiedziałem nic o Krokach, nic o AA, tylko dowiedziałem się kończąc terapię – ty masz znaleźć sobie Grupę, wejść do wspólnoty i dalej trzeźwieć. Czy w Anglii są ludzie, którzy trzeźwieją po terapii i dalej sponsor jeszcze musi z nim przerabiać tą terapię, tą destrukcję itd. ?

Wa – Są w Anglii ośrodki terapeutyczne. Są płatne i niepłatne. Bardzo dobre i gorsze ale chciałem powiedzieć, że Wspólnota AA nie jest programem samopomocowym. To nie jest grupa wsparcia. Moją rolą jako sponsora jest właśnie pomóc przejść podopiecznemu przez program. Ja też miałem takie obawy. Ja jestem dzieckiem terapii też. Ja zaczynałem od terapii i w ośrodku terapeutycznym byłem pierwszy raz na mityngu i też zaczęło mi się to kłócić. O co tu chodzi. Tu mówią o tym, tu mówią o tym i nie potrafiłem tego oddzielić. Mój sponsor mi powiedział tak – zrób program i zobacz co zostanie. Jeżeli po prostu dalej będziesz miał jakieś problemy ze swoją osobowością, z DDA, nie wiem, z narkotykami, z seksem, no to wtedy oczywiście możesz się udać do specjalisty, który ci dalej w tym pomoże. Jeżeli program to rozwiąże to będzie ok. I powiem, że tak się zadziało , że już nie potrzebuję więcej porad. Nie rozmawiałem ze sponsorem nigdy ani o uczuciach ani o dzienniczku uczuć ani o żadnych takich rzeczach. Myśmy rozmawiali o moich wadach charakteru. O tym, że nie jestem do końca taki doskonały jak mi się wydaje, i w jaki sposób to zmienić. Po prostu przez pielęgnowanie swoich dobrych cech. Jak jestem niecierpliwy to staraj się , buduj w sobie cierpliwość. Jak jesteś nietolerancyjny to akceptację. Jakby staraj się robić przeciwieństwo swoich wad. I tak wyglądała praca zmieniania siebie. My staramy się oddzielić jedno od drugiego.

T – We wprowadzeniu do drugiego wydania Wielkiej Księgi, gdy formowały się Tradycje AA, jest napisane, że oprócz tego , że nikt nikogo nie może wyrzucić ze wspólnoty to również , że we wspólnocie nie będzie profesjonalnej terapii. To są dwie różne rzeczy. Ja właściwie też nie chciałbym wyrażać swojej opinii na temat skuteczności czy nieskuteczności żadnej terapii, bo ja nie jestem od tego. Ja nie jestem fachowcem. Ja się na tym nie znam. Ja nie jestem psychologiem. Ja wiem, co mi pomogło. Ja wiem, jakie miałem doświadczenia. Próbowałem też terapii i znam wspaniałych ludzi, którzy chcieli mi naprawdę pomóc. Ja się potrafiłem otworzyć przed drugim alkoholikiem, przed człowiekiem. Ten program pozwolił mi zobaczyć coś nowego w swoim życiu. Pisałem swój życiorys, tak zwany piciorys na terapii i ja tam byłem szczery, ja tam przyznałem się do wszystkiego. Niedawno przeczytałem to, ale ja nie zobaczyłem nic nowego o sobie. Nie zobaczyłem żadnej prawdy o sobie. To co było w mojej głowie, jest na papierze. Poszedłem jeszcze do spowiedzi, więc troszeczkę poczułem ulgę, ale dalej nie zobaczyłem istoty tego wszystkiego. Program 12 Kroków pozwolił mi to zobaczyć

Wa – Chciałem też dopowiedzieć taką uwagę – to jest tylko moje zdanie  – że terapia trochę nas ograbia z XII-tego Kroku – pomagania innym. Jeżeli ja byłem na terapii, zrobiłem coś, terapeuta mnie naprowadził, pokazał coś i jestem na mityngu AA i ktoś do mnie podchodzi i mówi – słuchaj, może byś mi pomógł – to ja mu mogę zasugerować tylko to, że ja to zrobiłem na terapii, może ty też pójdziesz na terapię, tam ci pomogą. I tutaj moja pomoc się kończy. Natomiast gdy zrobię program ze sponsorem, mam pewne doświadczenie, zrobiłem coś czym się mogę podzielić, to ja to mogę przekazać swojemu podopiecznemu w całości. Bill na początku powiedział, że to jest nieodzowny składnik zdrowienia – czyli pomaganie innym, praca z innymi alkoholikami. I w tym momencie terapia mi trochę to zabiera. Ja nie mówię, że terapia jest zła. Ale nie mieszajmy tych dwóch rzeczy. Zostawmy terapię terapeutom a program 12 Kroków dla alkoholików. Tu też chciałem powiedzieć trochę o służbie XII-tego Kroku – tak zwanej. Sponsor mi naświetlił jakby wyglądał ideał, jeżeli chodzi o pracę z innymi. Jaki to powinien być schemat. Taka może trochę utopia. Dzwoni ktoś do PIK-u na przykład, delikwent, który szuka pomocy. Ja wysyłam do niego dwóch „XII-to krokowców”. Oni idą do niego i dzielą się podczas tej wizyty z nim swoją historią. Moje ciemne strony życia, to co zrobiłem jak piłem, to jest mój dar, który mogę wykorzystać i to jest taki moment w którym ja mogę go wykorzystać. Rozmawiam z gościem twarzą w twarz i mówię – słuchaj , ja piłem tak, tak i tak i gość, jak się ze mną zidentyfikuje i powie – aha, to ja też jestem alkoholikiem, wtedy zabieramy go na mityng. Na mityngu on powinien usłyszeć rozwiązanie – co zrobić żeby się poczuć lepiej. I tam zaczyna jakby pracę z innymi, którzy mówią mu – słuchaj spikera jak mu się życie zmieniło, co zrobił i jak to wygląda. Sponsor powiedział mi , że to byłby najlepszy model jeżeli chodzi o pracę z innymi.

G – Tutaj usłyszałem – Krok IV-ty w trzy tygodnie, program w kilka miesięcy i ja jestem na etapie Kroku III-ego, miałem jakąś tam Siłę Wyższą, coś próbowałem wcześniej. Mam sponsora, który jest , że tak powiem , mało kościelny więc przebywając z nim przez rok czasu prawie codziennie, to od tego kościoła, od tej mojej Siły Wyższej trochę odszedłem. Później coś mi nie pasowało. Krok III-ci się zbliżał, więc zacząłem szukać. Zacząłem jeździć , rozmawiać, w końcu znalazłem. Znalazłem, mam, czuję to, wiem, że jak od tego odchodzę dostaję kopniaki, a jak przybliżam się to czuję , że to działa. Znalazłem, ale zeszło mi się około dwóch lat. Ja nie wiem jaka by była ta moja Siła Wyższa, jakbym program przerobił w kilka miesięcy. Ja do tego dochodziłem i tak się właśnie zastanawiam, jak to można zrobić w tak krótkim czasie

T – Myśmy dzielili się tylko tym, co myśmy zrobili. Ja nie jestem od tego, żeby ci udowadniać to. Byłem bezdomny, nie miałem kontaktu z rodziną, byłem sam, nie miałem nadziei, byłem nie zatrudnialny, nie byłem w stanie się utrzymać z pracy własnych rąk, miałem długów do jasnej cholery. Przyszedłem, poprosiłem o pomoc, zrobiłem to, co mi inni alkoholicy powiedzieli żebym zrobił i dzisiaj moje życie jest dużo lepsze. Ja nie jestem od tego żeby dzisiaj świadectwo jakby sobie samemu wystawiać, ale jestem w gronie przyjaciół, jestem otoczony przyjaciółmi, którzy widzą moje życie na co dzień, że nie jestem doskonały. I tak zrobiłem. I chciałem powiedzieć, że to, że ty do tego dochodziłeś, że tobie zajęło to dwa lata – to znaczy, że zajęło to tobie tyle ile ci zajęło. Mi tak naprawdę zajęło to 21 lat. Ale byłem świadkiem, gdy człowiek z reklamówką przyszedł na mityng i Ryszard go wziął
( sponsor sponsora mojego sponsora) do domu. Odtruł go. Zrobili III-ci Krok. Dwa dni pisał IV-ty Krok. Po tygodniu wyszedł tak, jak Dr Bob robić zadośćuczynienie. Też mogę mieć opinię – że to było za radykalne. Ale ten człowiek do dzisiaj nie pije. Był na ulicy i wrócił do domu. Ma kontakt z dziećmi, zaczął pracować. Śmierdział moczem a teraz na mityngi przychodzi w garniturze. Ja nie wiem jak to działa, ale działa. Właściwie wiem. Mój sponsor mi powiedział – to działa, jak ty działasz.

G – Mam pytanie takie dość konkretne, dotyczące relacji między sponsorem a podopiecznym. To znaczy kombinacji, że tak powiem. Już usłyszałem częściowo, że żaden z was nie sponsoruje kobiet, tak. Chodzi mi o wasze doświadczenie i takie podejście angielskie, jak to wygląda w sponsorowaniu takim, mężczyzna-kobiecie czy kobieta-mężczyźnie ?

Wa – Zasada jest jedna. Chłopcy z chłopcami, dziewczynki z dziewczynkami. Tak żartobliwie, ale tak naprawdę jest. I często słyszę na mityngach angielskojęzycznych , że są dwie rzeczy, które mogą cię pociągnąć do picia – to są pieniądze i kobiety w AA. Powiem tak – nie wyobrażam sobie jakby, słuchać IV-tego Kroku kobiety i też nie wyobrażam sobie jakbym powiedział swój IV-ty Krok kobiecie. Jest to zbyt intymna relacja, żeby to można było tak robić. Powiem też, że my na samym początku, jak było nas mało jeszcze w Londynie i były takie właśnie pomysły, że żeby dziewczyny mogły sponsorować sobie nawzajem to przynajmniej jedna musi ten program przejść. I rozmawiałem ze swoim sponsorem na ten temat, czy nie sponsorować jednej dziewczynie, bo była gotowa żeby robić program. On się mi zapytał – Podoba ci się ? Poszedłbyś z nią do łóżka ? I to jest bardzo delikatna sprawa. Powiem wam, że dziewczyny też znalazły sponsorki w angielskim AA. Dziś już sponsorują, świetnie sobie radzą, czasami lepiej od nas i to działa.

T – Ja powiem o swoim doświadczeniu. Znam ludzi i znam kobiety, które są sponsorowane przez mężczyzn i mężczyzn, którzy są sponsorowani przez kobiety i to zadziałało. Ok. Ja nie sponsoruję z dwóch powodów. Ja bym pewnie mógł wysłuchać IV-tego Kroku kobiety ale nie chciałbym chyba. Poza tym więcej razy to nie działa niż działa i to jest fakt. A ja już nie chcę próbować, skoro to fakt. Jakby z tego jednego powodu nie sponsoruję kobietom, bo tak zdecydowałem, ale też jak mówię, znam takie pary i ludzi, którym to nie zaszkodziło i czasami pewnie są takie sytuacje. Mnie kiedyś koleżanka poprosiła o sponsorowanie. Ja się z nią umówiłem, że ja do III-go Kroku mogę z tobą dojść. Oddajesz swoje życie Bogu, znajdujesz kobietę. I właściwie przy dwóch Krokach trochę popracowaliśmy i koleżanka w międzyczasie znalazła sponsorkę. Takie jest zbiorowe doświadczenie Wspólnoty, ale nie oznacza to też, chciałem powiedzieć jasno i wyraźnie, że każdy taki układ mieszany nie działa. Ale generalnie popatrzcie na swoje doświadczenia wokół. Jest to niebezpieczne i więcej razy nie działa, niż działa. Ja sobie postanowiłem … , że chciałoby się… ale umiem już powiedzieć nie.

G – Chciałem się podzielić takim swoim doświadczeniem , nie będzie to pytanie, ale związane ze sponsorowaniem. Otóż jak ja zacząłem swoją historię z moim niepiciem w zamierzchłych czasach, przynajmniej w mojej miejscowości nic nie było słychać o sponsorowaniu i tak jak mówiliście, ja przyszedłem do AA po to, żeby nie pić. Nic o sponsorze nie wiedziałem. Po trzech latach takiej suchej abstynencji trafiłem na taki ośrodek w Strzyżenie, który mi życie uratował. Tam była praca na Krokach, ale dalej nic nie wiedziałem o sponsorowaniu żadnym. Utrzymywałem się w abstynencji przez długie, długie lata. Wreszcie jak dojrzałem do sponsorowania, to sponsorowałem paru osobom. Utrzymywałem się dalej w abstynencji. Jeden z moich sponsorowanych wyjechał do Norwegii. 18 lat abstynencji, utrzymywał ze mną kontakt telefoniczny i dość często rozmawialiśmy, dość długo, bo u nich te rozmowy są tańsze. I któregoś razu on rżnął słuchawką i nie chciał ze mną rozmawiać. I to mnie zastanowiło, że tu coś chyba ze mną jest nie tak. Drugi taki miałem sygnał, kilka lat temu, w Licheniu spacerowałem tymi alejkami z moim znajomym, z którym się spotykaliśmy dwa, trzy razy w roku na takich dłuższych rozmowach i on też mi zwrócił uwagę – czy ty masz sponsora ? A ja byłem taki zacietrzewiony w swoich racjach, a on mi o tym sponsorze dziurę w brzuchu wierci. No to ja mówię – wiesz jakoś tak nie rozglądałem się, ale mam za to tylu sponsorowanych. Jestem na bieżąco. Nic nie powiedział, ale mnie to znów zastanowiło. I trzeci. Jeden z moich sponsorowanych, już na mojej Grupie macierzystej, gdzie teraz chodzę co tydzień na mityngi, a muszę powiedzieć, że od samego początku chodzę na mityngi, nie opuszczam mityngów – też zaczął się tak dziwnie ode mnie odsuwać. I to już był całkiem alarm dla mnie, że coś się tu złego dzieje. Wtedy zadzwoniłem do tej Norwegii i mówię – ty, mój drogi sponsorowany teraz chyba rolę się odwrócą – bo myśmy się bardzo dobrze znali –mów mi coś wtedy usłyszał ode mnie i pracuj teraz ty dla mnie za sponsora. To samo zrobiłem z tym moim przyjacielem na Grupie. Dałem mu takie zezwolenie, że ma mi mówić wprost, bo ja przyznaję, że nie od każdego przyjmuję wszystkie krytyki, no bo przecież ja tyle lat nie piję. Natomiast nie uchroniło mnie to, że jestem sponsorem dla tylu osób i tyle osób przy mnie nie pije długie lata, że wyłapałem takie sygnały od ludzi, że to ze mną jest coś nie tak. Kolejny z takich przykładów było to, że ja miałem kłopoty z religijnością i z Bogiem jakkolwiek Go pojmuje moja religijność. I coraz gorzej się z tym czułem, nie wiedziałem co z tym fantem zrobić i też spotkałem człowieka, który zrobił to przede mną. I ja się tak do niego przyczepiłem i dużo mi pomógł w sprawie przebudowy mojego światopoglądu. Na dzisiaj mogę stwierdzić, że mając dużo lat abstynencji, nie mam takiego oficjalnego sponsora na Krokach, bo ja wierzę, że do tej Strzyżyny 28 razy to już Kroki na pamięć do tyłu, od przodu i ze wszystkich stron znam, natomiast mam trzy osoby, których uważam za sponsorów i w razie potrzeby albo dzwonię albo się spotykam albo ten co przychodzi co tydzień do nas na mityngi mówi mi wprost – wiesz to i to u ciebie zauważyłem. Tym się chciałem podzielić.

No to przerwa 15 minut.     A po przerwie

T – To proszę o wypowiedzi lub pytania.

G – Chciałam odnieść się do tematu sponsorowania. Mam trochę tremę, proszę mi wybaczcie. Kilka lat temu podjęłam drogę abstynencji, no i zapragnęłam zrobić dla siebie coś więcej. Na początku, moim pierwszym sponsorem był mężczyzna. Przez dosyć krótki okres, ale rzeczywiście tam, gdzie mieszkałam, w ogóle sponsorowanie było niemodne i jak ja mówiłam cokolwiek o sponsorowaniu, to ludzie tylko się pukali po głowach i mówili, że na zabawę mogę pójść i potańczyć. Ten krótki okres mi rzeczywiście pomógł, bo ktoś mi jednak wskazał Wielką Księgę, pokazał drogę, ale jeśli chodziło o obrachunek moralny i dalsze Kroki, to ja już nie byłam gotowa, jakoś nie umiałam. Szukałam cały czas sponsorki. Tak jakoś nie poddawałam się . Najpierw kolega mi kogoś znalazł, ale jak ona mi powiedziała, że pije wino mszalne, no to zrezygnowałam i stwierdziłam, że już chyba nie znajdę. Dopiero jakieś dwa czy trzy lata temu, właśnie kolega, który jest w zupełnie innej wspólnocie, powiedział mi o takiej możliwości, że są w Polsce kobiety, które szukają sponsorek, i które znalazły te sponsorki za granicą i przez skypa z nimi rozmawiają. No i mi też tak znalazł i właśnie miałam sponsorkę Beatę, też waszą koleżankę z Londynu, która też dosyć mi pomogła i właśnie przez skypa się z nią komunikowałam. No i później też jakoś zrezygnowałam, bo może mi za dużo prawdy mówiła. Znalazłam sobie inną sponsorkę. Jestem na programie i chciałam się tym podzielić, że można. Nawet jeśli, no może tu w Poznaniu takiego problemu nie ma, ale tam gdzie ja mieszkam, w małej miejscowości, to naprawdę tego sponsorowania nie było i to było dla mnie takie chodzenie bardzo pod prąd, gdzie wszyscy dookoła się dziwili, że ja cokolwiek chcę robić ze sobą. Tak, że tak to widzę, że jeśli się chce, to jest to możliwe. Chciałam się jeszcze tym podzielić, że przede mną właśnie Krok VIII-my i IX-ty i tak jakoś na rękę jest mi to, że moja sponsorka dopiero z angielskiego tłumaczy te Kroki i jakoś za bardzo jej w tym nie pospieszam, bo jakoś tak, te Kroki są dla mnie najtrudniejsze. Jakoś trudno jest mi tutaj stanąć w prawdzie i dla mnie to jest takie najważniejsze. Jak robiłam Krok IV-ty i V-ty to chciałam powiedzieć, że ja przez długi czas żyłam w urazie. Ja po prostu ćpałam te urazy i chodziłam z takim wielkim sztandarem- ja, taka biedna ofiara, wy tutaj użalajcie się nade mną, bo ja nie jestem za swoje życie odpowiedzialna, bo ja tak cierpiałam. Przez to zupełnie nie byłam w stanie zobaczyć swoich braków, swoich błędów i to mnie gdzieś tak strasznie bolało i boli do tej pory, bo zdaję sobie sprawę, że owszem, są ludzie, którzy mnie skrzywdzili, no bo to jest prawda, bo jakieś tam krzywdy doznałam, ale ja przez moją urazę, przez pielęgnowanie tej urazy, też ich skrzywdziłam. Przez to , że gdzieś w podświadomy sposób próbowałam się, no nie wiem, zemścić. No i teraz przyszła pora na to, żeby to podwórko posprzątać. Jest to dla mnie ciężkie, ale będę szła dalej, bo mam świadomość tego, że sama dostałam już tyle programu, chcę dalej nad nim pracować i przekazywać to innym. Dzięki.

T – Jeszcze chciałem wrócić do tego pytania o szybkość pracy na programie. Ja pamiętam, gdy nie piłem chyba rok, do Londynu przyjechał dr Woronowicz. Waldek był wtedy rzecznikiem intergrupy i mnie poprosił o warsztaty na temat sponsorowania. Pierwsze takie. Ja zupełnie byłem przestraszony, chciałem mądrze wypaść itd. i zacząłem czytać różne rzeczy i między innymi wpadła mi książka „Na zdrowie” dr Woronowicza. On tam pisze o sponsorowaniu dużo, i opisuje, że w Stanach i Kanadzie zrobili badania z których wynikało, że 80% do 90 % ludzi pracuje na programie ze sponsorem. Czas trwania, to procentowo chyba tak się przedstawiało, że 30 % do roku, 30 % do 6 miesięcy, 30 % do dwóch lat i 10 % dłużej. Anglicy i Amerykanie mówią tak – jeżeli nie zaczniesz sponsorować w pierwszym roku a najpóźniej w drugim swojej trzeźwości to jest mała szansa, że zaczniesz w ogóle sponsorować. I to się sprawdza, ale to nie znaczy, że to jest reguła. Chciałem jeszcze powiedzieć, że pewnych pytań by nie było, gdybyśmy mieli dobrze przetłumaczoną Wielką Księgę. Nie chcę w szczegóły wchodzić wszystkie, ale są fragmenty, które bardzo… Jest taki dodatek na koniec „Doświadczenie duchowe” i tam jest jedno zdanie, którego nie ma w polskim tłumaczeniu. Ono brzmi „To , co często wydarza się w ciągu kilku miesięcy, rzadko może zostać osiągnięte w ciągu wielu lat samodyscypliny”. To nie było nic, co dziwiło. Czas trwania. Przychodzili alkoholicy, prosili o pomoc, robili dokładnie to, o co inni ich prosili i ich życie się zmieniało na lepsze, pomagali innym.

Wa – Tadeusz o czasie mówił. Ja też tu chciałem powiedzieć, że jak ja zacząłem pracować ze sponsorem i on mi pokazywał w pierwszym Kroku gdzie pisze Bill, że jedynym naszym rozwiązaniem jest przeżycie duchowe i , że nie ma innej drogi, żeby wyzdrowieć z alkoholizmu. A ja mu mówię, no dobra, a ja byłem na terapii w ośrodku, w którym prowadzi ją alkoholik, który nie pije 25 lat. Nie ma sponsora i nie pije 25 lat ,a tu Wielka Księga mi coś innego mówi. I też mi się to kłóciło. Jak to może być, że znam ludzi, którzy kupę czasu nie piją, bez sponsora, bez robienia programu a ich życie się układa. Sponsor mi powiedział tak, że w momencie gdy pisano Wielką Księgę nie było wspólnoty AA. To , co my mamy teraz a oni nie mieli to jest siła wspólnoty. Że są mityngi, jest grupa ludzi, spotykamy się w wspólnym celu, robimy coś razem i to nas trzyma w tym niepiciu. Ja zobaczyłem, że ten mój strach przed konsekwencjami mojego picia oraz wspólnota, to mnie trzymało w niepiciu. I to też jest duża siła. A druga siłą , która działa we wspólnocie jest Siła Wyższa. I Ona ma tą siłę sprawczą przebudzenia duchowego. Powiem wam, że mój sponsor teraz nie pije trzy lata, gdy go prosiłem o pomoc to wtedy on nie pił 9 miesięcy. Ja  wtedy nie piłem ponad 2 lata. I to może się wydawać, no jak to, tak. Ja , który nie piję dłużej, proszę kogoś, kto nie pije krócej. On był wyżej ode mnie na Krokach. I do tej pory jest moim sponsorem. My mówimy tak- czym większy manipulant był jak pił, tym lepszy sponsor później, bo od razu widzi jak ja się migam, on od razu to wyłapuje. Tak, że tutaj długość nie picia nie do końca przekłada się na tę jakość. Ja też powiem wam, sponsoruję różnych ludzi. Mam podopiecznych, którzy jak mnie prosili o sponsorowanie nie pili 9 godzin, mam takich co nie pili 9 lat i mam takich co nie pili 19 lat. I tym co nie pili 19 lat było gorzej, dużo ciężej było poprosić o Pomo, ale jak już to zrobili, to naprawdę praca z nimi była bardzo, bardzo.. no widziałem tą gotowość jak się oczy coraz bardziej otwierały. Teraz sami sponsorują. W tym momencie Darek jest pod Zieloną Górą, prowadzi warsztaty sponsorowania dla hazardzistów, bo on jest hazardzistą jednocześnie. Tak, że na inne wspólnoty też to się rozeszło.

T – Anglicy mówią też humorystycznie o tym, że – szanuj nowicjusza, bo któregoś dnia może on zostać twoim sponsorem.

G – Będę miał takie trzy punkty w wypowiedzi. Pierwsze to, że to, że te warsztaty wypadły w niedzielę, to mnie nie za bardzo uszczęśliwiło. Wolę soboty, jako, że niedzielę to wolę przeznaczać na mszę św, ale nie żałuję tego, że dzisiaj tutaj jestem. Odwrotnie. Chciałem bardzo podziękować sponsorom z Anglii i wszystkim organizatorom tutaj z intergrupy Wielkopolskiej, których nie będę wymieniał, bo wszystkich nie dam rady a nie chcę nikogo tu wyróżniać. Druga sprawa, która mi się tu dzisiaj unaoczniła w całej pełni, to oczywiście jest różnica między terapią a AA. Ja w pierwszym momencie trafiłem najpierw na mityng ale w ciągu dwóch tygodni na pełną terapię do Charcic trafiłem. Już na pierwszym mityngu stwierdziłem, że jest to mniej więcej towarzystwo dla mnie właściwe, że się tak wyrażę, choć niektórzy w moim przekonaniu, jak wtedy uważałem, głupoty mówili o swojej trzeźwości, niepiciu. Ale to nie wynikało z tego, że oni głupio mówili, tylko ja jeszcze głupio myślałem. Osobiście po tych ponad sześciu latach jak nie piję, dalej uważam,  jestem zwolennikiem nawet nie dwa w jednym a nawet pięciu w jednym, czyli krótko mówiąc, wszystko co służy mojej trzeźwości, czyli terapia , mityngi, literatura, muzyka byle moja, to wszystko to jest dobre. Ale rzeczywiście tutaj wyraźnie w oparciu o Wielką Księgę trzeźwieć mam dla innych, udzielać się. Ja tego nie neguję. Broń Boże. Działam nawet i w telefonie zaufania itd., ale na samym początku, jak trafiłem do tych Charcic, to zasada, że ja egoistycznie mam trzeźwieć przede wszystkim dla siebie, a jak będę trzeźwiał to się dobrze na  mojej żonie, córce , moich znajomych odbije, mnie to pomogło wtedy. Ja tego nie kwestionuję do tej pory. Wtedy być może, jak ktoś by mi mówił o miłości bliźniego, to bym go olał po prostu. Mimo, że zawsze, no może nie zawsze, bo generalnie w okresie szkoły średniej i do końca studiów nie byłem praktykującym. A potem, właśnie jak skończyłem studia, to poszedłem do spowiedzi po wielu latach i w okresie wielkiego chlania jak gdyby. Moje największe dno polegało na tym, że potem moja marynarka się znalazła w kościele. Narozrabiałem na środku swojego osiedla w biały dzień, sto metrów od kościoła. No to o tyle dla mnie jest istotne, że tutaj jeden z kolegów powiedział, wyobrażenie Boga takie i inne, że Bóg to sędzia i że dla alkoholika Bóg jest Bogiem miłosiernym – takie wyobrażenie. No to ja już dopowiem. Dla mnie też tam kiedyś miałem wyobrażenie Boga, który za dobre wynagradza a za złe karze. Tak mnie uczono, a teraz nie mam żadnych wątpliwości po prostu, że mój Bóg jest miłością. W tym również miłością miłosierną. Dziękuję.

G – Pewne myśli powiem a potem pytanie. Ja , dwanaście lat we wspólnocie, siedem lat nie picia i po tych pierwszych pięciu latach bycia we wspólnocie poszedłem na terapię, czyli jestem też można powiedzieć osobą, która terapię przeszła i od momentu kiedy terapię ukończyłem, przestałem pić. Sprawa jest tego typu, że dzisiaj uważam, że przez te siedem lat nie picia, pracując na tej książce „12 Kroków ze sponsorem” oraz biorąc dość silny udział w mityngach oraz pełniąc służbę, dzisiaj mam wątpliwości, czy ja jako osoba, która tyle lat nie pije, czy jestem w stanie być sponsorem, bo przez ten cały czas nie miałem nigdy sponsora. Mogę powiedzieć, że bez sponsora się wychowywałem a dzisiaj właśnie taki silny dylemat się pojawił, bo nie ukrywam, że były osoby, które się do mnie zwracały a ja uważałem, że jakoś nie jestem gotowy podjąć się tego, bo ja sponsora nie miałem. Dlatego moje pytanie, czy macie takie doświadczenie, że osoba taka jak ja, mająca doświadczenie, a nie mająca sponsora może być sponsorem ? Czy nie będzie w jakiś sposób krzywdziła tego podopiecznego w tym sensie, że jednak ta droga, która jest , to jest moja droga nie korygowana przez sponsora. Dziękuję.

T – Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć i chyba nie ma jakiejś uniwersalnej odpowiedzi. To każdy w swoim własnym sumieniu musi stwierdzić. To jest fantastyczne w tej wspólnocie, że nikt nikomu nie może nic narzucić, nic zabronić. To rezultaty widoczne potem – pokazują. To, jak byś mnie prywatnie zapytał, to bym ci odpowiedział, ale ja więcej nie wiem. To są twoje doświadczenia i to są cenne doświadczenia, bo to , co mówiłem na początku, mogą być inne twoje od moich, ale to jest doświadczenie i to jest to, co mamy. Ale ja nie potrafię na takie pytanie odpowiedzieć. Znam ludzi oczywiście, którzy nie mieli nigdy sponsora i sponsorują i ich podopieczni mają się dobrze, więc to jest coś, czego nie mamy się bać. Ja zawsze mówiłem, dzisiaj chyba tego nie powiedziałem, że dla mnie takim wyznacznikiem, mimo, że jestem, że tak powiem, ortodoksyjny w swych poglądach, ale jeżeli między sponsorem a podopiecznym jest program 12 Kroków i jeżeli rezultatem pracy sponsora z podopiecznym jest nawiązanie kontaktu z Siłą Wyższą i jeżeli rezultatem tej pracy jest porządkowanie swojego życia włączając w to przeszłość, jeżeli rezultatem tego jest pomaganie innym alkoholikom , no to, to działa. To jest wspólnota anonimowych alkoholików i chyba tylko o to chodzi w tym wszystkim. Tak, że to do tego. Były też pytania, które jakby ucięliśmy w pierwszej części, na przykład o Hamiltona. Czy mógłbym prosić o powtórzenie, jeżeli ta osoba jest jeszcze ?
(chwila poszukiwania osoby ale chyba nieudana więc Tadeusz kontynuuje) Powiem tak. Ostatnio ukazała się taka książka „Moim sponsorem jest Jezus”. Ja jestem człowiekiem wierzącym ale się cieszę, że moim sponsorem nie jest Jezus. Jeżeli chodzi o książkę Hamiltona, powiem tak i to jest moja opinia. We wspólnocie AA sponsorowanie powinno się opierać na programie AA, który został napisany przez alkoholików i on jest jasno opisany w Wielkiej Księdze – tak uważam. Nie znaczy to, że książka Hamiltona jest zła, no ale znów. Ja nie jestem ani krytykiem literackim, ani psychologiem. Natomiast ja osobiście nie stosuję tego typu poradników w swojej pracy. Dlaczego ? Dlatego, że jest ich sporo. No i Hamilton napisze coś, bo tak widzi czy rozumie ten program jeżeli nie jest alkoholikiem, inny autor widzi inaczej i kto ma rozsądzić ? Ja nie jestem Panem Bogiem, żeby rozsądzać. Więc staram się unikać takich rzeczy. To jest tak, jak przychodzą do mnie ludzie lub przyszli, którzy są w trakcie terapii i ja im wtedy proponuję żeby dokończyli terapię i wtedy rozpoczniemy program. Czasami niektórzy decydują się przerwać terapię i zaczynają pracę na programie. Dlatego, że czasami, zupełnie nieświadomie, w pewnym sensie terapeuta prowadzący i sponsor jest w pewnym sensie autorytetem. Prowadzi, czy przewodnikiem - tak to powiedzmy. I może się tak zdarzyć, że w tym samym momencie osoba dostanie dwie różne sugestie i tylko zamieszanie jest w głowie. Jeżeli jesteś na terapii- dokończ tą terapię. Wielu ludzi przyszło, jak Łukasz, I-wszy Krok zrobił na terapii, czyli przekonanie o tym, że jesteś alkoholikiem i tak dalej. I tak mówię swoim podopiecznym. Jak mówię, oni robią w różny sposób. Generalnie, ja w swojej pracy wykorzystuję to, co dostałem od swojego sponsora i wydaje się, że to działa jakoś.

G – Ja chciałem wrócić do III-go Kroku. Mówiliście, że najlepiej ten Krok zrobić z podopiecznym, ale słyszę jakiś kościół czy kaplica. Powierzenie siebie Sile Wyższej. No ja mam z tym problem. Jestem osobą niewierzącą. Głęboko niewierzącą , że tak powiem, i ja bym sponsorowi nie dał się zaprowadzić na przykład do kościoła. Co zrobi sponsor w tym wypadku ? Zrezygnuje od razu z prowadzenia mnie, czy będzie próbował mnie nawracać, czy w inny sposób zadziała ? I co ja mam zrobić, jeżeli chciałbym sponsorować ? Mówić od razu ? No oczywiście powiem, że jestem niewierzący. Ja tą Siłę Wyższą gdzieś mam , ale powiem, że nie wierzę w Boga jako stwórcę i kreatora wszechświata. I na tym to polega. Trzeźwieję, jestem w służbach, robię pewne rzeczy, niosę posłanie i robię to, nie mnie oceniać czy dobrze, czy źle, ale robię pewne rzeczy. Mi się wydaje, że dobrze robię , na dzień dzisiejszy. Tylko mam problem właśnie ze znalezieniem sponsora.

Wa – Powiedziałeś, że masz swoją Siłę Wyższą ?

G – No ale zawsze mnie razi. No ja rozumiem, że my żyjemy w Polsce, w kraju katolickim, ale to nie znaczy, że ja mam przyjmować ten punkt widzenia. Ja do kościoła nie chodzę, klękać też nie będę, no wybaczcie. Kiedyś usłyszałem bardzo mądre słowa od duchownego, bo rozmawiam z duchownymi, że modlić się można w różny sposób. Śpiewem, śmiechem – tak usłyszałem od osoby duchownej i modlitwa nie polega na klękaniu i na chodzeniu do kościoła. No tak mi się wydaje. Ja to tak rozumiem.

Wa – Powiem tak, że mnie sponsor pytał, jakie jest twoje wyznanie, czy ty wierzysz w coś, czy nie wierzysz, jakie miejsce jest dla ciebie ważne (a propos III-go Kroku). W jakim miejscu czujesz, że masz kontakt z tą Siłą Wyższą jak ją sobie nazwałeś jakkolwiek. Czy to jest łąka, czy to jest las, czy to jest twój dom. Gdziekolwiek, gdzie czujesz, że to jest dla ciebie ważne. Ja powiedziałem , że z III-cim Krokiem ja znam różne historie. Znam chłopaka, który na cmentarzu robił III-ci Krok i w różnych miejscach, tak że tutaj miejsce samo w sobie nie jest ważne. Weźmy na przykład książkę „Uwierzyliśmy”. Świetna książka. Opisane jest w niej wiele przebudzeń i zwrotów do Siły Wyższej. I to najczęściej były w końcówkach picia, że gdzieś zwlókł się z łóżka na jakiejś melinie, czy w szpitalu, czy na izbie. Klęknął przy tym łóżku i poprosił Boga o pomoc. I w tym momencie zrobił III-ci Krok. Wydaje mi się, że miejsce nie jest ważne ale postawa moja. Co do tego klękania powiem tak- mnie  też czasami kolana bolały, żeby klęknąć, ale zobaczyłem, że tak jest łatwiej, prościej. Sponsor mi powiedział – jak wierzysz to działa ale jak nie wierzysz to też działa.

T – Myślę, że to jest II-gi Krok, jak zapytałeś. Ja, tak jak czytałem, czy jesteśmy w stanie odłożyć na bok uprzedzenia. Ja osobiście, jeżeli przyszedł by do mnie człowiek, to ja bym się zapytał- czy jesteś w stanie odłożyć uprzedzenia. Zrobić coś, czego nie chcesz zrobić, a przede wszystkim, ja w ten sposób zrobiłem. I przykro czasami, ale ja miałem takich ludzi i ja nie jestem w stanie im pomóc. Ale nie mówię tu o sprawie kolan. To nie jest coś, o co ja bym walczył. Ale zapytałbym człowieka znów – czy chce trwać przy swoich uprzedzeniach. Czy jest w stanie odłożyć te uprzedzenia na bok. I to pokazuje jakąś duchową moc tego. Muszę powiedzieć, bo w moim też przypadku, klęknięcie na kolana, niby tak naprawdę fizycznie, pomyślcie o tym, to jest bardzo prosty gest. Co to znaczy ? Gdyby mi ktoś powiedział, że jak sobie stanę rano na jednej nodze i złapię się za nos i za ucho, to, to między innymi zagwarantuje mi fajne życie, czy miałbym jakieś problemy, żeby to robić ? Prawdopodobnie nie. Ale jeżeli usłyszałem, że mam klęknąć na kolana, nagle się budzi coś we mnie. Ja miałem też opór taki przed tym. Tak, że to ty sam musisz zdecydować o tym. Mnie sponsor nigdzie nie ciągnął. To, co powiedział Waldek, to jest najważniejsze. Mamy otwarty umysł. Rozmawiamy. Pytanie jest jedno – czy wierzysz albo czy jesteś skłonny uwierzyć ? Bo to, że dzisiaj masz takie przekonanie, to ja to szanuję. Jeżeli będziesz przy nim trwał, też to szanuję. Ale jako sponsor, ten program ode mnie wymaga, czy jesteś skłonny uwierzyć ? Czy wyobrażasz sobie taką sytuację w swoim życiu, że zmienisz swoje zdanie ? Czy zakładasz w ogóle coś takiego ? To jest dowód na to, że masz otwarty umysł. Co się wydarzy potem, to ani mnie sądzić, ani mnie oceniać, ani może nie będę świadkiem tego. Ale to są tego typu pytania, które nie są łatwe.

G – A propos tego , co przyjaciel tam pytał, czy może sponsorować jak nie miał sponsora. Podzielę się tylko swoim doświadczeniem. W sierpniu ubiegłego roku przeczytałem w „Zdroju” artykuł Waldka a potem gdzieś na mityngach słuchałem i nagle mi zaczęło ciągle pikać- czyn wykonany połowicznie, czyn wykonany połowicznie – i tak mi pikało. W końcu zacząłem z przyjacielem rozmawiać. No jak tu się nauczyć tego sponsorowania, żeby to było takie, jak tam czytałem. I filozofowałem, i filozofowałem. W końcu byłem w Zielonej Górze na warsztatach i usłyszałem, że, zresztą Tadeusz dzisiaj to powtarzał, że kiedy możesz być dobrym sponsorem ? Wtedy, kiedy będziesz dobrym podopiecznym. I gdzieś to wziąłem do siebie i żeby, nie mam tego komfortu jak wy, że mogłem latać po mityngach angielskich, więc żeby to było w miarę zgodne z tym czego pragnąłem, to poprosiłem o sponsorowanie przyjaciela z Opola. Przez skypa, no bo to jest trochę za daleko. Ale poprosiłem o sponsorowanie.  Usłyszałem też od posnsora , że najpierw muszę coś przeżyć, żeby to przekazywać innym. Dzielimy się swoim doświadczeniem, więc najpierw pokornie przejdź przez tę drogę a potem przekazuj innym. Dziękuję.

G – Pracujecie na Wielkiej Księdze a jaka jest rola „12/12” w waszej pracy ?

Wa – Ja używam „12/12” przy IV-tym Kroku. W IV-tym Kroku są tam opisane bardzo fajnie te instynkty, które działają w naszym życiu. Skąd biorą się urazy, skąd bierze się lęk, poczucie winy. To jest bardzo dobrze tam opisane. Chciałem powiedzieć też ogólnie o „12/12”. Bill napisał „12/12” kilkanaście lat po Wielkiej Księdze. Też jakby, jaki był cel tego żeby napisać ? Po prostu chciał wspólnocie „sprzedać” Tradycje. Oni nie chcieli słuchać o tych Tradycjach, a to był czas kiedy Bill cały czas mówił o Tradycjach. No i Bill stwierdził, że jak napisz esej o Krokach i o Tradycjach, to może ci alkoholicy sięgną po jedno i drugie. Tak, że „12/12” nie mówi nam – co mam robić. To jest bardziej esej o Krokach. Bill był już bogatszy o kilkanaście lat doświadczeń i mógł szerzej rozwinąć to, co ujął w Wielkiej Księdze. Ale my jakby nie pracujemy fizycznie na „12/12”. Ja proszę swoich podopiecznych żeby ją przeczytali później, tak, jak każdą inną książkę ale w pracy wykorzystuję ją tylko przy IV-tym Kroku.

G – Mam takie pytanie. Do wspólnoty trafiłem w 96 roku. Przez te 17 lat próbowałem wszystkich możliwych sposobów oprócz tego jednego. Mam rok abstynencji. Rozpoczynam nowe życie, uczę się żyć, mam sponsora, pracujemy na Krokach. Usłyszałem tutaj właśnie o tej twardej miłości w relacji sponsor – sponsorowany. Odnoszę wrażenie, że mój sponsor jest zbyt łagodny dla mnie i zastanawiam się teraz czy mam mu o tym powiedzieć, czy mam go zmienić.

T – Myślę, że powinieneś się cieszyć, że masz łagodnego sponsora. Powiedz mu o tym. Ale to jest ciekawe co powiedziałeś. 17 lat próbowałeś wszystkiego oprócz tego jednego. Muszę powiedzieć, że moje doświadczenie jest takie, że ja przyszedłem do tego programu i poprosiłem o sponsorowanie, bo już w mojej głowie nie miałem żadnego innego pomysłu. Gdybym miał jakiś inny pomysł, prawdopodobnie bym jeszcze w to wszedł. Wspólnota AA okazała się dla mnie ostatnią deską ratunku. I jak się wziąłem za program, to okazało się, że bez Siły Wyższej nie da rady. I Siła Wyższa okazała się ostatnią deską ratunku. I Wielka Księga mówi w „Ostatniej analizie” – Bóg się nigdzie nie schował. Waldek mówił, że usłyszał od sponsora swojego, że on nie jest Bogiem. Mi sponsor powiedział, pamiętaj, że Bóg się nigdzie nie schował. Opowiadam tą historię czasami, która jest taką moją historią naprawdę, prawdziwą. W Południowej Afryce, często na mityngach słychać opowieść o człowieku, który miał ranczo, miał rodzinę, był szczęśliwy, miał pracę, miał dochód, pracował, cieszył się życiem, żoną, dziećmi. Ale miał pecha, bo żył pod koniec XIX wieku i nagle tam diamenty zaczęto znajdować. I nagle obok, ludzie w ciągu 24 godzin stawali się bogaci tak, jak Kulczyk na przykład. Nagle ten człowiek przestał być szczęśliwy z tego , co miał, a miał wszystko. Bo widział to bogactwo. Pewnego dnia postanowił sprzedać to swoje ranczo i kupował małe działki. Działka za działką. Wszyscy naokoło znajdowali diamenty a on nic. Taka obsesja już nim zawładnęła, że żona od niego odeszła i dzieci odeszły. I są dwie wersje tej historii, które słyszałem. Jedna, że popełnił samobójstwo a druga, że gdzieś tam zwariował w buszu. Ale to nie koniec tej historii. Działkę, to ranczo, które on sprzedał, kupiło dwóch braci i co, no zaraz jak były tam diamenty, pieniądze, to przyjechali budowlańcy, deweloperzy i zaczęli tam kopać fundamenty pod jakieś kasyna czy hotele. I nagle znaleźli największe złoże diamentów jakie do tej pory odkryto w tym miejscu. I okazało się , że te diamenty trzeba sprzedawać, trzeba firmę założyć, marketing cały zrobić i siedzieli kiedyś i myśleli – jak nazwiemy naszą firmę ? A może nazwiemy ją imieniem tego nieszczęśnika od którego kupiliśmy tą działkę ? I jak on się nazywał. The Birs (nie wiem czy dobrze napisałem). To jest do tej pory główna marka jeżeli chodzi o handel diamentami. Najbogatsza firma. Jak ja słyszałem tę historię to sobie pomyślałem – to ja byłem tym idiotą. Szukałem wszędzie. Byłem w stanie sprzedać wszystko. Byłem w stanie sprzedać przyjaciół. Byłem w stanie sprzedać żonę. Byłem w stanie porzucić swoje dziecko w poszukiwaniu iluzji. Że jeżeli będę miał więcej pieniędzy, to mi będzie lepiej. Jeżeli będę miał lepszy samochód, to mi będzie lepiej. Jeżeli będę w innym kraju, to mi będzie lepiej. I okazało się, że to była iluzja. I przyszedłem zbity jak pies do wspólnoty AA i odnalazłem ten skarb w sobie, bo klęknąłem na kolana któregoś dnia i poprosiłem Boga o trzeźwy dzień i moje życie się zmieniło. To była moja historia.

G – O tym klękaniu na kolanach. Mianowicie, powiedziałbym, że jestem trwale niereligijny, Tak bym to określił i nie ma to większego znaczenia. Natomiast nie stanowi dla mnie problemu uklęknięcie na kolana. Dla mnie nie w tym tkwi istota, bo nieważne jaka ikona będzie wisiała i jak ja to widzę i z czym ja jestem związany, tylko, czy ja znajdę w sobie tyle pokory i uznania, że to należy zrobić. Dziękuję.

G – Muszę powiedzieć tak, że kiedy trafiłem na odwyk i potem do wspólnoty, to tak na dobrą sprawę, ponieważ doświadczeń ze sponsoringiem u nas nie było i tak można powiedzieć on dopiero raczkuje, to taką osobą , która wspomniała mi o powinności czy obowiązku poszukania sobie sponsora, był mój terapeuta, trzeźwy alkoholik. Ale właściwie to już nie było czasu, żeby mi wytłumaczył kto to jest sponsor, co to znaczy sponsorowanie. Gdzieś tam zadałem sobie trud, pewno wielu z nas zadało sobie trud, dowiedzenia się od innych AA kto to taki sponsor. Czy załatwi nasze długi, czy załatwi pracę, czy też może jakieś inne rzeczy bardziej abstrakcyjne. Miałem to szczęście, że ktoś mi podpowiedział sponsora, potem gdy się przeprowadziłem do Poznania, znalazłem sobie następnego. Potem się jakoś tak zdarzyło, że po kilku latach mój sponsor już pił. Potem ja zacząłem sponsorować i mam dzisiaj sponsora bardzo wymagającego. Ale też prawda jest taka, że to, o czym mówiłeś Waldku i Tadziu, że indywidualne doświadczenia AA w sponsorowaniu i bycia sponsorowanym tworzy obraz jedności wspólnoty, tworzy w ogóle wspólnotę, a często obserwuję takie zdarzenie, że jakby ta wspólnota dawała przyzwolenie na to, czy można się tym zajmować. Otóż moje doświadczenia pokazują , że były przerwy w tej mojej pracy jako sponsora i także bycia podopiecznym i potem cierpiałem z tego powodu. Kilka lat temu, we Wrocławiu byłem na takim spotkaniu przedstawicieli różnych regionów AA w Polsce. Było to w marcu i przy okazji tego spotkania był warsztat III-ej Tradycji i jak to lubimy się przebierać w togi sędziów, prokuratorów i adwokatów. Trwała wymiana, trudno nazwać doświadczeń, trwała wymiana opinii, polemik, komentarzy na temat – czy stawiać pytania na mityngu, czy nie. Mój pogląd jest od dawna znany, w mojej Grupie macierzystej pytań się nie zadaje. Nie odczuwamy potrzeby bycia właśnie tymi, co pokazują swoją wyższość. Natomiast podczas tego spotkania wstała dziewczyna z jakiejś Grupy AA i mówi, że u nich na mityngu nie ma pytań a jeżeli są, to tylko dwa. Czy na sali jest ktoś, kto odczuwa potrzebę pracy ze sponsorem ? A drugie pytanie – czy na sali jest ktoś, kto gotowy jest się tej pracy podjąć ? I po wielu latach mojej obecności w służbach AA i trzeźwienia w programie AA doznałem pewnego olśnienia, w czym tkwi również znaczenie, że jest to bardzo prosty program dla bardzo skomplikowanych ludzi. Dziękuję

Wa – Parę słów tak ku pokrzepieniu serc. W Anglii też nie jest tak wszędzie, tak kolorowo jak my opisujemy. To nie jest regułą na każdym mityngu, że wszyscy mają sponsorów, że wszyscy sponsorują a w Polsce to jest w ogóle ciemnogród. Tam też są różne mityngi. Różne. Są otwarte- dyskusyjne, są radości i smutki. Powiem wam, ostatnio o takiej sytuacji słyszałem. Moja partnerka prowadzi angielskojęzyczny mityng. W tej samej sali, w czwartki odbywa się drugi mityng, który ma już 38 lat. Przez wiele , wiele lat to był mocno Krokowy mityng, wizja dla ciebie, sponsoring i gdzieś to się rozeszło. I ostatnio była taka sytuacja, że prowadzący nie zadbał o spikera i przyszedł gość, który był pierwszy raz na mityngu, no nie pierwszy raz, tylko pierwszy raz na tym mityngu akurat. Przedstawił się , pogadali parę minut, no to może zrobisz nam spikerkę tutaj dzisiaj. Dobrze, że nie było dużo ludzi, z cztery czy pięć osób. I się okazało, że gość jest wypity. I pijany gość mówił spikerkę na angielskojęzycznym mityngu. Takie rzeczy też się zdarzają. Jesteśmy wspólnotą chorych ludzi i nie biczujmy się tak bardzo tym, że tak jest tutaj a nie inaczej. Ja też słyszę tutaj na sali albo rozmawiam w przerwach, że tu sponsorują , tam sponsorują. Świetnie się dzieje. Naprawdę, muszę wam powiedzieć, że cieszę się z tego bardzo. Mi też sponsor powiedział, że jeżeli będziesz postępował jakby zgodnie z sobą, z tym, co ci przekazałem, na pewno z tego coś dobrego wyniknie.

G – Jeżeli pozwolicie to chciałem się podzielić kilkoma takimi spostrzeżeniami osobistymi ale też z punktu widzenia rady powierników, bo jak pamiętacie, temat ten „Sponsorowanie siłą wspólnoty” pojawił się na ostatniej konferencji i on się nie pojawił bez powodu. Chcę powiedzieć, że ja uczestniczyłem w sześciu ostatnich konferencjach krajowych i jak widzę zmiany jakie zachodzą we wspólnocie w myśleniu, to obecność tylu osób tu dzisiaj , to buduje. To się śpiewać chce jak to się ogląda. Tak dużo nas, przyjaciół z całej Polski, na temacie tak ciekawym jak sponsoring. Siedzi na tej sali dwóch facetów, nie chcę ich tam specjalnie wsadzać na konia, ale jest tutaj Andrzej, siedzący koło mnie, który był współtwórcą „Eleusis”, sekretarzem pierwszej siódemki i wie, jakie to były czasy i jest Roman, współzałożyciel „Steru”, członek tymczasowego komitetu krajowego, który powstał w 1982 roku. Trzeba pamiętać w jakich realiach powstała wspólnota Polska. Żelazna kurtyna. Pamiętam, jak przeglądałem te szpargały, to cały wtedy dostępny materiał, to były dwie kartki z tekstem 12 Kroków i 12 Tradycji. O literaturze w ogóle nikt nie myślał. O Wielkiej Księdze, przecież ona pojawiła się we wspólnocie w 1978 roku. Do tego roku nikt o niej nie wiedział. Potem to, co było w tych warsztatach i tych zeszytach, kiedy w połowie lat 80-tych nastąpiła możliwość rozwoju, to nastąpiła eksplozja. Świat się zachłysnął. Rozwój wspólnoty, bo musimy być dumni też z tego , co tu robimy, ta nasza wspólnota jest wspaniała. Rozwój wspólnoty  w Polsce był w tak fenomenalnym tempie, że w GSO nie chciano wierzyć w liczby, które myśmy podawali. Bo była na początku, jedna Grupa, potem dwie, potem piętnaście, potem dwadzieścia, potem dwadzieścia dwie, potem dwadzieścia pięć – i nagle 50, 100, 200, 500, 1000. Taki był rozwój. Ale za to płacimy dzisiaj cenę. To trzeba wziąć pod uwagę- za to płacimy cenę. Cenę jaką zapłacili Anglicy i Amerykanie tylko , że 40-ci lat temu bo mają dłuższe doświadczenia. I my to przeżywamy. To , co oni już mają za sobą. Jaka to była cena ? Przecież spłyceniem głębi ruchu AA. Nastąpiło spłycenie. Co to znaczy ? Jak te Grupy zaczęły powstawać jak grzyby po deszczu to – bo normalnie Grupa powinna powstawać w ten sposób, że jak powstaje Grupa, to z tej starej Grupy, czterech, pięciu się umawia, że przez miesiąc, dwa , pięć, tyle ile potrzeba miesięcy, będzie jeździła i uczestniczyła w tych nowych mityngach, aż ta Grupa nie okrzepnie. Ale jak tych Grup nagle było 20, 50, 100, 200, 500, 1000, no to Grupy radziły sobie jak mogły. A na czym się w Grupie znali ? No znali się na piciu, więc opowiadali jak pili i w wielu Grupach do dziś to zostało. Opowiada się, jak się pije, tylko, że od tego się nie trzeźwieje. Słuchajcie – i o to nie można mieć pretensji. Taka jest wspólnota, przyjmujemy to do wiadomości- mówię w tej chwili jako rada powierników, jako służba krajowa. Przyjmujemy to do wiadomości, fajnie jest, ale to co Witek tu pisał z Opola, że brak wchodzenia w tą duchowość, bo nie było sponsorów, nie było materiałów, ludzie w Grupach robili to, co umieli, to brak tej pracy nad duchowością spowodował to, że część z naszych przyjaciół zaczęła uciekać w (jak on to nazywa) w ceremonię i obrzędowość. Ponieważ nie bardzo rozumieliśmy na czym ta duchowość polega, no to zaczęliśmy uciekać w zabawy, rocznice, te wszystkie torty, jubileusze, te wszystkie imprezy za pieniądze gminy, bo wielu ludziom grało w duszy jak pili teraz gra jak nie piją, tylko, że słyszymy potem na tych mityngach, ja słyszę na różnych konferencjach i warsztatach, że ludzie często powiadają, że te zabawy są fajne ale potem się dziwią i mówią – ja już nie piję siedem lat a żona mi mówi , że odchodzi. No odchodzi, bo ja nie pracuję na tym programie duchowym. Dlaczego o tym mówię ? Bo ostatnia konferencja krajowa pokazała, gdzie byli przedstawiciele wszystkich regionów, że wspólnota będzie się rozwijała wtedy, gdy będziemy się dzielili doświadczeniem. A doświadczenie to jest sponsorowanie. Alkoholik alkoholikowi, Grupa Grupie, intergrupa intergrupie i dlatego pojawił się ten temat na tegoroczną konferencję. I ostatnie zdanie na temat własnego doświadczenia. Dzisiaj pojawił się taki dylemat – w jakim tempie ? Koledzy i przyjaciele z Londynu, Tadek i Waldek, podzielili się swoimi doświadczeniami. To są ich doświadczenia. Doświadczenie wspólnoty brytyjskiej pokazuje, że dobrze to robić w kilka miesięcy ten program, żeby łyknąć. Ja chcę powiedzieć tak. Ja przez 3 lata programu nie robiłem, bo mi nikt tego nie powiedział. Chodziłem na AA, opowiadałem jak piłem, byłem dumny, że już trzy lata nie piję. Czyli programu przez trzy lata nie robiłem i wiem z doświadczenia, że po trzech latach był dla mnie szok, kiedy ja taki dumny wracam kiedyś z jakiegoś mityngu i opowiadam żonie, że wyjeżdżam do Strzyżyny i, że się cieszę na ten wyjazd a żona z córką mówią – my się też cieszymy, że ciebie przez dwa tygodnie nie będzie. I zaczęliśmy rozmowę, bo okazało się, że przez trzy lata ja terroryzowałem żonę i żona mówiła, że się zastanawiała, kiedy ze mną  jej było trudniej – czy wtedy jak piłem czy kiedy nie piłem. Taka jest konsekwencja, kiedy się wydaje, że jestem wspaniały, bo nie piję trzy lata, ale nie robię nic z programem. Więc pewno między tym, co opowiadali tu Tadek i Waldek, że w kilka miesięcy, u jednego to będzie kilka miesięcy , u drugiego to będzie rok lub półtora, natomiast odkładanie… Wspólnota AA ma piękne slogany i hasła. Tylko, że te slogany i hasła trzeba rozumieć we właściwym kontekście. Co ja się nasłyszałem – ja objechałem w zeszłym roku wszystkie konferencje regionalne – jak mówiłem o pewnych obowiązkach, które ma służebny wobec wspólnoty o tym, że przecież w AA nic nie muszę. Nie słyszeliście tego ? W AA ja nic nie muszę. Albo – a po co komu Tradycje i Koncepcje ? Wystarczą - Grupa i Kroki. Ja do trzeźwienia nie potrzebuję niczego poza Krokami. Albo czy nie słyszeliście takiego stwierdzenia – przychodź na AA a wszystko się ułoży. Nie słyszeliście tego ? Albo takie – a po co komu służby przecież Bob powiedział, że ma to być w prostocie i AA nie ma być organizacją. Bo tak jest. Takie są slogany i takie są hasła. Tylko muszą być rozumiane i postrzegane we właściwym kontekście. Dlatego mówię, że jest jedna zasada. Ja rozmawiałem, w zeszłym roku był Dell, powiernik brytyjskiej wspólnoty w Ożarowie. Ja z nim długo rozmawiałem i on powiedział- my znamy wasze problemy i nie będziecie mieli prawdziwego AA, prawdziwego w cudzysłowie bo trzeba się cieszyć z tego co mamy, bo to jest fajne, ludzie nie piją , jest 2300 Grup. To jest wspaniała rzecz. Ale on powiedział – nie będzie takiego prawdziwego kopa rozwoju, jak nie będziecie mieli takiej sytuacji, że to co on mówił, że 70 %, 80 % członków wspólnoty to było podopiecznymi, są sponsorami, bo to, ja wiem po sobie, mi się wydawało właśnie jak rozpocząłem pracę ze sponsorem na Wielkiej Księdze, to mi się wydawało, że ja Wielką Księgę mam w małym palcu. Mi się wydawało, że ja wszystko wiem o Wielkiej Księdze. Kiedy zacząłem pracę z młodymi ludźmi, którzy zadają ci pytania – a czemu to jest tak ? A jak rozumiesz to ? Mówię sobie – cholera nie wiem. Jeszcze raz czytam – no nie rozumiem. Muszę pytać kogoś, kto mi dopowie. Słuchajcie- posiadanie podopiecznego daje ci taki pauer , zmusza cię do przypomnienia sobie wielu sytuacji i ja dopiero teraz zrozumiałem, co Dell miał na myśli, kiedy mówił, że nie będzie „prawdziwego” AA jak nie będzie sponsorowania. Bo sponsorowanie zmusza ciągle do myślenia o tym, żeby być lepszym , doskonalszym, żeby się zastanawiać nad sobą. Bo jak nie umiem odpowiedzieć, to muszę się zastanowić, co ja źle zrobiłem, że ja o tym nie wiem. I to powoduje, że robię się lepszym, doskonalszym w sensie takim, że innym ze mną jest lepiej. Dziękuję

G – Ja właśnie jestem jednym z tych, o których mówił mój poprzednik. No i myślę, że jestem raczej weteranem a nie krwawiącym diakonem, bo nadal AA jest mi ogromnie bliskie. Chciałem też na pociechę może komuś powiedzieć, co na mnie zrobiło największe wrażenie. Kiedy ja się pojawiłem w AA miałem to szczęście, że się przywiązałem i , że do dziś trwam i na szczęście , że jestem tu dziś z wami, a nie na tamtym świecie. Ponieważ jako chłopiec chciałem być, to była wojna, dla mnie osobiście tragiczna ,bo straciłem tam rodziców ale chciałem być również księdzem i służyłem do mszy. Byłem takim gorliwym adeptem księżowania później, od czego odszedłem oczywiście, to wiadomo, ale na mnie (już potem w początkach mojej obecności w AA) ogromne wrażenie zrobiła korespondencja z księdzem z Indii, z Bombaju. Ksiądz Osborn, dla którego wiele lat Grupa „Eleusis” była jakby sponsorem. Więc sam fakt, że ksiądz szukał sponsora w AA, jeszcze bardziej mnie utwierdził w przeświadczeniu, że jestem we wspólnocie nie religijnej, ale takiej obok religijnej lub ponad religijnej. W duchowej wspólnocie. Że tym się właśnie AA różni od religii. Bo przedtem miałem też takie myśli – a może to takie nawracanie przez boczną furtkę. Chcę jeszcze wymienić też wspominkowo troszkę, osobę Rajmunda. On był takim moim przyjacielem pierwszym, no i może też takim sponsorem . Tak wzajemnie żeśmy się ze sobą łączyli w różnych tych służbach, a mnie bardzo to, o czym tu nasi przyjaciele mówili, również o jednym z elementów przywiązania do trzeźwego życia i do wspólnoty jest właśnie służba. Dla kogoś, dla tego drugiego alkoholika, o czym była mowa. No i ja miałem taki okres kiedy przychodziły listy do klubu abstynentów, bo to był też jeden z pierwszych w Polsce – obchodził 30-to lecie swojego istnienia w latach 70-tych pod koniec, ale właśnie w takim piśmie „Gromada-Rolnik Polski” zamieszczono informację , że w Poznaniu alkoholicy wydali w klubie abstynentów tak zwaną „żółtą książeczkę,” w której są recepty na trzeźwienie. To się ukazało w gazecie ogólnokrajowej i zaczęły przychodzić listy do klubu, a mnie ówczesny prezes prosił, żebym ja na nie odpowiadał. Powiem wam, że to mi bardzo pomogło, bo ja nie byłem w stanie nikomu pomóc, ale pomagałem sobie pisząc to , no odpowiadając, że żadna broszura jeszcze nikogo nie wyleczyła. O tym wam właśnie chciałem powiedzieć, przypomnieć i cieszę się bardzo, że jeszcze mnie stać na to, żeby tutaj być z wami i się cieszyć tą trzeźwością czy suchością. To różnie możemy interpretować. Dziękuję
(oklaski dla weterana)

G – chciałem wrócić jeszcze do tej postawy- na kolanach. Otóż ja, jako w tamtym okresie wielki łgarz, kłamca i pozer w różny sposób wykorzystywałem tę postawę na kolanach. Na kolanach błagałem żonę ,żeby mi wybaczyła moje przewiny. Na kolanach przysięgałem przed świętymi obrazami, że nie będę pił. Na kolanach w kościele waliłem się w piersi aż dudniło, że nigdy więcej. Na kolanach prosiłem policję, żeby mnie nie pałowali albo na izbę wytrzeźwień nie zamykali. Pozycja na kolanach była mi bardzo dobrze znana. Później, jak przyszedłem do AA i usłyszałem właśnie o tej pozycji na kolanach i postanowiłem też to wykorzystać. Waliłem się w pierchy, żałowałem za grzechy. Na kolanach, to była moja postawa do pacierzy i do innych tam różańców i litanii. I jakoś ta pozycja nie przynosiła efektu. Było coraz gorzej, coraz gorzej i tak jak tutaj ktoś powiedział, po 10-ciu latach takiej pozycji na kolanach, moja żona wzięła manatki i odeszła ode mnie. Miała dość takiego modlącego człowieka. I wtedy, po tych dziesięciu latach, kiedy znalazłem się na samiuteńkim dnie, gdzie tylko flacha by mi została, znalazłem się wtedy w Licheniu. W Licheniu, tam przy tym starym kościółku siedziałem na takich drewnianych ławkach i tam miękłem. Tam mi normalnie dusza łkała, serce się rozrywało, z oczu się waliły łzy. Szedłem pod tą górę, nie wiem jak ona się nazywa, Golgota czy coś, nie widziałem tych stacj,i ale cały czas byłem w takiej postawie wewnętrznej skruchy, że już tyle nawywijałem, że już dalej nie można. Najpierw zobaczyłem tych ludzi naokoło ołtarza, co chodzą na tych kolanach, później przez tą grotę co idą i mówię – ja tak już na tych kolanach więcej nie chcę być. Dla mnie to była kolejna z póz, jakie mogłem sobie wyobrazić, że to coś pomoże i przez 10 lat nie pomagało. Dlatego ja rozumiem postawę na kolanach jako symbol mojej korności, mojego przełamania siebie, że ja teraz chcę być innym człowiekiem, ja to pokazuję. Ja mieszkam sam. Ja nie muszę na kolana klękać przed jakimkolwiek obrazem, ale ja siedzę, jem obiad i nagle mi się zbiera na płacz i łkanie, bo mi się coś tam przypomniało, jakieś nie pozałatwiane sprawy. Potrafię przy tym obiedzie tak się rozpłakać, że mi normalnie łzy lecą, w nosie klucha, w gardle sucho i uważam, że to jest ważniejsze niż postawa na kolanach. Dla mnie. Dziękuję.

Wa – Chciałem powiedzieć tak. Jeżeli ktoś ma problem z Siłą Wyższą no to, może pożyczyć moją. Opowiem może trochę o swojej. Jak Ona wygląda. Ja wierze w to, że jest jakaś Siła , która wszystko stworzyła. Wszystko. Ten kubek, tą kartkę, ten stół, tę salę, powietrze , którym oddycham. Wszystko. I to wszystko ma jakiś cel, jakiś sens poukładany. Cokolwiek ja robię w tej przestrzeni w której się obracam, to On wie, co ja zrobię. Tak, że , jeżeli ja działam w zgodzie z Nim to jest ok. Jeżeli ja robię po swojemu, to jest nie ok. Ja kiedyś wierzyłem w Boga, ale nie wierzyłem, że ma wpływ na moje życie. Jak teraz zobaczyłem, że On może mieć wpływ na moje codzienne życie, no to zmieniło się całe moje nastawienie. Dużo alkoholików to podkreśla, że świadomość obecności Boga jest najważniejszą w ich życiu. Bo ja zapominam. Ja zrobiłem III-ci Krok ze sponsorem trzy lata temu. I od tej pory to ja bym zapomniał to uczucie jakie towarzyszyło mi w tamtej chwili. Na moment poczułem obecność Boga. W tym opactwie, jak się zwróciłem do Niego. Zapominam. Dlatego ja muszę codziennie sobie o tym przypominać. Dlatego codziennie rano robię modlitwę III-ego Kroku. Żeby pamiętać , że On tu jest – obok. Że ja jestem w tej przestrzeni razem z Nim i cokolwiek robię , to robię w tej przestrzeni. Też sponsor w pewnym momencie mojej pracy na programie, gdzieś przy II-gim Kroku zapytał mnie tak – czy ty wierzysz w ten program ? Czy ty wierzysz w te Kroki ? Czytasz je codziennie na mityngu. Czy one są tylko tablicami, które wiszą na ścianie ,czy ty w to wierzysz tak naprawdę ? To był taki przełomowy moment dla mnie. Że ja muszę zaryzykować w pewnym momencie i przyjąć taką postawę, że wierzę. Tylko, że to nie było tak, że ok. ja wierzę. Dobra, wierzę. Tylko ja musiałem się zachowywać w taki sposób jak wierzę. Często powtarzamy- wiara bez uczynków jest martwa. Jeżeli ja wierzę w to, że Siła Wyższa działa w moim życiu, to ja idę na tą rozmowę o pracę i wierzę , że ją dostanę. Nie boję się. Ja wchodzę w sytuacje, których kiedyś bałem się. Jak kiedyś pomyślałem, że będę jeździł samochodem po Londynie, to blady strach mnie ogarniał. A teraz zrobiłem prawo jazdy i jest ok. Jeżdżę i nic się nie dzieje. Proste życiowe sprawy mnie przerażały a już nie piłem jakiś czas. Pamiętam, dostałem od kuzynki numer telefonu do dziewczyny. Boże drogi jaki to był koszmar. Że ja muszę do niej zadzwonić, ja muszę się z nią umówić, muszę ją gdzieś zabrać, muszę coś jej powiedzieć o sobie, dobrze wypaść. Tragedia. A w tej chwili, trzy tygodnie temu syn mi się urodził, jestem z dziewczyną, wczoraj kupiłem pierścionek i prawdopodobnie się jutro oświadczę. ( oklaski ) Tak, że robię rzeczy, których najbardziej się kiedykolwiek bałem. To był dla mnie blady strach. Jak ja sobie przypomnę o tej odpowiedzialności. Że ja będę musiał wziąć za siebie i innych ludzi odpowiedzialność. A z tą Siłą Wyższą, jeżeli ja wierzę, że Ona działa w moim życiu, to ja potrafię się zachowywać tak, jakbym wierzył. I dzięki temu moje życie się zmieniło. Jest zmiana o 180 stopni. Nie mówię tego też , żeby się chwalić, bo sponsor mi też powtarza – pamiętaj żeby ci się tylko pycha z wdzięcznością nie pomyliła. Ty masz być wdzięczny za to swojej Sile Wyższej a nie chełpić się tym. Że postawiła cię w takiej sytuacji, że takie rzeczy robisz. Staram się o tym zawsze pamiętać. Nie zawsze o tym pamiętam, ale mam Tadeusza, który sprowadza mnie na ziemię.

T – I vice versa. Chciałem też powiedzieć, że praca na programie ze sponsorem nie kończy się na przeczytaniu Wielkiej Księgi i na 12-tu Krokach. Pracujemy też na Tradycjach. Pamiętam moją rozmowę o tym z moim sponsorem. Tradycje nigdy nie miały dla mnie większego znaczenia dlatego, że nigdy nie były praktyką w moim życiu. Potem przyjąłem taki punkt widzenia, który jest ważny pewnie i można go praktykować, że Tradycje również mogą pokazać mi pewne zachowania, czy jak ja mam funkcjonować poza wspólnotą AA, żeby , jak parkuję samochód, jak to mówi mój przyjaciel, to nie zajmować dwóch czy trzech miejsc parkingowych itd. itd. Ale myślę sobie dzisiaj tak, że jeżeli ktoś jest przebudzony duchowo to źle nie parkuje i to nie jest tylko sprawa Kroków, bo inaczej Bill napisałby 24 Kroki. Pamiętam jak sponsor mi wbił do głowy ważność Tradycji I-szej. Że nie ma nic ważniejszego, żebym przypadkiem nie czuł się lepszy od innych. Ja przedtem zawsze znałem dwa stany – lepszy w mojej własnej głowie i gorszy w mojej własnej głowie. Pamiętam też doświadczenia o których mówiliśmy z Waldkiem, że było nas więcej niż naszych przyjaciół, którzy nie bardzo akceptowali nasz sposób trzeźwienia i mogliśmy „Zdrowaś Mario” wtedy wprowadzić na mityngu głosami większości, ale zdaliśmy sobie sprawę w przerwie, bo właściwie chcieliśmy tam jakieś rewolucyjne zmiany w scenariuszu zrobić, że wykopie to tak głęboki dół między nami, że będzie śmiech, jeżeli przy tym będziemy mówić , że trzeźwiejemy a przestaniemy się do siebie odzywać na ulicy. Dzisiaj wielu z tych ludzi, którzy wtedy byli naszymi „oponentami” pracuje na programie. Sponsorują, a jeżeli nie, to jesteśmy w przyjaźni. I pamiętam te rozmowy ze sponsorem, który mi powiedział – Tadek, co to za sztuka być jednością z tymi, co myślą tak samo jak ty, co mają takie same doświadczenia i opisują je w ten sam sposób. Co mają taki sam pomysł na życie a co więcej we wspólnocie, co mają taki sam sposób na trzeźwienie. Co to za sztuka być z tymi, którzy na sumieniu Grupy gdy dyskutuje się sprawy ważne i mniej ważne głosują tak samo jak ty. Każdy głupi to potrafi. Nie potrzebujesz przebudzenia duchowego, nie potrzebujesz programu. Ale być w jedności z tymi, którzy myślą inaczej. Być w jedności z tymi, którzy być może cię nie lubią i być z tymi w jedności, których może ty nie lubisz, bo to jest życie, którzy mają inny pomysł na wspólnotę, którzy mają inny pomysł na funkcjonowanie tej Grupy w której jesteś. To jest sztuka. Ja dzisiaj wierzę, że to, w jakiej Grupie jestem i jakimi ludźmi otoczony jestem, to jest suwerenna decyzja mojej Siły Wyższej, to są najlepsze warunki jakie mam stworzone do tego, żeby wytrzeźwieć. Sponsor powiedział, że sumienie Grupy to nie jest prosta matematyka, że nas jest piętnastu a was czternastu i będzie tak jak my chcemy. Zobaczyłem to i jestem pewien, że moje trzeźwienie zależy od praktykowania tej jedności. I to nie jest łatwe czasami. To nie jest łatwe. Pamiętam , gdy mi opowiadał o Tradycjach i czytaliśmy kawałek, który ostatnio, gdy mieliśmy z Waldkiem dyżur w PIK-u, żeśmy sięgnęli w Poradniku Służb Brytyjskich jest. Wiecie z tymi Tradycjami to naprawdę nie było tak kolorowo. W archiwum GSO zachowały się listy, zaproszenia dla Billa i jego żony, żeby przyjechał na spotkania i żeby opowiedział o swoim doświadczeniu duchowym, o tym jak pomaga innym alkoholikom, o tym jak powstała Wielka Księga- żeby przyjechał pod jednym warunkiem – że nie będzie mówił o Tradycjach. Tak, że to nic dziwnego, że czasami ja nie chciałem słuchać i dzisiaj wiem, że inni tez często nie chcą słuchać. Ale zobaczyłem jak te Tradycje są ważne. Nie chcę o wszystkich mówić ale powiem o jeszcze jednej. O Tradycji IV-tej. I tutaj odniosę się do takiego mojego osobistego doświadczenia. Tradycja mówi, że każda Grupa może to i owo, prawda, o ile to nie szkodzi innym Grupom. Mój sponsor powiedział mi – Tadek, ty możesz wszystko ale pamiętaj, że być może dla pewnych ludzi na zewnątrz jesteś jedynym obrazem wspólnoty anonimowych alkoholików jaki oni mają. I teraz jak ty się zachowujesz na zewnątrz ? Być może oni kiedyś będą mieli kogoś, kto będzie potrzebował pomocy. Kto będzie alkoholikiem, który jest skazany na śmierć z powodu alkoholizmu. I jaki oni mają obraz wspólnoty znając ciebie ? Jak on mi to powiedział to ja się zawstydziłem po prostu. Że często zachowuje się tak, że wcale nie jestem tym, który przyciąga. Właściwie to odpycha ludzi od wspólnoty. I wrzucał mi takie kamyczki nie obwiniając mnie, nie oskarżając mnie. Ja dzisiaj też o tym potrafię mówić czy myśleć czasami. Potrafię się przyznać i zatrzymać gdzieś. I tego wszystkiego się tutaj uczę od nowa i to była ważna praca. I sugestia o czytaniu książek, literatury. I tak, jak mówię doświadczamy czegoś fajnego w swoim życiu. Zbliżamy się chyba do końca. Będą pewnie jeszcze jakieś pytania. Będziemy siedzieć tak długo, jak nam organizatorzy pozwolą, ale chciałem powiedzieć, podziękować serdecznie za to, że mogliśmy tu być, że mogliśmy się podzielić. I tak jak powiedziałem na początku – tylu nas, z Lublina tu są przyjaciele. Przecież jestem przekonany, że oni nie przyjechali tu posłuchać jakiegoś Tadeusza czy Waldka z Londynu, tylko temat jest gorący. Pojawił się ten temat i to była tylko kwestia czasu, i jesteśmy tutaj dzisiaj razem i nie ma siły żadnej, żeby z tego spotkania coś dobrego nie wynikło. Nie ma takiej możliwości. Nie wiem gdzie, nie wiem jak, nie wiem kto, ale nie bardzo mnie to nawet interesuje po prostu. Chciałem na koniec swoją wdzięczność wyrazić, że ja po raz pierwszy w życiu uczestniczę w czymś, co jest dobre. Co służy dobremu. Co pomaga sobie nawzajem. Całe życie byłem częścią tego złego świata. Zniszczenie siałem, cierpienie i łzy. I dostałem taką szansę, że może być inaczej i bez was wszystkich to byłoby niemożliwe. Bardzo wam dziękuję za to.
(oklaski)

G – Chciałem się podzielić swoim doświadczeniem w temacie sponsora i sponsorowania. Jestem wychowankiem Grup gdzie – przychodź na mityngi a wszystko samo się ułoży – trzeba służyć aby służyć i złapać kogoś kto się tylko nadaje albo nie rozumie o co chodzi i żeby był – poklepanie po plecach i dobrze będzie a potem zostawienie. Też jest tak, że ja już przez dwanaście i pół roku jakie przynależę do wspólnoty, to już miałem czterech sponsorów, dwa razy w Strzyżynie Kroki od I do V, Zakroczym parę razy, różnego typu terapie wstępne i inne terapie i warsztaty i różnego typu medytacje przerobiłem. Przerobiłem  też z ostatnim sponsorem… Sponsor ze mną tak pracował, tak bardzo chciał, że zrobił wspólne spotkanie sponsor ze swoim sponsorem i żeby jego sponsor posłuchał mnie, bo on może coś nie rozumie. I efekt spotkania w trzy osoby był taki, że jego sponsor powiedział tak – wiesz co, zostawmy go, może on przeżyje. Ja już wcześniej rozumiałem, że coś jest nie halo, ale bardzo chciałem iść z duchem wspólnoty i dzisiaj jak na to patrzę, to ja kolekcjonowałem różne rzeczy. Kolekcjonowałem sobie sponsorów, kolekcjonowałem sobie na przykład „Mityngi” a ich nie czytałem, kolekcjonowałem sobie „Skrytki” a ich też nie czytałem. Kolekcjonowałem sobie refleksje, co rok leżały, a po roku stwierdziłem – a może przeczytam. Może coś ciekawego tam pisze, jak tak wszyscy o tym mówią, może i ja doznam jakiegoś przebudzenia duchowego. Oczywiście z tym klękaniem nie klękaniem też przerobiłem. I na leżąco i na plecach i na brzuchu też. I ostatnie moje doświadczenia duchowe i też życiowe doprowadziły mnie do takiego punktu, że dzisiaj się nie zastanawiam czy ja mam klękać czy nie klękać tylko po prostu proszę Boga i Mu dziękuję za to, co mi dał. Za to, że mam możliwość zmienienia siebie. I się nie zastanawiam czy ten Bóg jest taki czy taki- ja po prostu mówię to , co mam w sercu. I dziękuję Mu i się dzielę tym, co we mnie jest. Proszę Go o trzeźwy dzień. Już się nie zastanawiam, czy ja dobrze to robię czy nie dobrze. Paciorek odmawiam, czy nie odmawiam. Po tym, co dzisiaj słyszałem też chcę bardzo podziękować organizatorom, że taki pomysł padł i też wam, że przyjechaliście tutaj i opowiedzieliście o tym. Ja się mocno zastanawiałem czy tu przyjechać, bo bym musiał wydać 150 zł. I mówię – nie , no wiocha. 150 zł- mówię nie, no nie. Wydałem 99 zł, tak że jak tu kolega zauważył – zarobiłem więc 51 zł, co dla mnie akurat, materialisty, jest bardzo ważne. I to też mi pokazuje, że jak się na coś zdecyduję, to coś dostaję. I głównie przez te całe lata, które przynależę, z dzisiejszego punktu widzenia, ja tylko udawałem, tak, żeby zatkać mordę wszystkim dookoła, że ja coś robię. Że ja trzeźwieję i żeby się ode mnie odczepili. Przecież ja coś robię. O co chodzi ? Ale głównie stosowałem rytuał. Przyjść na mityng, usiąść, przeczytać, wziąć , wyjść, dziękuję. Refleksje rano, w połowie, pomodlić się. To był rytuał. To nic dalej z tego nie płynęło. Żadnych głębszych przemyśleń, choć bardzo się starałem. Z dzisiejszego punktu widzenia ja naprawdę bardzo chciałem. Tak bardzo chciałem, że dzisiaj, cały czas od dwóch tygodni słyszę tylko takie jedno zdanie „że stosowanie półśrodków nic nam nie dało, ciągle znajdowaliśmy się w punkcie wyjściowym”. W moim wydaniu to jest prawda. Przeżyłem na własnej skórze, wycierpiałem swoje i to jest prawda. To, co wy macie po zaznaczane w Wielkiej Księdze i ja też mam po zaznaczane całe fragmenty zielonym flamastrem. I to jest prawda. Tam jest napisane o mnie. Lubię szczególnie czytać XII-ty Krok, tam jest zaznaczony gdzieś, bo w tym XII-tym Kroku naprawdę jest wszystko o mnie. I tam już nie mam co się wyprzeć. Jak się zaczynam użalać, że jest mi coś źle, to biorę te fragmenty swoje i czytam tylko to, co jest na zielono zaznaczone. I już jestem wyprostowany, już mi wszystko przechodzi. Dobra, ok., luzik. Ale też usłyszałem dzisiaj bardzo ważną rzecz. Bo do tej pory, ja też jestem dzieckiem terapii, bo poszło mi w terapię a nie w sponsorowanie, bo przyznam się szczerze, że jak widziałem tych weteranów, którzy tak mówili o sponsorowaniu i o trzeźwieniu, to powiedziałem sobie, że ja nigdy w życiu nie chcę być takim jak oni. Nie chcę być tak trzeźwy jak oni. Po prostu wiocha i obciach. Ja nie chcę być taki. Później, po jakimś czasie, na swojej drodze zacząłem spotykać ludzi i oni mnie tak trącali – no, jak się czujesz ? – aaa, wiesz, jazdę mam. – A jak tam program ? – no, tak, wiesz, no, tego. Zmień pytanie. I tak trącali mnie co jakiś czas. I co jakiś czas widziałem, że moje poczucie takiej głębokiej izolacji, pomimo, że byłem we wspólnocie, to cały czas się czułem tak samo, jak piłem. Że niby jestem, niby jestem wśród swoich, ale nie jestem z nimi. I tak jest do dzisiaj. Że niby jestem z wami, ale tak, no fajnie, siedzi ten, siedzi tamten, no to fajnie i… i na razie. I tyle, co mnie łączy z innymi ludźmi. I tu usłyszałem, że program nie jest dla mnie. Ja mam tylko tu być, żeby pomóc drugiemu alkoholikowi. I to z dzisiejszego spotkania wynoszę jako wartość dla mnie. Bo ja to tej pory cały czas, nawet na 150 % starałem się, żeby sobie zrobić dobrze, żebym ja musiał wytrzeźwieć. Ja muszę być trzeźwy, ja muszę ze sobą coś robić. Do głowy mi nie przyszło, że ja jestem tylko narzędziem w ręku Boga. To jest dla mnie zadziwiające, te trzy tygodnie, no , bo ja sam sobie, słyszałem- no wiesz chłopie trzy lata, dwa lata ten Krok IV-ty. No wiesz, nooo, no uuuuuuu człowieku. Więc to są takie moje doświadczenia. Niby to jest takie proste. Chłopaki gadali, no wiesz trzy lata nie pije, ja dwanaście, i on ma już sponsorowanych. A mi nieraz mówili, żebym sponsorował. Wewnętrznie miałem głęboką niechęć sponsorować, bo jakby czułem, że ja się nie nadaję do tego. No, jeżeli czegoś się nie ma, to nie można coś dać. Jak się nie ma. Tak. Jak ja mam głowę… tabuny myśli u mnie ganiają, ja ledwo się ze sobą wyrabiam a mam komuś pomóc. No proszę bardzo. Ale dałem się namówić jednemu weteranowi. Mówię, kurde, on taki mądry, tak fajnie gada, może ja też tak mogę. Może jak tak usiądę obok niego na mityngu, to na mnie tak spłynie trochę. I się dałem namówić. Do dzisiaj żałuję. Przeterapeutyzowałem, przeteoretyzowałem chłopaka, pouczałem, nauczałem i mi było jeszcze gorzej a miało być lżej niż jemu. W końcu stwierdziłem, że wiesz, ja dziękuję, nie będę ci sponsorował, bo ja nie daję rady. Ja się nie wyrabiam. On sobie znalazł następnego sponsora i powiedział mi na mityngu- dobrze , że mi powiedziałeś, że już nie chcesz mi sponsorować. I efekt jest taki, że on jest po programie a ja jestem… . Też bardzo miałem przez te lata takie głębokie poczucie winy, że ja tak w 100 % nie należę do wspólnoty, że nie zasługuję tu należeć, no, bo ja nie przerobiłem programu. A dzisiaj jak słyszę – to jest łaska. Dzisiaj rozumiem co to znaczy ta łaska. Że każdy ma swój czas, każdy ma swoją drogę. To, że nie da się chodzić szablonowo. Że wszyscy o tym samym czasie, o tej samej godzinie tak pyk i jesteśmy wyzdrowieni. No i tak, dziękuję.

G – Powiedziałbym tak, że o mnie program upomniał się wtedy, gdy miałem ponad trzy lata abstynencji. Miałem za sobą parę terapii, terapię DDA, całą garść warsztatów. Potrafiłem nie pić i życie mi się nie podobało. To był jak gdyby dla mnie taki prosty wniosek wynikający jakby z podejrzeń wieloletnich, że moim problemem nie jest alkohol, tak naprawdę. Wyłączyłem alkohol ze swojego życia i było tak samo źle. Momentami gorzej. Bo jak się nachlałem, to się przynajmniej znieczuliłem na parę godzin, a tutaj to życie wyglądało niemalże jak wiwisekcja na żywo. Jakby ktoś mi sekcję robił. Moja była żona, z którą mieszkałem, sugerowała, żebym się w końcu poszedł napić. I po prostu uznałem, że jeżeli to życie ma tak wyglądać, to ja dziękuję. Ja zwracam Bogu Jego dar i chromolę takie coś. I mówię – cały czas bez alkoholu. Poprosiłem wtedy o pomoc mojego drugiego sponsora. Później, jak ten zmienił miejsce zamieszkania, to trzeciego. W każdym razie miałem sześciu sponsorów z tym, że z pierwszym nie robiłem programu. Miałem sześciu sponsorów natomiast na dzień dzisiejszy, ja jestem zdecydowanie bardziej wdzięczny moim podopiecznym, niż moim trzem sponsorom razem wziętym. Jeżeli ja mam dzisiaj satysfakcjonujące życie, to, to jest zasługa tego, że mam podopiecznych i mogę z nimi robić program. Po raz kolejny i kolejny i kolejny. Wdzięczny też jestem za miasto w którym … u nas sponsora nie trzeba szukać. Po prostu wystarczy go sobie wybrać. Na każdym mityngu na który chodzę, parę osób podnosi rękę. Zgłaszając gotowość. Jeden z moich znajomych to nawet mówi, że już go trzech sponsorów po mieście gania i nie wie, na którym mityngu się schować, no bo wszyscy mu proponują, że z nim program zrobią, a on się do tego nie rwie. U nas, czasami żartobliwie, można usłyszeć takie powiedzenie – PZPR- czyli program, zęby, papierosy, rodzina. Na mityngu, czy na jakimś takim warsztacie, ja mogę cuda opowiadać o swoim rozwoju duchowym, trzeźwości, trzeźwieniu, postępach, nauce pokory, zmienianiu siebie i nie wiadomo o czym jeszcze. Kiedyś z kumplem wymyśliliśmy PZPR. To bardzo szybki, prosty sprawdzian tego, czy ten rozwój duchowy się … No i jeszcze jedna rzecz. Jak tutaj słyszę, że masę wątpliwości rodzi, że na kolanach. To, że się trzeba modlić to kichać, tylko że na kolanach. Ja miałem też różne opory, akurat może nie takie, ale różne opory miałem w związku z programem. I usłyszałem wtedy coś, co u nas funkcjonuje, na każdym mityngu jest powtarzane- rób tak jakbyś. Nie jesteś wierzący ? Ok. W porządku. To ja cię poproszę przez sześć miesięcy- rób tak jakbyś -był wierzący. Jeżeli po sześciu miesiącach uznasz, że to nie działa, że ty jesteś dokładnie w tym samym miejscu, no to wiesz, nic się jakby nie stanie. Ja cię przeproszę za twój zmarnowany czas. Ale przez sześć miesięcy -rób tak jakbyś - wierzył, że to działa. Módl się tak jakbyś wierzył w jakąś tam Siłę Większą. Nikt dotąd nie skorzystał z takiej oferty i po sześciu miesiącach nie powiedział mi – że nie działa. I tyle.

G – No ja tej trzeźwości mam siedem lat, w sumie. Ale jeszcze roku nie mam, żebym był trzeźwy. No ja jestem szczęśliwy, że chodzę na wspólnotę i , że nie mam tego roku, ale te postępy takimi małymi kroczkami robię. Akademie terapeutyczną kończyłem w Charcicach. I tam usłyszałem tylko takie coś, że jeżeli wyrzucisz z siebie wszystko, do bólu – to ci ulży i będziesz spokojny. Ale od razu jest fama taka- kogo masz za terapeutę ? O, jak masz ją to ci tak lekko nie pójdzie. Ona wymaga. Gdybyś miał tego, to miałbyś lepiej. On mnie wymaga, prace są lżejsze. No oczywiście, to jest tak jak z kursem na prawo jazdy. Dobry jest gość bo fajnie, lekko idzie. Ale efekty potem są takie a nie inne. Tak samo jest z terapią. Zadowolony byłem, że terapeutka ode mnie wymagała. Powiedziałem jej dużo, ale przyznam szczerze, że 10 % tabu zostawiłem dla siebie. Nie powiedziałem wszystkiego. To jest moje. Pytała się tylko – czy to będzie mi przeszkadzało w trzeźwieniu – ja mówię, że nie. Chciałem tu podziękować koledze, który tu obok mnie siedzi. Wczoraj do mnie przedzwonił i mówi, że jedzie na takie warsztaty sponsoringu. Ja mówię, no dobrze, to pojadę. Naprawdę jestem zadowolony, że tutaj przyjechałem. Sponsora jeszcze nie miałem, chociaż już namierzałem go po pierwszych moich zapiciach, siedem lat temu. Ale wiedziałem, że ja nie jestem gotowy , żebym w ogóle sponsora miał. Bo i wiedziałem, że mi się jeszcze może zdarzyć to zapicie. I zdarzyło się i zdarzało mi się. Ale tutaj, słuchając was i wypowiedzi innych wiem w kolejności takiej, po ostatniej terapii, jeszcze nie ma roku, wiem , małymi kroczkami dążę. Na grupę terapeutyczną w styczniu teraz poszedłem i dopiero teraz dojrzałem i wiem , że muszę wziąć sponsora. Gdzie on może razem ze mną zacząć współpracę, bo mi się zdaje, że dopiero doszedłem tak do siebie. Muszę jakieś wnioski wyciągnąć, bo wiem teraz co to jest ta Wielka Księga, w ogóle to wszystko, wasze wypowiedzi, z których jestem zadowolony. Wiem z kim można współpracować, bo nie chcę wziąć sponsora, sobie wybrać i żebym kolekcjonował ich. Żebym nie zmieniał, bo mi nie pasuje czy coś takiego, tylko ta współpraca moja, mi się zdaje, żeby była uczciwa. Naprawdę jestem zadowolony. Widzę , że każde warsztaty, które są czy coś takiego, a na które nie jeździłem, to jednak dają bardzo dużo. Dziękuję

T – Powiem parę takich sugestii, które też otrzymałem.  No taka najprostsza, którą otrzymałem to – przejedź się samochodem ze swoim sponsorem jako pasażer w godzinach szczytu. Zobaczysz, coś się dowiesz o człowieku. Mówiąc poważnie, sugestie , które daję potencjalnym podopiecznym - dobrze by twój sponsor miał swojego sponsora i żeby miał z nim kontakt. Ja miałem to szczęście, pamiętam, że siedziałem na jakimś mityngu gdzie siedział też mój sponsor, sponsor mojego sponsora i … nie będę wymieniał. Pięć pokoleń chyba do tyłu, ludzi, którzy się znali, mieli ze sobą kontakt. I to jest bardzo ważne. Ważne jest dlatego, że daje to troszkę więcej pewności, że doświadczenie tego człowieka, który ci przekazuje ten program jest zakorzenione głębiej. Jakby w zbiorowym doświadczeniu wspólnoty AA. Że nie jest to taki pomysł jednostkowy, który robił swój program i swoje myśli ci sprzedaje. Sugeruję też im, żeby zanim poproszą o sponsorowanie, porozmawiali z podopiecznymi tego człowieka. Jeżeli im pomógł i ich życie się zmieniło, to jest szansa, że będzie służyć to też tobie. Grupa macierzysta. Żeby znaleźć Grupę też, żeby chodzić na nią. My u siebie na Grupie też mamy taki sposób, o którym ktoś tu mówił, żeby na koniec mityngu podnosili ręce ci, którzy są gotowi sponsorować.

G – O sponsorowaniu słyszałam już od dawna. Na terapii już mi mówili, że jest taka instytucja. Poprosiłam koleżankę o sponsorowanie. No ta praca nie szła tak, jak ja, no nie dostałam tego, co jest w obietnicach chociażby i kiedy w ubiegłym roku na warsztatach w Tomaszowie usłyszałam o rewolucyjnym sposobie pracy na programie, to wtedy wydawało mi się niemożliwe i nie chciałam tego przyjąć do wiadomości. Ale ponieważ czułam ogromną potrzebę, żeby poznać Wielką Księgę i poznać opinię ludzi doświadczonych jak to rzeczywiście wygląda, poprosiłam o sponsorowanie koleżankę, która pracowała w ten sposób na programie. Na marginesie dodam tylko, że, no nie tylko w moim mieście, ale takie mam wrażenie, że kobiety mają znacznie mniejsze możliwości wyboru sponsora. Jest nas mniej i chyba też mniej kobiet ma doświadczenie. Przynajmniej ja tak trafiałam. W każdym razie Siła Wyższa postawiła mi na drodze kolejną, i do czego chcę nawiązać. Dziewczyna , która jest moją sponsorską jest młodsza ode mnie o 10 lat, staż ma krótszy w trzeźwieniu o 3 lata. Przepracowała program i żyje na programie i stosuje program w życiu codziennym. I to jest kolejna rewolucja w moim życiu. Ja poprosiłam o pomoc kogoś, kto tak bardzo się różnił ode mnie, daleką od mojego wyobrażenia autorytetu. Zaskoczyło mnie to tempo pracy na programie i to co tutaj Tadeusz też opowiadał. Dzisiaj wiem, że tak można i wiem, że może nie chodzi o to, żeby jak najszybciej. To nie są wyścigi, to nie jest bieg z przeszkodami. W czasie dostosowanym ale bez ociągania, tak , żeby nie było rozciągania tego, tego zawieszenia, tego bólu, tego cierpienia, szczególnie przy IV-tym Kroku czy VIII-mym i IX –tym Kroku. Mnie się wydawało, że IV-ty Krok jest najtrudniejszy. Niekoniecznie tak jest. To jest moje odczucie, nie chcę nikogo straszyć. Ja wiem, że praca na programie na tyle , na ile ja jestem gotowa, na ile mam na to czas – przynosi efekty. I ja chcę to robić w takim tempie, dosyć szybkim, żeby jak najszybciej dać możliwość moim podopiecznym, też odczucia tej ulgi, którą ja doznaję w tej chwili. Dla mnie to jest najważniejsze przesłanie w tej chwili- bierz się do roboty, pracujemy, spotykamy się raz w tygodniu. Dziewczyny czasami mówią, że ja jestem zbyt surowa. Ja mojej sponsorce mogę zarzucić, że jest zbyt łagodna dla mnie. Ale takie mam przekonanie, bo takie jest moje doświadczenie. Jeżeli ktoś mówi, że jest gotowy poświęcić wszystko, żeby pracować na programie, wszystko w granicach rozsądku. Jeżeli jest motywacja, a ja taką mam i dzięki temu w ciągu od połowy października a teraz mamy połowę lutego, jestem w trakcie IX-tego Kroku. Podejmuję kroki do zadośćuczynienia osobom które mam na liście. Wiem, że to działa i dlatego chcę, żeby inne osoby, inne dziewczyny jak najszybciej doznały tej ulgi, tej radości, tej nowej jakości życia. Dziękuję.

G- Udało mi się wreszcie dorwać do mikrofonu. Ja na stojąco chciałem wam podziękować, bo wnieśliście do mojego życia światło i wielki szacun za to, co robicie. Mi idzie siedemnasty rok jak nie piję. Mam sponsora. Osiem pierwszych lat było cudowne. Jestem dzieckiem Tworek, gdzie pierwszy raz zobaczyłem dzięcioła na latarni betonowej. To było niesamowite. Pamiętam do dziś. Zrobiłem bardzo dużo pracy przez pierwsze osiem lat. Słyszałem o sponsorach, miałem jednego, z którego się przerodziła przyjaźń. Później próbowałem drugiego i trzeciego. Ze swoim przyjacielem też próbowałem, żeby on był moim sponsorem. Nigdy się nie udało. I … pozostawiłem ten temat tak naprawdę. W mieście w którym mieszkam, w mieście chaosu, jest jeden wielki obłęd i z moją agresywnością i z tym, co mi się nie podoba, no muszę uważać, bo mam jeszcze jedną rzecz – agresywność. Bardzo niebezpieczną, od której uciekam. Temat sponsorowania zostawiłem na bardzo, bardzo długo. Jakiś czas temu w Łowiczu usłyszałem, że coś takiego powstało. Jakieś światełko mi się zapaliło. Ociągałem się, żeby tutaj przyjechać. Jestem wdzięczny sobie i tutaj koledze, wam, Bogu, że coś takiego zaczyna istnieć. Że wreszcie będę mógł znaleźć kogoś, z kim będę pracował na programie a nie gadał o głupotach. Gdzie nie będę musiał słuchać czyichś ideologii. A wiem, jakim potrafię być pseudo intelektualistą i jakim potrafię być pseudo przemądrzałym człowiekiem. Jak często ubieram się w pychę, próżność i jaki to ja jestem, jak bardzo potrafię zakłamywać rzeczywistość. Jak bardzo chciałem w pewnym momencie mówić, że już nie piję tyle lat i jaki to ja jestem. A jestem człowiekiem, który chce mówić prawdę. Nie chcę uciekać od tego, jaki jestem. A drugie osiem lat, teraz idzie dziewiąty rok, no, nie jest za ciekawie. Trzymam się, bardziej z rozsądku, narzędzi, które gdzieś tam dostałem na początku. Gdzie ludzie budowali pewne struktury, gdzie powstał Grupa „Młodych” w 96 roku, która mi dała potężną siłę. Jestem chłopakiem, który przestał pić w wieku 22 lat. Człowiekiem, który, no, nie będę wam opowiadał swojej drogi, no ale byłem człowiekiem, który jak byłem komuś winien pieniądze, to robiłem tak, żeby on był winien mi. No. Pomimo swojego przebudzenia i wiary i wielu takich rzeczy, jest trudno w pewnych chwilach na drodze trzeźwienia. Dzisiaj wiem, że moja trzeźwość nie jest celem a ma być stanem normalnym, że życie to poligon. Że przez to życie powinienem przebrnąć ze sponsorem. Z przewodnikiem duchowym, przyjacielem i innymi narzędziami, jakie są. Jednego tego narzędzia , jakie właśnie pragnę od wielu, wielu lat, to jest sponsor. I wy mi to daliście. Daliście mi piękną nadzieję, piękne światło a dzisiaj wiem, że im dalej w las, tym ciemniej. Tacy ludzie jak wy, którzy roznosicie takie światło. To światło daje mi siłę i nadzieję do (nie zrozumiała końcówka). Dziękuję.

G – Trzy miesiące temu miałem okazję słuchać takiego warsztatu w Zielonej Górze i sobie wymyśliłem coś takiego. No, kurde genialne. Chcę byś sponsorem, bo taki sponsor to trzyma krótko za pysk tego sponsorowanego. No , tak, fajnie, będę mógł być dyrektorem. No i tak się stało, że zabrakło dla mnie tych codziennych sugestii i pożyczyłem od tych ludzi, którzy mieli i w agencji reklamowej poprosiłem grafika, żeby to przepracował, opisał i miejsce w miejsce, dokładnie tak samo jak jest ta, którą dzisiaj dostaliśmy. Ale, że tak brzydko się złożyło, że tym grafikiem jest moja żona, to zapytała mnie, czy ja te sugestie stosuję sam w życiu. No i odpowiedziałem – no, oczywiście kochanie. Druga, trzecia, czwarta, piąta, szósta. A żona mnie pyta – a książkę to też zaczynasz  czytać od czwartego rozdziału ? No i. No i musiałem walnąć na kolana. I powiem tak. Miałem duży problem z tym, żeby walnąć na kolana bo mnie bardzo bolało. Nie bardzo bolały mnie kolana, tylko bardziej bolała mnie moja pycha i moja duma. Ja, w sypialni, żona patrzy na tego twardego miśka. No i bardzo wstydziłem się tego, że ona patrzy. Wróć. Nie ona, a Agnieszka patrzy. No i jak się podzieliłem tym spostrzeżeniem z moją żoną, to powiedziała- wiesz, ale ja miałam oczy zamknięte i nawet nie zwróciłam uwagi, że ty jesteś na kolanach. Od tamtego czasu minęły prawie trzy miesiące i często jest tak, że nie zapominam uklęknąć. Mało tego, jak zapomnę, jak uda mi się zapomnieć, to cały dzień czegoś mi brakuje. I nie jestem jeszcze na takim etapie, nie umiem jeszcze tak, jak Wiesiek opowiadał, że potrafi wejść i gdzieś tam w restauracji, w toalecie sobie przyklęknąć. Jeszcze tego nie umiem, ale myślę, że wszystko przede mną i się nauczę. No i to by było z grubsza tyle. Ja bardzo dziękuję, że przyjechaliście, i że kolana po trzech miesiącach już wcale nie bolą. Dziękuję.

Wa – Na zakończenie chciałem podziękować za zaproszenie organizatorom i Tadeuszowi. Cieszę się, że udało mi się przyjechać. Jak powiedziałem, trzytygodniowy syn w domu, więc dostałem tylko 48 godzin przepustki. Tak, że jutro już się zawijam z powrotem do Londynu. Jeżeli kogoś uraziliśmy albo powiedzieliśmy coś, co kogoś dotknęło, to chciałem przeprosić za to, bo to nie było naszą intencją. Tak, że to od razu chciałem zaznaczyć. Jeżeli ktoś ma jakieś pytania, ja zawsze służę swoim mailem czy adresem. Jeżeli będę mógł rozwiać jakieś niejasności, to proszę o kontakt. Jesteśmy otwarci. Też chciałem powiedzieć, że też sporo ludzi z Londynu wraca, którzy chodzili do nas na mityngi, zrobili program. Możemy pomóc ich znaleźć, tak, że jeżeli chcecie. Na koniec chcieliśmy dać nadziei trochę więcej jeszcze. Chcieliśmy przeczytać obietnice. Ja przeczytam te , które wszyscy znają a Tadeusz te, które są mniej popularne może.” Jeśli ten etap naszego rozwoju przychodzi nam z wielkim trudem, to już w połowie drogi zadziwią nas osiągnięte rezultaty. Poznamy nową wolność i nowe szczęście. Nie będziemy żałować przeszłości, ani zatrzaskiwać za nią drzwi. Pojmiemy sens słów „pogoda ducha” i zaznamy spokoju. Bez względu na to, jak nisko upadliśmy, dostrzeżemy że i z naszego doświadczenia mogą skorzystać inni. Zniknie uczucie bezużyteczności i pokusa rozczulania się nad sobą. Bardziej niż sobą zainteresujemy się bliźnimi. Zniknie egoizm. Zmieni się cały nasz stosunek do życia. Opuści nas strach przed ludźmi i niepewnością materialną. Znajdziemy intuicyjnie sposób postępowania w sytuacjach, których dotąd nie umieliśmy rozwiązać. Nagle zaczniemy pojmować, że Bóg czyni dla nas to, czego sami dla siebie nie byliśmy w stanie uczynić”.

T – Dziękuję. To były obietnice Kroku IX-tego. Ja po iluś latach odkryłem za pomocą sponsora , że i Krok X-ty ma swoje obietnice i tak sobie myślę, że nie można ich stopniować ale… Jeżeli te obietnice Kroku X-tego, które życzę, żeby się spełniły wam wszystkim, się nie wypełnią, to poznając nowe szczęście i nową wolność mogę zapić się na śmierć. „Przestańmy walczyć z kimkolwiek i czymkolwiek, nawet z alkoholem, jako, że odzyskaliśmy już rozsądek i poczucie umiaru. Alkohol przestał nas pociągać. Jeśli zaś ogarnia nas chwilowa pokusa unikamy jej jak ognia. Reagujemy na nią rozsądnie i normalnie. Stwierdzamy, że dzieje się to wręcz automatycznie. Przekonujemy się, że mamy nowy stosunek do alkoholu, który uzyskaliśmy bez świadomego udziału z naszej strony. Został on nam po prostu dany. I jest to właśnie cud ! Już nie musimy walczyć z piciem, ani też bronić się przed pokusami. Czujemy jakby umieszczono nas na jakimś neutralnym terytorium. Jesteśmy bezpieczni, czujemy się chronieni. Nawet nie ślubowaliśmy wstrzemięźliwości, a nasz problem został rozwiązany. Nie jesteśmy z tego powodu zarozumiali, ale też nie czujemy się zastraszeni. To jest właśnie, przeżywane przez nas przebudzenie duchowe. Będziemy je przeżywać tak długo dopóki zachowamy odpowiedni stan ducha.”
Pożegnajmy się modlitwą o pogodę ducha.

(chwytamy się za ręce i  mówimy modlitwę)



Do zobaczenia w trzeźwości

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz